niedziela, 16 marca 2014

11. Weekend dla włosów #2.



Hej! :)

Ten weekend minął dość ciekawie, także dla mego owłosienia. ;) Nie byłam w domu, dlatego ani w piątek, ani w sobotę nie mogłam zrobić nic niesamowitego, postarałam się jednak o porządne nawilżenie. Za to dzisiaj było naprawdę na bogato. ;) Ale po kolei...





Piątek

Jak już wspomniałam, nie nocowałam w domu. Za to po raz pierwszy od naprawdę dawna miałam okazję wyleżeć się w gorącej wannie! Siłą rzeczy nie miałam przy sobie całego włosowego arsenału, korzystałam więc z tego, co zdążyłam na szybko wrzucić do plecaka - oraz z tego, co mogłam podkraść rodzince. :P Do mycia poszedł ślicznie pachnący Garnier Ultra Doux dla dzieci - zielone jabłuszko. Skład typowo rypaczowaty, więc cotygodniowe oczyszczenie mam z głowy. ;) Po spłukaniu szamponu zafundowałam im kilkunastominutową sesję z maską Glorii i olejkiem z pestek moreli. Z racji tego, że przebywałam w gorącej wodzie, nie zakładałam już czepka ani ręcznika. Po jakimś czasie dorzuciłam mocno silikonową odżywkę z firmy bliżej nieokreślonej, chyba to jakiś biedronkowy cud był. Rano w sobotę, jak się (nie)ułożyły po swojemu, było o tak:





Były nawet miękkie, ale tak bez szaleństw. Coś tam się im zakręciło. Resztę dnia spokojnie leniuchowały zawinięte w koka. Wieczorem ich nie myłam.



Niedziela


Dzisiaj, jak wspominałam, bardziej się postarałam. :) Na początku nałożyłam na suche włosy olej z pestek winogron. W skalp wtarłam ten sam olej zmieszany z Jantarem. Umyłam dwie godziny później szamponem aloesowym z equilibry i nałożyłam protinowo - nawilżającą maseczkę ukręconą z:



BingoSpa - spirulina i keratyna
Gloria - Emulsja do włosów
Gliceryna
Olej z pestek moreli

Napaćkałam na zakrętkę od Bingo tak około 2/3 maski i 1/3 emulsji, do tego po kilka kropelej gliceryny i olejku. Całość wymieszałam palcem - ładnie się połączyło i wyglądało o tak:



Nałożyłam na umyte, delikatnie odciśnięte z wody włosy. Przeczesałam je palcami. Na to tradycyjny czepek i czapeczka i tak jakieś błogie dwie godziny spędzone nad najnudniejszą prezentacją mego życia. :p W tak zwanym międzyczasie przygotowałam kolejny punkt programu.



Do sitka do herbaty wsypałam jakieś dwie łyżeczki siemienia, zalałam wrzątkiem. Tak stało sobie jakieś 15 minut, zdążyło się przestudzić i miało całkiem odpowiednią temperaturę. Woda dalej była wodą, widoczne na niej były tylko takie oczka, jak na rosole. ;) Wyciągnęłam siemię i włożyłam do miski wypłukane zimną wodą włosy (tak, tak, moje owłosienie jest tak szaleńczo bujne, że spokojnie całe wchodzi do takiej niewielkiej miski :p ). Trzymałam kilka minut, na koniec wylałam na długości zawartość miseczki i już nie spłukiwałam niczym więcej. 

Potem rozpoczął się etap uporczywego wydobywania czegoś, co ktoś ślepy i miły nazwałby skrętem. :P W roli głównej - żel do włosów za 1,60 zł. 



Skład ma potencjalnie nieszkodzący, kiedyś o nim napiszę dokładniej. Włosy ugniatałam jakieś pięć minut, dając naprawdę sporą ilość tego cuda. Nie robiły się tępe ani nieprzyjemne w dotyku, za co chwała mu wieczysta. Wysychały nieprzyzwoicie długo, ale to pewnie dlatego, że były dość konkretnie oblepione żelem. Teraz wyglądają o tak:


 Są miękkie, ale dość sypkie. Płukanka z lnu ładnie je wygładziła, a żel dość skutecznie utrwalił lekkie fale. Ogólnie jestem zadowolona z ich stanu, i oby mi tego nie zepsuły jutro po myciu :P Teraz związałam z nich węzła na czubku głowy (o dziwo się trzyma bez żadnych wsuwek :o) i tak już pewnie zostanie do rana. Po uporaniu się z koszmarną prezentacją wreszcie mogę zająć się czymś ciekawszym, niż opisywaniem formacji wojskowych Macedonii... np. spaniem. ;)

Dobranoc! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin