czwartek, 29 stycznia 2015

134. Historia Natalii, która podzieliła się swoim pięknem. :)



Dziś mam dla Was coś naprawdę wyjątkowego.







Poznajcie Natalię, siostrę mojego Kochanego. Natalia, jak widzicie, to śliczna, młoda kobieta, która w sierpniu wyszła za mąż. Będąc przy tym absolutnie najpiękniejszą panną młodą, jaką widziałam. :)

Pomijając wszystkie niewątpliwe atuty jej urody, od zawsze zachwycałam się jej włosami. Kiedy poznałyśmy się prawie cztery lata temu, to praktycznie zbierałam szczękę z podłogi na ich widok! :) Piękne, długie, gęste, naturalne blond pasma. Marzenie niejednej z nas! :)







Mój zachwyt wcale nie minął po pierwszym spotkaniu. Zresztą, trudno się dziwić. ;)






Od pewnego czasu Natalia zaczęła narzekać na swoje pasma. Możecie sobie wyobrazić, jak długo schnie takie mnóstwo zdrowych włosów! ;) A tutaj dom, praca, studia... warunki niesprzyjające przesiadywaniu z maską czy nakładaniu olejów. Natalia stwierdziła, że woli podzielić się swoimi włosami, póki jeszcze są w dobrej kondycji, zamiast pomału i sukcesywnie je zaniedbywać. Plany szybko zostały zrealizowane.







Natalia oddała kilkadziesiąt centymetrów zdrowych, pięknych włosów na rzecz kobiet z fundacji Rak'n'Roll. O całej akcji przeczytacie na facebooku fundacji, na który Was serdecznie zapraszam -> Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie. Jej pukle powędrują do kobiet, które z powodu nowotworu straciły swoje własne włosy. Naturalne peruki są bardzo drogie, więc nie każdy może sobie na nie pozwolić. Oddając swoje warkocze Natalia sprawi, że gdzieś jakaś chora kobieta znów poczuje się atrakcyjna i zdrowa. :)

To naprawdę wspaniały gest, dlatego jak tylko się dowiedziałam, że już po wszystkim od razu napisałam do Natalii i spytałam, czy chciałaby pokazać się tutaj. :) Może jej odwaga zmobilizuje następną osobę do podzielenia się swoim pięknem? :)







I choć tyle lat wzdychałam do długich włosów Natalii to muszę przyznać, że w takiej fryzurze wygląda równie uroczo! :)

Przyłączacie się do moich gratulacji? :)

środa, 28 stycznia 2015

133. Hey. You got this! Dziwne treści zagranicznych wieści (2) : Humoropoprawiacze :)






Podobno środa to drugi poniedziałek. Coś w tym jest. Od weekendu daleko, do następnego - szmat czasu. Podobno najwięcej samobójstw, rozstań i wizyt u psychologów odbywa się właśnie w środy. U mnie taka wieczna środa trwa co najmniej od zeszłego wtorku. Jestem niesamowicie zagoniona, mam nawał obowiązków, a do tego dopadła mnie choroba. Mimo tego, że kaszlę jak zbity pies nie mogę po ludzku zakopać się w łóżku i się wychorować, skutkiem czego wyglądam jak żywe zombie, a moje samopoczucie już dawno przekroczyło granicę zera absolutnego. Mam nadzieję, że u Was jest ciut lepiej, hmm? :)

Joe Butcher, pisarz i ilustrator dobrze wie, jak to jest jechać rano pociągiem i marzyć już tylko o wieczornym powrocie. Postanowił urozmaicić współpasażerom podróż, zostawiając w różnych miejscach motywujące karteczki. Musicie przyznać, że znalezienie czegoś takiego może przywrócić chęci do życia! :) Poznajcie kotka o imieniu Peppy (ang. pełen werwy) i zobaczcie, co ma Wam do przekazania w ten środowy wieczór! 














Chciałybyście spotkać Peppy w swoim tramwaju czy autobusie? :)

Wszystkie obrazki pochodzą ze strony boredpanda.com/motivational-sticky-notes-cartoon-cat-october-jones/. Tam także możecie przeczytać całą historię sympatycznego kota i jego autora. 

Lubicie takie luźniejsze posty? Chciałybyście, aby pojawiły się częściej? :)



All of those pictures come from:
 http://www.boredpanda.com/motivational-sticky-notes-cartoon-cat-october-jones/

poniedziałek, 26 stycznia 2015

132. A jednak się kręci! Niedziela dla włosów (12)






Hej! Dzisiejszy post będzie festiwalem masakrycznych zdjęć, na co niestety nic poradzić nie mogłam. Moje odkrycie jednak tak bardzo mną wstrząsnęło, iż postanowiłam udokumentować je mimo niesprzyjających warunków. 

Namiastkę tego, co dzisiaj chcę Wam zaprezentować, mogłyście już zobaczyć na moim instagramie. Otóż, mili państwo.. po tym, jak ostatnio sobie ponarzekałam, że marzenia o falach mogę sobie wybić z głowy.. moje włosy postanowiły się zakręcić!






To zdjęcie pochodzi z piątku. Przy odgniataniu wody z włosów tuż po myciu zauważyłam, że tworzą one całkiem konkretne spiralki. Mimo braku jakiegokolwiek stylizatora pod ręka, postanowiłam dać im szansę i zacząć je ugniatać. Potem wysuszyłam je z dyfuzorem zamiast ręki. Efekt naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. 

W niedzielę postanowiłam spróbować jeszcze raz, tym razem lepiej przygotowując się do działania. Wygrzebałam stary i zapomniany żel do włosów i przystąpiłam do akcji.

1.Włosy zaolejowałam olejem lnianym na kilka godzin przed myciem.
2. Olej zemuglowałam odżywką Isany, a skalp umyłam szamponem wzmacniającym z Baikal
3. Na długość włosów nałożyłam odżywkę z bawełną z Białego Jelenia - mój aktywator skrętu! <3 Przytrzymałam kilka minut.
4. Włosy spłukałam zimną wodą i wgniotłam w nie minimalną ilość odżywki Isany.
5. Po wyjściu spod prysznica w ociekające włosy wgniotłam dwa groszki żelu (najtańszy, taki czerwony glutek z Lewiatana :D)
6. Włosy zawinęłam, starając się nie naruszać tego, jak same sobie zafalowały i spięłam klamrą. W tym czasie wytarłam się, nabalsamowałam itd.



Pierwsze zdjęcie - po kroku piątym, drugie - po kroku szóstym

7. Po jakichś 10 minutach w skórę głowy wtarłam wcierkę, a następnie w nadal mocno wilgotne włosy wgniotłam jeszcze trochę żelu.
8. Zaczęłam suszyć włosy z głową w dół, używając ręki zamiast dyfuzora. 

Po całych tych zmaganiach włosy wyglądały właśnie tak:







Skręt był bądź co bądź nierówny, pojawiło się trochę puchu, włosy ułożyły się bardzo nieregularnie i bardzo chaotycznie... ale wiecie co? Zafalowały! ♥ Prawdę mówiąc, zafalowały mocniej niż niecały rok temu, kiedy podejmowałam swoje pierwsze próby wydobycia skrętu: klik, klik i klik. 

Najbardziej zaskoczyły mnie te dwa maluśkie kosmyki. Patrzcie, co wyprawiały! :)

Dobra, dobra, to już ostatnie zdjęcie w piżamce.... 



Oczywiście chodzi mi o te dwa pasma po prawej, a nie całą spuszoną resztę po drugiej stronie ;) 


Jak na to, że moje włosy do tej pory wyglądały tak:






To wydaje mi się, że i tak dały z siebie naprawdę sporo :) O tym, jak moje włosy zmieniły się w ciągu dwóch lat świadomej pielęgnacji i o tym, dlaczego tak bardzo zależy mi na choćby i takim śmiesznym skręcie, pisałam tutaj: KLIK 

A wracając do niedzielnych zmagań... Na noc włosy zawinęłam w podobną konstrukcję do tej, którą mogłyście zobaczyć na zdjęciu zaraz po myciu. Rano we włosy wgniotłam jeszcze minimalną ilość pianki Vital z Nivea. Wyglądały o tak:







Ogółem jestem z nich zadowolona! :) Nie jest to wymarzona fryzura, wyglądam trochę jak mop, który zapomniał się uczesać... ale trudno. :) W ciągu najbliższych kilku - kilkunastu dni postaram się udoskonalić technikę ugniatania i spinania ich na noc. Mam nadzieję, że uda mi się wyczarować z nich bardziej równe i ogarnięte fale. 

Jak myślicie, warto nadal kombinować ze skrętem, czy raczej dać im spokój i pozwolić żyć na prosto? W jakiej wersji bardziej Wam się podobają? 

Jak Wasze włoski przeżyły niedzielę? :)

P.S

Od niedawna możecie być ze mną na bieżąco również na facebooku :) Zapraszam serdecznie:

czwartek, 22 stycznia 2015

131. Kosmetyczne odkrycia 2014 roku! :)







Hej! I znów muszę Was przeprosić za długą nieobecność. Nawał obowiązków skutecznie odciągnął mnie od pisania w ciągu ostatniego tygodnia. Niestety, nie wygląda także na to, żebym miała czas na nadrobienie tego w ciągu najbliższych dni. :<

Korzystając z przymusowego dnia wolnego chciałabym przedstawić Wam post, który powinien pojawić się przynajmniej dwa tygodnie temu. Jakoś tak wyszło, że wtedy nie udało mi się go napisać, a potem... hm, potem to już chyba wszyscy mieli dość ulubieńców minionego roku, prawda? :D Mam nadzieję, że już trochę odpoczęłyśmy od takich zestawień i chętnie zerkniecie na króciutką listę pięciu kosmetyków, które uważam za największe odkrycia 2014 roku! :) 





1. Annabelle Minerals - mineralny podkład matujący






Nie bez powodu wymieniam go na pierwszym miejscu! Na podkład mineralny miałam chętkę od ładnych kilku miesięcy. Najpierw przeszkodą były zakupy online, a potem - wybór odpowiedniej firmy, koloru, formuły... Wreszcie skusiłam się na podkład od Annabelle i wiecie co... przepadłam od pierwszego użycia!

Podkład jest ze mną od końcówki września, a nadal zostało go naprawdę sporo. Wspaniale wygląda na twarzy, doskonale kryje zaczerwienienia, nie pozostawia efektu maski, a do tego... niesamowicie pozytywnie wpłynął na wygląd mojej cery! Po więcej zdjęć, ochów i achów zapraszam do recenzji: TUTAJ.





2. Biovax - Intensywnie regenerująca maseczka: naturalne oleje






O ile pamięć mnie nie myli, to z tą maską styczność miałam już w 2013 roku. Do dziś zużyłam chyba trzy słoiczki (co jak na moją skłonność do poszukiwania nowych produktów znaczy całe mnóstwo! :)) i jestem w niej po prostu zakochana! :) Szalona wydajność, zbita konsystencja, delikatny zapach i przede wszystkim - działanie! 

O tym, jak jakie cuda wyprawia z moimi włosami przeczytać możecie TUTAJ





3. Wellness & Beauty - olejek do kąpieli o zapachu wanilii 







Ten sympatyczny olejek w niepozornej buteleczce za równie niepozorną cenę skrywa w sobie ogromną moc! :) Przede wszystkim, cudownie pachnie i aż prosi się, żeby go używać. Dobrze spisuje się na włosach, a dzięki swojej wszechstronności, można zdziałać z nim naprawdę wiele! Na pewno jeszcze nie raz znajdzie się na mojej półce. 

Jakie dobroczynne składniki w sobie skrywa i jakie zastosowania mu znalazłam? O tym wszystkim przeczytacie TUTAJ. 




4. Biały Jeleń - PRObiotic - specjalistyczna emulsja do higieny intymnej







Ten produkt znalazł się u mnie przez przypadek, dzięki uprzejmości producenta. Bardzo się z tego cieszę, bo sama pewnie nigdy bym się na niego nie zdecydowała. Biały Jeleń okazał się moim prawdziwym wybawieniem! Przywrócił komfort codziennego funkcjonowania, wyleczył z dolegliwości i nadal zapewnia mi spokój, nie tylko w te cięższe dni. ;)

O tym, co takiego zawiera w sobie ta emulsja i dlaczego już się z nią nie rozstaję pisałam TUTAJ. P.S - Produkt jest u mnie od początku listopada i mimo codziennego użytkowania, nadal została mi 1/5 butelki! :) Wydajność jest naprawdę niesamowita.





5. Receptury Babuszki Agafii - Organiczne serum do twarzy







To najmłodszy z moich ulubieńców. Trafił do mnie w grudniu, a ja już wiem, że się z nim nie rozstanę! :) Doskonale nawilża, ma wielorakie zastosowanie, piękny, naturalny skład, niską cenę, a do tego... czyś nie jest śliczne? To na pewno najpiękniejszy kosmetyk, jaki posiadam. :)

O wszystkich zaletach tego specyfiku możecie poczytać TUTAJ. 


Jak przedstawia się Wasza lista kosmetycznych odkryć minionego roku? :)
Pozdrawiam cieplutko! ♥ Nie dajcie się grypsku!

czwartek, 15 stycznia 2015

130. Moje włosy po przeszło dwóch latach włosomanii - sukcesy i aktualne problemy.


Efekt rocznego dopieszczania, olejowania i zapuszczania. :)


Hej! Do napisania tego posta zbieram się od końca listopada. Najpierw czekałam na fryzjera (zresztą, post o tym, jak moje włosy przeżyły wizytę też musiał swoje odczekać - klik), a potem czas uciekł na przedświątecznym, świątecznym i poświątecznym rozgardiaszu. Jakby jeszcze do tego dodać rozgardiasz sylwestrowy i noworoczny, to półtora miesięczne opóźnienie ze zrealizowaniem wpisu mamy jak znalazł. Uwaga, będzie przydługo.

Nie potrafię określić dokładnej daty początku przygody z włosomanią (którą teraz znacznie bardziej wolę nazywać świadomą pielęgnacją, bo z manią już przestała mieć wiele wspólnego. Nigdy nie lubiłam tego słowa. :p). Był to z pewnością koniec 2012 roku i apogeum jesiennej chandry. Postanowiłam, że czas wziąć się za siebie. Na pierwszy ogień poszły włosy, jako że nimi najłatwiej zmienić coś na szybko. I początkowo tak miało być. Szukając w internecie inspiracji na krótszą fryzurę wpadłam całkiem przypadkiem na forum wizażu. Pomału, z dnia na dzień... zaczęło się.



Wiosna 2012 r - kilka miesięcy przed włosomanią ;)


Nigdy nie miałam wielkiego parcia na długość - zdawałam sobie sprawę z tego, że moje włosy są zbyt cienkie, żeby pozwolić sobie na hodowanie ich w nieskończoność. Na zdjęciu widać, że moje włosy sięgały nieco za ramiona, a ja sukcesywnie podcinałam je, gdy zaczynały się robić zbyt długie. Od początku bardziej zależało mi na ich kondycji, na tym, by wreszcie były gładkie i miękkie. 

Minęły już ponad dwa lata. Przestałam szperać z nudów w dziale masek i odżywek na KWC, przestałam namiętnie czytać absolutnie wszystkie wątki na forum dotyczące pielęgnacji włosów. Wiecie jak to jest, pierwszą fazę włosomaniactwa powinno się leczyć. ;) Jak wygląda moje podejście do pielęgnacji teraz, co udało mi się osiągnąć przez ten czas i jakie są moje aktualne problemy i plany na najbliższy czas?



Jakoś tak to się zaczęło



Sukcesy...



Niestety, nie dysponuję porządnym zdjęciem ani z okresu przed, ani z początku walki o piękne włosy. Musimy się więc oprzeć na tym, co jakoś zdobyć się udało. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że owszem - jestem zadowolona z kondycji moich włosów. Udało mi się zażegnać wszystkie problemy z nią związane.  Poznałam swoje pasma na tyle, iż ich pielęgnacja jest teraz czymś automatycznym, czymś, co robię bez zastanowienia. Mam sprawdzone zestawy kosmetyków, po których użyciu fryzura wygląda tak samo dobrze. To duży komfort - skończył się wielomiesięczny okres, w którym każde mycie było nowym eksperymentem. Teraz po prostu wiem, czego się spodziewać i zazwyczaj się nie mylę. Z dużą skutecznością potrafię też stwierdzić, czy nowy kosmetyk będzie dla mnie odpowiedni, czy jednak lepiej go sobie odpuścić.

Problemy, które udało mi się rozwiązać w ciągu przeszło dwóch lat świadomej pielęgnacji:

  • puszenie się włosów
W zasadzie to chyba właśnie to hasło wpisane w google doprowadziło mnie na wizażowe wątki pielęgnacyjne. Puszenie się było moim głównym utrapieniem. Przez to absolutnie żadne cięcie i żadna fryzura nie wyglądała dobrze. Dziś moje włosy nawet w niesprzyjającą pogodę są gładkie i w miarę zdyscyplinowane.

  • włosy szorstkie i niemiłe w dotyku
Ten problem zażegnałam w sumie najszybciej. Moje włosy nigdy nie były zniszczone, a jedynie przesuszone, więc nie miałam zbyt trudnego zadania. Już po kilku olejowaniach i posiedzeniach z żółtym Biovaxem widziałam efekty i byłam wręcz zachwycona. :) Niestety, moje włosy były wtedy miękkie w bliżej nieopisany, kurczaczkowato-dzidziusiowy sposób, co tylko potęgowało ich puszenie się. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to wina braku odpowiedniej ilości protein.

  • włosy matowe i bez blasku
Rozwiązanie tego problemu przyszło z czasem, i to dość długim czasem. Dopiero kilka miesięcy temu zauważyłam, że moje włosy w jakikolwiek, najmniejszy choć sposób odbijają światło. Myślałam, że ich matowość jest cechą niezmienną i że po prostu taką mają strukturę. Dzięki regularnemu olejowaniu i nakładaniu serum na końcówki na niemal całą długość włosów okazało się, że jest inaczej. 


  • słabe, kruche i rozdwajające się końcówki
Dwa lata temu naprawdę nie robiłam z włosami nic, co mogłoby je niszczyć. Nie używałam prostownicy ani lokówki, nawet ich nie suszyłam. Wiązałam je na noc niemal od zawsze, bo po prostu tak mi było wygodniej. Mimo to moje końce były bardzo kruche, a włosy szybko się rozdwajały. Teraz spokojnie wytrzymują bez nożyczek i pół roku. Antidotum po raz kolejny okazało się intensywne olejowanie i zabezpieczanie pasm silikonowym serum.



(1) Grudzień 2013 r                                                                          (2) Grudzień 2014 r 



Dziś moje włosy są zdrowe na całej długości, nie puszą się, nie rozdwajają i jako-tako błyszczą. Mogłoby się wydawać, że jest super. Niestety, ma to też swoje gorsze strony...

Zakładając tego bloga miałam cichą nadzieję, że moje włosy są falowane. Luty 2014, czyli okres, w którym zdecydowałam się na stworzenie tego miejsca, prawie w całości minął mi na wertowaniu zakręconego działu na wizażu. Oglądałam zdjęcia włosów bardzo podobnych do moich, które przy odpowiedniej pielęgnacji i stylizacji zmieniały się w piękne, romantyczne fale. Moje marzenie było na wyciągnięcie ręki! Niestety, bardzo się pomyliłam. ;)



Kwiecień, maj i walka o fale ;)



Założyłam bloga, co zmusiło mnie do wielu rzeczy. Przede wszystkim do systematyczności. Bo niby jak mam dla Was napisać recenzję maski czy oleju, skoro używam go tylko jak mi się przypomni? Zabrałam się za konkretną pielęgnację, zaczęłam dokładnie analizować składy produktów. Szukałam w nowych kosmetykach tego, co dobrze działało na mnie w starych. Nauczyłam się odpowiednio używać proteinowych produktów. A włosy z tygodnia na tydzień były coraz zdrowsze i... prostsze. Marzenie o falach niestety pozostanie jedynie marzeniem, bo jak się okazało, moje włosy falować nigdy nie będą. Po prostu kiedyś były tak cienkie i uwrażliwione, że bardzo łatwo odkształcały się od gumek i innych upięć. Myślałam wtedy, że skoro po pięciu minutach w koczku mam na głowie burze loków to znaczy, że moje włosy mają tendencję do skrętu. Myślałam, że skoro ugniatanie z żelem powoduje pojawienie się lekkich fal, to jednak coś musi znaczyć. Okazało się, że jest zupełnie na odwrót. ;) 

Nie byłoby to dla mnie takie rozczarowanie, gdyby nie fakt objętości moich włosów. Rok temu byłam przekonana, że wreszcie znajdę odpowiedni sposób na wydobycie z nich skrętu. I że wiecie - będą długie, będą falować, więc nie będzie widać, że są cienkie. Jak będzie trzeba, to je mocniej wycieniuje, żeby wraz z długością skręt nie zaginął. I że tak sobie będą rosły, długie, zdrowie i falowane. 



I tak miało być ;)




Problemy...


Rosnąć urosły, zdrowe są, ale ni w ząb nie chcą falować. Wcale a wcale. I już żaden ślimak na noc, żaden koczek na skarpecie - ba! - nawet lokówka, nic nie jest w stanie zmienić tego stanu rzeczy. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby... no właśnie, wypadanie. Najpierw na początku lata, a potem w grudniu. Leciały i leciały... jakbym przynajmniej do tej pory miała za dużo na głowie. ;) Przeszło rok temu pomiar gęstości kucyka wskazywał na ponad 8 cm. Dziś jest już tylko 7,5/7,8 cm (na naolejowanych/na umytych włosach). Dla mnie to naprawdę spora strata, tym bardziej, że mój pojedynczy włos jest bardzo cienki. Może i elastyczny i mocny, ale nadal cienki. 7.8 cm cienkich, na dodatek oklapniętych z natury włosów może wyglądać dużo bardziej mizernie niż 7 cm grubych włosów. 

Tym samym wygląd mojej fryzury bardzo odbiega od tego, jaka była moja wizja rok temu. Miały być długie, luźne fale, a są długie, proste strączki. Przez ostatnie wypadanie - przerzedzone strączki. Myślę, że poniższe zdjęcie dość dobrze to obrazuje - na przestrzeni tych dziesięciu miesięcy naprawdę sporo z głowy mi ubyło. 



(1) Kwiecień 2014 r                                                                         (2) Styczeń 2015 r

Na co dzień noszę raczej upięte włosy. Związuję byle jakiego kucyka czy koka lub zaplatam luźnego warkocza. Drażni mnie to, bo nie po to tyle o nie dbałam i zapuszczałam, żeby teraz je cały czas chować, ale... ale po prostu wiem, że tak wyglądają lepiej. Po rozpuszczeniu są w porządku przez kilka godzin. Potem zaczynają oklapywać u nasady i bardzo tracą na objętości z całej długości. Sprawia to, że wydają się być jeszcze rzadsze, niż są w rzeczywistości. Po za tym wszędzie je gubię.


Plany na przyszłość...


W ciągu tego roku chcę przetestować sześć wcierek. O wszystkim dokładnie opowiedziałam Wam już w tym poście: klik klik. Liczę na to, że choć troszkę uda mi się zagęścić czuprynę. Ponadto szykuję się na większe obcięcie. Dobija mnie widok smętnych, przerzedzonych końcówek, więc niestety - będę musiała zrezygnować z pięknego cieniowania, jakie zafundowałam sobie na początku grudnia. Bardzo żałuję, że wypadanie dopadło mnie akurat tydzień po fryzjerze, a nie tydzień przed. :<

Żałuję też, że będę musiała się rozstać z ładnymi kilkoma centymetrami zdrowych włosów, ale cóż - myślę, że to nam dobrze zrobi. ;) W sumie ścięłabym włosy nieco mocniej, niż zaznaczyłam na poniższym zdjęciu, ale... jestem dość wysoka i źle czuje się we włosach krótszych niż do ramion. Z cięciem poczekam do studniówki. A potem to niech się dzieje wola nieba. :p







Może jestem nieco przewrażliwiona na punkcie ich objętości, ale mimo wszystko... naprawdę widzę, że końce są już mocno przerzedzone. Do tego jedyne włosy, jakie ściągam, to te najdłuższe. Bardzo rzadko znajduję włosa, który mógłby pochodzić z krótszej warstwy. Przez to dół fryzury staje się coraz bardziej rzadki.

Po trzech - czterech tygodniach naprawdę mocnego wypadania udało mi się - tfu tfu - nieco załagodzić sytuację. Mam nadzieję, że za niedługo wszystko wróci do normy. Mimo wszystko cięcie jest raczej nieodzowne. Chcę od razu obciąć ich nieco więcej, aby zejść z warstw i pozwolić im rosnąć od nowa. Wiem, że nie są jeszcze tragicznie przerzedzone, ale mimo wszystko cięcie na pewno wyjdzie im na dobre. Po za tym obecna długość włosów zaczyna mnie zwyczajnie męczyć. Schną całe wieki, wplątują się pod torebkę... Zobaczymy, co z tego wyniknie. ;)

A tak na koniec... co mogłabym powiedzieć dziewczynom, które dopiero rozpoczęły walkę o piękne włosy? Nie poddawajcie się! :) Czasami sama droga do osiągnięcia celu jest bardzo ucząca i ciekawa, a to, że na efekty trzeba poczekać nie oznacza, że czekać nie warto. ;) Trzymam gorąco kciuki, żeby każda z Was mogła cieszyć się najlepszą z możliwych wersji swoich włosków. :)




Kilka dni po grudniowym cięciu



Ile trwa Wasza przygoda ze świadomą pielęgnacją włosów?  A może nie rozpoczęłyście jej jeszcze na dobre? :)


Ściskam Was mocno i życzę miłego weekendu! ♥

środa, 14 stycznia 2015

129. Zagęszczam włosy,walczę o zdrową cerę... i nie tylko! Plan na 2015 rok - lista wcierek i ziół, które chcę stosować.



Hej! W niedzielę w przerwie między entym kubkiem zielonej herbaty a nauką biologii postanowiłam przygotować sobie listę wcierek i ziółek, które chciałabym stosować w 2015 roku. Na moim Instagramie (klik) trójka Czytelniczek napisała, że chętnie zobaczyłaby taką listę. Mam cichą nadzieję, że chociaż jedna z Was wyniesie z niej coś dla siebie. :) Przy sporządzaniu listy wcierek bardzo pomocny był wpis u Eter - klik, w szukaniu informacji o ziołach pomagał mi zaś poczciwy wujaszek G.






O moich postanowieniach na 2015 rok pisałam Wam już tutaj - klik klik. Wcierki uplasowały się na znamiennym pierwszym miejscu. Dlaczego tak się na nie uparłam?

Ano dlatego, że pod koniec minionego roku znów dopadło mnie okropne wypadanie, które trwa po dziś dzień. Poprzednia taka fala zaczęła się w wakacje, a skończyła się dopiero w okolicach października. Chcę jak najszybciej zahamować utratę włosów, których notabene wiele mi już nie zostało. W lutym szykuje też większe podcięcie - o tym, że moje włosy zaczęły się niesympatycznie przerzedzać pisałam w ostatniej aktualizacji - klik. A skoro już tyle włosów mi wypadło, spodziewać się można pustych, niezagospodarowanych mieszków włosowych na mojej skórze. Mam cichą nadzieję, że dzięki moim staraniom uaktywnią się, a ja wreszcie, pierwszy raz w życiu doczekam się wysypu baby hairsów. :) 

Przygotowałam listę sześciu wcierek, które chciałbym przetestować w 2015 roku. Nie zakładam, że użytkowanie każdej z nich zajmie mi 2 miesiące - po prostu zobaczę, w jakim tempie będę je zużywać i jak na nie będzie reagować moja skóra głowy. Może niektórych zużyję dwa opakowania, a innych tylko jedno. Nie zdecydowałam też o kolejności. Na pewno chciałabym to zaplanować na tyle mądrze, żeby przeplatać mocniejsze wcierki z tymi lżejszymi.








1. Joanna - kuracja wzmacniająca z czarną rzepą 


Wcierka, którą stosuję od 7 stycznia. Kupiłam ją jako pierwszą ze względu na genialny aplikator, który może mi później pomóc przy innych specyfikach. To drugie nasze spotkanie. Mam nadzieję, że tym razem spisze się lepiej. 

Skład: Aqua, Alkohol Denat., PEG-75 Lanolin, Raphanus Sativus Extract, Urtica Dioica Extract, Arcitium Lappa Extract, Humulus Lupulus Extract, Glycogen, Glycerin, Niacinamide, Panthenol, Menthol, Allantoin, Laureth-10, Citric Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Butylphentyl Methylpropinal, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Dmdm Hydantoin, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone

Cena: około 9 złotych ||  (KWC)




2. Seboradin - lotion przeciw wypadaniu włosów 


Na wizażu nie cieszy się jakimiś zjawiskowymi ocenami, ale mimo to postanowiłam ją dopisać do swojej listy. Nigdy nie stosowałam nic z tej firmy, ciekawość zwyciężyła. W aptece Ziko często widuję promocję na produkty z tej serii, więc będę polować na okazje.

Skład: Aqua, Alcohol Denat., PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Humulus Lupulus Cone Extract, Medicago Sativa Extract,Maltooligosyl Glucoside, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Diethyl Phthalate, Propylene Glycol, Butylene Glycol, PPG-26-buteth-26-PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, Apigenin, Olleanolic Acid, Biotinyl Tripeptide-1, DMDM-Hydantoin, Parfum, Citric Acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Geraniol, Citral.

Cena: około 25 złotych || (KWC)






3. Seboravit - odżywka do skóry głowy


Czytałam kilka recenzji na blogach, które dość dobrze mówiły o tym produkcie. Jest tani i stosunkowo łatwo dostępny, postanowiłam dać mu szansę zaprezentowania się na mojej głowie.

Skład: Aqua, Alcohol Denat., Raphanus Sativus ExtractPEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PanthenolArcittum Lappa Extract,Acorus Calamus Extract, Citric Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal, Buthylphenyl Methylpropional, Citronellol, Linalool

Cena: około 8 złotych  || (KWC)






4. Receptury Babuszki Agafii - Aktywne serum na porost włosów


Kilka razy już - już miałam wrzucać ten produkt do koszyka, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. Jako że należę do grona szczęściar i męczennic jednocześnie, które pod samym nosem mają wszystkie rosyjskie skarby, z dostępnością tegoż produktu problemu nie mam. W którymś miesiącu na pewno wreszcie się na nie skuszę. 

Skład: Althaea Officinalis Extract, Shizandra Chinensis Officinalis Oil, Panax Ginseng Extract, Mellissa Officinalis Leaf Oil, Arctium Lappa roqt Extract, Urtica Dioica Extract, Betula Alba Extract, Yeast Extract, Capsicum Anuum Fruit Extract, Climbazole, Allantoin, Pantothenic Acid, Neolone.

Cena: około 20 złotych (w drogerii stacjonarnie za 16zł) || (KWC)






5. Seboradin - Niger, lotion z czarną rzodkwią 


Ze wszystkich przedstawionych tutaj wcierek to on jest potencjalnie najsilniejszy. Alkohol widnieje już na pierwszym miejscu w składzie i szczerze mówiąc to trochę się obawiam, jak mój skalp zdzierży tak intensywną kurację. W związku z tym na ten preparat zdecyduję się chyba najszybciej, póki skóra nie jest jeszcze zmęczona którąś wcierką z kolei. W razie podrażnień planuję nawilżać skalp gliceryną i/lub kwasem hialuronowym.

Skład: Alcohol (and) Diethyl Phthalate (and) Propylene Glycol, Aqua, Hypericum Perforatum Extract, Pine Oil, Calamus Extract, Raphanus Nigra Extract, Coriander Oil, Thymol, Tea Tree Oil, Castor Oil, Cl 17200

Cena: około 22 złote || (KWC)





6. Anna - odżywka pokrzywowa 


Produkt, o którym pierwszy raz przeczytałam właśnie we wspomnianym wpisie Eter. Jest dość tania, dostępna na doz.pl . Ona z kolei - teoretycznie - ma najsłabszy potencjał podrażniający, więc zapewne włączę ją do akcji tuż po lotionie Niger. 

Skład: Succus Urticae, woda destylowana, alcohol denat.

Cena: 9 złotych || (KWC)




***




Tak więc przedstawia się plan na wcierki. Co z ziołami - dlaczego chcę je pić, czego oczekuję i na jakie efekty liczę? 

Półtorej roku temu zamieszkałam w internacie. Od tej pory tempo przemiany materii w moim organizmie woła o pomstę do nieba. Wieczne życie na głodzie, dojadanie nie do końca zdrowymi przekąskami w nieodpowiednich porach, zdrowa dieta w wykonaniu pań kucharek (w wielkim cudzysłowie, który nie działa na moim laptopie) i kilka innych czynników sprawiło, że pewne niezbędne funkcje życiowe zostały u mnie bardzo ograniczone. Wypróżnianie się raz na tydzień - półtorej nie jest normalną rzeczą (zwłaszcza, jeśli kiedyś robiło się to codziennie). Z reguły nie czuję się dobrze, często jestem ociężała, miewam bóle brzucha. Niestety, do końca maja nie mogę zapanować nad własną dietą i jestem skazana na jedzenie tego, co mi dają. A że w większości są to zupy na zasmażce, tłuste, ociekające olejem placki ziemniaczane i kotlety o wątpliwych walorach smakowych - na to już nic nie poradzę.  Liczę więc, że zioła choć trochę pomogą w kwestii oczyszczania organizmu, uregulowania metabolizmu i może choć ciut ciut wspomogą wcierki. Dwa lata temu naprawdę regularnie piłam skrzypopokrzywę i czułam się  wtedy świetnie. Nadszedł czas, by nieco urozmaicić swoje ziołowe menu i spróbować nowych herbatek. :)) 

Tak jak w przypadku wcierek, tak i tutaj nie zdecydowałam jeszcze o kolejności i czasie trwania poszczególnych kuracji. Będę starała się dostosować rodzaj naparów do aktualnych potrzeb mojego organizmu. Chciałabym spróbować następujących ziół:







1. Pokrzywa


Pokrzywę parzoną ze skrzypem, jak wspomniałam, piłam bardzo regularnie dwa lata temu. Obecnie kończę stare zapasy (nie sprzed dwóch lat, sprzed kilku miesięcy ;)) herbatek w torebkach i później przerzucę się na zioła w liściach. Z moich wyliczeń wynika, że herbatek starczy mi do końca stycznia - po tym czasie albo zmienię roślinkę, albo pozostanę przy pokrzywie w nowej formie. Właściwości naparu z pokrzywy:


  • działa moczopędnie, tym samym zapobiegając schorzeniom układu moczowego
  • wspomaga proces oczyszczania się organizmu, pomaga w wydalaniu toksyn
  • przyśpiesza przemianę materii (u mnie - tru!)
  • wspomaga pracę trzustki, wątroby i żółądka
  • ze względu na bogactwo mikro- i makroelementów, witamin oraz innych związków organicznych wspomaga w walce o piękną cerę, paznokcie i włosy

Jak pewnie wiecie, pokrzywa (głównie przez moczopędne działanie) może powodować wypłukiwanie się witamin z grupy B. Dlatego należy robić przerwy w jej piciu i na wszelki wypadek odstawić ją w razie wystąpienia jakichkolwiek dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Jeśli cierpicie na jakiekolwiek niedobory witamin warto zapytać farmaceutę, czy oby na pewno picie tego zioła jest dobrym pomysłem.





2. Szałwia


Już jej łacińska nazwa gatunkowa salvere, co oznacza leczyć, ratować sugeruje nam, że ta roślina ma wielką moc. ;) Stosowałam już płukanki z szałwii w celu przyciemnienia koloru, z mizernym skutkiem. (Choć tak naprawdę było ich tak niewiele, że nie powinnam zabierać głosu w tej kwestii. :P) Właściwości naparu z szałwii:

  • reguluje obfite miesiączki, zmniejsza bóle menstruacyjne  (coś bardzo dla mnie!)
  • dzięki obecności naturalnych antyoksydantów, wspomaga proces obrony organizmu przed wolnymi rodnikami (o tym, jakie to ważne dla naszej skóry pisałam TUTAJ
  • pobudza wydzielanie soku żołądkowego i żółci = ułatwia trawienie
  • działa rozkurczowo - przeciwdziała powstawaniom wzdęć i niestrawności
  • ma właściwości bakteriobójcze i grzybobójcze - polecana w przypadku nawracających infekcji dróg oddechowych
  • ogranicza potliwość, nawet tę spowodowaną zbyt intensywną pracą gruczołów dokrewnych
  • zawiera wiele minerałów, witamin z grupy A, C i B garbników i innych związków organicznych - oprócz działania zdrowotnego, pomaga także utrzymać skórę w dobrej kondycji

Myślę, iż szałwia jest dość uniwersalną rośliną, która może pomóc przy wielu dolegliwościach. Mimo wszystko, tak jak w przypadku wszystkich ziół - jeśli cierpisz na jakąś przewlekłą chorobę lub jesteś pod stałą opieką lekarza, koniecznie spytaj, czy możesz stosować takie napary! 







3. Rumianek


Sympatyczna roślina, którą spotkamy w składach wielu kosmetyków do włosów jak i do twarzy. Stosowany zewnętrznie ma działanie lekko rozjaśniające i bakteriobójcze., wspomaga proces gojenia się ran. Nadaje połysk blond włosom. Przy wcieraniu w skórę głowy zwalcza łupież i reguluje wydzielanie sebum. Jakie są właściwości rumiankowej herbatki?


  • dzięki związkom kumaryny, rumianek ma właściwości lekko uspakajające i rozluźniające, pomaga zasnąć
  • wspomaga trawienie poprzez delikatne rozluźnienie ścian przewodu pokarmowego. Pomaga w nadkwasocie żołądka
  • dzięki właściwościom rozkurczowym, łagodzi bóle brzucha spowodowane skurczem mięśni gładkich. Pomaga w kolkach, zatwardzeniach i wzdęciach.
  • działa przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, pomaga w infekcjach jamy ustnej i gardła, przyśpiesza gojenie się dziąseł
  • niektóre z jego składników wykazują działanie antyoksydacyjne (i znów KLIK

Napar z rumianku stosowany zewnętrznie może wywołać reakcje alergiczne u osób obdarzonych wrażliwą skórą, dlatego przy stosowaniu w tonikach lepiej rozcieńczyć go dodatkowo wodą i/lub dodać do niego substancji nawilżających. 







4. Fiołek trójbarwny


czyli po prostu znany wszystkim, sympatyczny bratek. Roślinka ta, tak często hodowana w przydomowych ogródkach, zawiera w sobie naprawdę wiele dobroczynnych substancji. 


  • zawartość salicylanów i flawonoidów sprawia, iż bratek uśmierza bóle, zwłaszcza reumatyczne (połączony z kompresami czy kąpielą w naparze)
  • działa moczopędnie i bakteriobójczo, dzięki czemu oczyszcza nerki. Pomocny w często nawracających infekcjach górnych i dolnych dróg moczowych.
  • wzmacnia ścianki naczynek krwionośnych i ułatwia przyswajanie witaminy C, dlatego jest polecany osobom z rozszerzonymi i pękającymi naczynkami
  • jest składnikiem preparatów na odchudzanie. Picie herbatki także powala w redukowaniu wagi - fiołek przyśpiesza metabolizm, a jednocześnie dzięki zawartości śluzów, zwiększa uczucie sytości
  • pomaga w walce z nawracającymi niedoskonałościami skóry - wspomaga metabolizm a tym samym oczyszcza organizm. Z początku może nasilać pojawienia się wyprysków, co jednak powinno ustąpić po kilkunastu dniach na rzecz zdrowej, czystej cery
  • pomaga oczyścić drogi oddechowe z zalegającego śluzu, np. przy zapaleniu oskrzeli czy zwykłym przeziębieniu

Fiołka chciałabym spróbować głównie ze względu na oczyszczanie cery, o którym wiele czytałam. O moich doświadczeniach na pewno jeszcze przeczytacie.





5. Czystek


Kolejne ziółko, o którym ostatnimi czasy zrobiło się głośno. A to wszystko dzięki jego właściwościom, których opis brzmi naprawdę zachęcająco. ;) 

  • zwalcza drobnoustroje, wspomaga więc organizm w walce z przeziębieniem, grypą i innymi dolegliwościami spowodowanymi przez bakterie i wirusy
  • związki zawarte w czystku wiążą metale ciężkie (zwłaszcza kadm) i pomagają w usuwaniu ich z organizmu. Właściwość szczególnie ważna dla palaczy i osób zmuszonych do wdychania dymu tytoniowego
  • wykazuje silne działanie antyoksydacyjne (po raz trzeci: klik) i hamuje działanie enzymu rozkładającego kolagen w skórze. 
  • dzięki oczyszczaniu organizmu z toksyn, zmienia nieprzyjemny zapach potu w bardziej neutralną woń (przydatne dla osób z problemem potliwości stóp i dłoni) 
  • pomaga w walce z trądzikiem (na podobnej zasadzie do fiołka trójbarwnego)
  • dzięki zawartości cennych związków, wzmacnia odporność organizmu 

Czystek i bratek to dwie roślinki, które najczęściej poleca się osobom z nawracającym trądzikiem. Choć nie cierpię na okropny napad wyprysków, kilka zawsze pojawić się musi. Dlatego z zaciekawieniem przyjrzę się swojej skórze i zobaczę, czy picie naparów z tych ziół faktycznie wpływa na stan cery. 





6. Żeń - szeń


Roślina, a właściwie korzeń, którego boję się najbardziej. Nigdy nie przepadałam za zapachem preparatów zawierających ekstrakt z żeń - szenia, mam jednak nadzieje, że napar z niego będzie do przełknięcia. Ze względu na szereg dobroczynnych substancji warto spróbować!

  • poprawia koncentrację, obecny jest więc w preparatach dla osób starszych. Oprócz tego jest częstym składnikiem napojów energetyzujących, ze względu na końską dawkę witamin zawartą w korzeniu żeń-szenia. Działa jak kofeina
  • stosowany w leczeniu bezsenności (przyda się) i nerwicy (przyda się x2)
  • wspomaga układ odpornościowy
  • wykazuje działanie antyoksydacyjne (jak ktoś potrzebował, to już kliknął :D)
  • przyśpiesza metabolizm, pomaga w redukcji wagi


Chińska medyna naturalna jest w nim zakochana, może i mnie się spodoba? ;) 



Tworząc listę właściwości poszczególnych ziół, korzystałam głównie z wikipedii i portali:  poradnikzdrowie.pl, zielarnia.net, portal.abczdrowie.pl. 


***







Tak jak wspomniałam, te dwie listy to tylko wstępny plan. Jeśli zauważę jakiekolwiek niekorzystne zmiany przy stosowaniu którejkolwiek wcierki czy herbatki, będzie to powód do jej niezwłocznego odstawienia.  Lista wcierek zawiera składy, ceny i linki do KWC, abyście mogły się im dokładnie przejrzeć. Może i Wam któraś z nich się spodoba i zdecydujecie się na kurację.  :) 

Może ktoś chce się dołączyć do mojego planu? Albo któryś preparat lub zioło zaciekawiło Was na tyle, że będziecie je testować razem ze mną? Koniecznie dajcie znać! :) 

Pozdrawiam cieplutko! 




źródło zdjęcia z pierwszej grafiki: klik

Linkin