Po naprawdę ubogiej czerwcowej pielęgnacji moje włosy stały się matowe, suche i skłonne do puszenia. Niejako wróciłam do sytuacji sprzed kilkunastu ładnych miesięcy. Przygotowując porównanie do poprzedniego posta sama się przeraziłam, jak kiepsko teraz wyglądają. Postanowiłam więc wrócić na dawne tory i zafundować swoim biednym kosmykom bardziej bogaty, piątkowy wieczór.
Jeszcze z dwa miesiące temu tak wyglądało każde moje mycie. Dziś użycie takiego zestawu to już święto lasu... cóż, pora wrócić do dawnych praktyk, bez dwóch zdań. ;)
Włosy obficie spryskałam wodą, a następnie wmasowałam naprawdę ogromną ilość żelu aloesowego Gorvity. Przesuszone pasma dosłownie spijały kosmetyk, nałożyłam go więc przynajmniej z trzy razy więcej, niż dawniej. Chwilkę później porządnie naolejowałam włosy sezamowym Wellness & Beauty, który z każdym użyciem coraz bardziej urzeka mnie swym zapachem.
Tak potraktowane włosy przeczesałam TT, zawinęłam w koczka za pomocą invisibobble i poszłam spać. Rano włosy były tylko troszkę wilgotne - przez te kilkanaście godzin zdążyły wsiąknąć praktycznie cały żel i olej. Byłam w szoku.
Włosy umyłam miodowym mydłem od Babuszki Agafii, a na koniec nałożyłam na około 5 minut odżywkę Syoss. Ma ładny, emolientowy skład. Nie chciałam przedobrzyć z nawilżeniem, bałam się też włączać do akcji proteiny, silikonowy Syoss okazał się więc idealny, aby zatrzymać we włosach to, co zdążyły wypić przez noc. Po kilku godzinach podsuszyłam i wymodelowałam je na dużej szczotce lokówkosuszarki.
Włosy odzyskały dawną miękkość, pokazał się nawet zapomniany przez czerwiec blask. :) Najwidoczniej nadal kochają Gorvitę, muszę więc pamiętać, aby włączyć ją do stałego repertuaru.
Cieszę się, że taki prosty zestaw i tylko jedna noc pozwoliły włosom odżyć. W ich przypadku dużo lepiej sprawdza się całonocne olejowanie niż nawet bardzo długie seanse z maską. Jeśli mam być szczera, to już ładnych kilka miesięcy nie nakładałam nic na dłużej niż 5 minut po myciu. W moim przypadku takie zabiegi kończą się jedynie przyklapem i obciążeniem, przy olejowaniu na Gorvitę włosy stają się miękkie, ale jednocześnie sypkie i sprężyste. Jeśli i Wy nie jesteście zadowolone z efektów po zmyciu maski, spróbujcie przerzucić odżywianie i nawilżanie przed mycie. ;)
A Wy, jaki macie sprawdzone sposoby na intensywne nawilżenie kosmyków? :)
Włosy masz po prostu śliczne, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Mój blog/ KLIK :))
Nie było jakoś szczególnie źle, ale teraz jest w ogóle super:) większość dziewczyn narzekała na Syossy, mnie też nie służyły, ale cieszę się, że masz po nim fajne efekty. Dla każdego coś innego;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie gdzie kupujesz żel aloesowy? :)
OdpowiedzUsuńWłosy piękne, obserwuję Twój blog od kwietnia, dzięki Tobie zdobyłam dużo cennych informacji i zaczęłam dbać o włosy :)
Pozdrawiam!
Marietta
W Krakowie bez problemu można go dostać w drogerii Pigment (Jaśmin) na Długiej oraz w aptekach Ziko. Oprócz tego najłatwiej zdobyć go na doz.pl :) Dziękuję ślicznie, bardzo się cieszę! :)
UsuńNo nawracaj się bo wstyd:D
OdpowiedzUsuńTęsknię :*
Moje wlosy nie myte od dwoch dni, powiewaja na wietrze na plazy;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę się zaopatrzyć w ten żel aloesowy :).
OdpowiedzUsuńAle masz śliczne włoski, zazdroszczę . Ja swoje muszę obciąć bo wołają o pomstę do nieba ;/
OdpowiedzUsuńChyba Ci coś te kłaczki urosły co? :D
OdpowiedzUsuńTakie jakieś długalaśne :)
Święto lasu! :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci że sama teraz szukam jakiegoś fajnego oleju, bo lniany mi się kończy. Może faktycznie spróbuję tego Wellneska? No i cieszę się że znalazłaś czas na nawrócenie się, chociaż Twoje włosy na żywo i tak robią wrażenie :D
Zauważam znaczącą zmianę od ostatniego posta na ten temat :)
OdpowiedzUsuńJest pięknie :)
Musze się zaopatrzyć w ten żel aloesowy!
OdpowiedzUsuńU mnie wręcz przeciwnie - częściej stosuję maski niż oleje, chociaż staram się, aby maski były właśnie bogate nie tylko w oleje, ale inne emolienty. Nic tak nie podbija blasku moich włosów! :-) Ostatnio bardzo polubiłam balsam marokański Planeta Organica. Jestem zaskoczona, że pozostawia włosy wygładzone i równocześnie puszyste - dziwne połączenie, którego nie znajduję w większości produktów. ;-)
OdpowiedzUsuńTakie całonocne olejowanie na humektant to genialny pomysł reanimacyjny po wakacjach. Zamiast żelu aloesowego można byłoby użyć jeszcze żelu lnianego czy domowej mgiełki aloesowej, wykonanej na bazie wody i soku z aloesu. Moja siostra często olejuje na noc i bardzo jej to służy, tak jak my ma cienkie włosy. :-)
Gratuluję dostania się na studia, życzę Ci powodzenia. Buziaki :-*
Bardzo duża poprawa od ostatniego posta ślicznie się błyszczą, niestety u mnie w mieście nie mogę dorwać żelu aloesowego :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zobacz tutaj :-)
Usuńhttp://www.doz.pl/apteka/p48900-Aloe_Vera_zel_bioaktywny_150_ml
Cudnie wyglądają Aguś! :) Widzisz, wystarczyło jedno mycie, nie było z nimi jednak tak źle ;):)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam olejować na kallosa aloe, świetnie się sprawdza, nawet dziś w ramach niedzieli tak olejowałam, a potem kallos cherry na chwilkę ;)
Widać że odżyły :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukam jakiegoś fajnego specyfiku do włosów z aloesem :D Koniecznie musze rozejrzeć się za Gorwitą :)
OdpowiedzUsuńWyglądają tak pięknie i zdrowo :)
OdpowiedzUsuńWyglądają świetnie :-) widac ze ten zestaw Ci sluzy !
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piekny kolor! Bardzo zaciekawilas mnie tym zelem aloesowym - musze o nim poczytac :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają, a kolor jakby jaśniejszy.... ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają na bardzo odżywione :)
OdpowiedzUsuńwidać, że niewiele im trzeba, żeby wyglądały pięknie :)
OdpowiedzUsuńA gdzie w Krakowie stacjonarnie można zdobyć ten żel?
OdpowiedzUsuńPiękne włosy, widać, że mega sypkie i gładkie. Jak tak przechadzam się po różnych włosowych blogach, to orientuję się, że nie przetestowałam jeszcze masy kosmetyków :D
OdpowiedzUsuńJa też po myciu staram się niewiele nakładać, bo od razu są obciążone ;/
OdpowiedzUsuń