Hej! Dziś przygotowałam dla Was spis pięciu prostych, ale bardzo przełomowych kroków, które poczyniłam w ciągu ostatnich kilku - kilkunastu miesięcy. Dzięki nim moja cera ma się o wiele lepiej, a ja jestem choć ciut bardziej zadowolona z siebie. :) Jeśli jesteście ciekawe tych małych sekretów, zapraszam dalej. Koniecznie podzielcie się też swoimi pielęgnacyjnymi odkryciami. :)
Najpierw zacznę od opisu mojej cery sprzed dokonania tychże postępów. Jeszcze rok temu moja skóra była bardzo problematyczna - zanieczyszczona w jednych partiach, przesuszona w innych. Miałam olbrzymie skłonności do przetłuszczania się, żaden podkład czy krem nie wyglądał na mojej twarzy dobrze. Do tego dochodzi problem bardzo płytko unaczynionej cery i rozszerzonych naczynek. Wyobrażacie sobie rozpaloną, czerwoną cegłę posmarowaną olejem, ze zrolowanym tu i tam podkładem i kilkoma soczystymi wypryskami? To właśnie ja sprzed roku.
Dziś jest dużo lepiej. Nie jest jeszcze idealnie, nie mogę powiedzieć, że jestem w pełni zadowolona ze stanu swojej cery. Na szczęście jednak udało mi się znaleźć rozwiązanie dla kilku gnębiących mnie problemów, dzięki czemu czuję się lepiej we własnej skórze. Obecnie to właśnie pielęgnacja twarzy jest moim priorytetem i teraz sama się sobie dziwię, że te dwa lata temu postanowiłam najpierw zabrać się za włosy. Przecież to z moją cerą od zawsze było dużo gorzej niż z nimi. ;)
Co więc do tej pomogło mi w walce z moją bardzo mieszaną cerą?
1. Wykluczenie szkodliwych składników
Krok ten poczyniłam najszybciej. Kiedy tylko dowiedziałam się o funkcji podstawowych składników w kosmetykach do włosów, postanowiłam przyjrzeć się im także w innych produktach. W ten sposób dość szybko, bo już w pierwszych fazach włosomaniactwa udało mi się pomóc także i swojej skórze. Dziś już wiem z całą pewnością, jakich składników muszę się bezwzględnie wystrzegać. Są to:
- parafina - tak często spotykana w drogeryjnych kremach do twarzy. W moim przypadku działa bardzo komedogennie. Użyta raz na jakiś czas nie czyni jeszcze aż tak wielkiego spustoszenia, ale przy codziennym stosowaniu robi mi z twarzy pobojowisko. Zaskórniki, krostki, podskórne gule i wybrzuszenia, wyprysk na wyprysku.
- alcohol denat i isopropyl alcohol - znany wszystkim włosomaniaczkom z wysuszających właściwości. Można się na niego napatoczyć nie tylko we wcierkach czy odżywkach do włosów, ale także i w kremach czy tonikach do twarzy. Co gorsza, często dodawany jest do specyfików dedykowanych cerze trądzikowej i mieszanej, którą dodatkowo wysusza, wzmagając przez to produkcję łoju i wpędzając nieuświadomionego konsumenta w błędne koło. Mnie zdarzyło się trafić na kilka kosmetyków z tymże składnikiem i w moim przypadku teoria się potwierdza. Skóra była mocno przesuszona, szorstka i nieprzyjemna. Unikam jak ognia.
- silikony - u mnie działają dokładnie tak jak parafina. Przy pierwszym użyciu takiego kremu skóra wydaje się być gładka i nawilżona, lecz już po kilku dniach pojawiają się czarne kropki i pierwsze, przebijające się przez skórę niedoskonałości. Silikonowe serum na końcówki - jak najbardziej, ale silikonom w kremach serdecznie dziękuję!
- olej kokosowy - mojej skórze bardzo nie odpowiada. Podobnie jak czynią to oleje mineralne i silikony, powoduje wysyp niedoskonałości. Zbytnio z tego powodu nie ubolewam, kokosa nie lubię pod absolutnie żadną postacią. ;)
- olej rycynowy - miałam z nim kilka nieudanych perypetii. Przy pierwszych próbach olejowania włosów postanowiłam nałożyć go też na twarz i to był olbrzymi błąd - skóra była bardzo napięta, niemal piekąca. Później kilkukrotnie przedobrzyłam z ilością rycyny wlanej do mieszanki myjącej (brzmi dziwnie? O tym później). I w tym przypadku skutek był podobny.
- SLS, SLES - i generalnie rzecz ujmując agresywne mycie, które szkodziło mi chyba najbardziej. O tym więcej przeczytacie niżej. :)
Wykluczenie tych kilku najbardziej podstawowych szkodników było moim siedmiomilowym krokiem na drodze do świadomej pielęgnacji skóry. Musiałam jakoś poradzić sobie bez nich, a nie tak łatwo znaleźć krem w rozsądnej cenie z dobrym składem bez parafiny czy żel do twarzy na łagodnym detergencie ale bez denatu. Szukając nowych kosmetyków coraz bardziej zagłębiałam się w kosmetyczne tematy, poszerzając swoją wiedzę i umożliwiając sobie kolejne odkrycia. :)
2. Krem na noc
No tak, to zdecydowanie nie było żadne wielkie odkrycie, a bardziej kwestia wyrobienia w sobie nawyku. Jeszcze kilka miesięcy temu nie widziałam większego sensu w nakładaniu kremu na noc. Robiłam to wtedy, gdy sobie o tym przypomniałam, albo gdy skóra była już wyjątkowo sucha. Kiedy już wykluczyłam wszystkie nieodpowiednie składowo kremy zaczęłam zauważać różnicę po ich zastosowaniu. Wreszcie moja skóra po kilku dniach regularnego kremowania wyglądała na promienną i wypoczętą a nie zasypaną niedoskonałościami (cudne kremy z parafiną).
Teraz muszę być naprawdę w stanie agonalnym by zapomnieć o nałożeniu kremu na noc. Pilnuję się jak mogę bo po prostu wiem, że jeśli sobie odpuszczę, to rano obudzę się z nieprzyjemną, napiętą skórą.
3. Dokładne oczyszczanie twarzy
Jeszcze rok temu żyłam w przekonaniu, że zmycie oczu tonikiem (nie, nie micelem, tonikiem) i umycie twarzy żelem podczas kąpieli w zupełności wystarczy aby oczyścić skórę. Szybko jednak odkryłam, że w ten sposób moja wrażliwa cera staje się coraz bardziej przesuszona i zanieczyszczona zarazem. Najpierw odkryłam magię dokładnego demakijażu płynem micelarnym. Wyrobiłam w sobie kolejny nawyk - zmywania całego makijażu twarzy, a nie tylko oczu i to najlepiej zaraz po powrocie do domu. Potem zaczęłam szukać takiego produktu do mycia skóry, który dawałby uczucie czystości i jednocześnie nie powodował przesuszeń.
Po długich poszukiwaniach postanowiłam wziąć sprawę we własne ręce i pokombinować ze wzbogacaniem sklepowych żeli półproduktami. Tak powstała mieszanka *Żelu facelle z nawilżaczami , która okazała się na tyle udana, że towarzyszyła mi przez kilka ładnych tygodni.
Kliknięcie w zdjęcie przeniesie Cię do posta. |
Jeśli same chcecie spróbować zrobić taką mieszankę, to postawcie na produkty, których działania jesteście absolutnie pewne. Facelle samodzielnie na mojej twarzy spisywał się nie najgorzej, a i każdy półprodukt z osobna był dobrze przebadany. Razem tworzyły całkiem zgrany zestaw, dzięki któremu uniknęłam wiecznego ściągnięcia po myciu.
Kobieta jednak zmienną jest, więc gdy okryłam na drogeryjnej półce Arnikowe mleczko oczyszczające z Sylveco, postanowiłam dać mu szansę. Choć okazało się nieco bardziej problematyczne w użyciu niż własnoręcznie kręcony żel, zostało ze mną na trzy miesiące, fundując dokładne i zarazem bardzo delikatne oczyszczenie.
Kliknięcie w zdjęcie przeniesie Cię do posta. |
Mleczko jest jakby unowocześnioną wersją tradycyjnego oczyszczania twarzy olejami. Produkt nie zawiera żadnych detergentów, a funkcję myjącą pełni w nim właśnie olejek rycynowy. Na szczęście jego stężenie nie przekracza tego tolerowanego przez moją skórę, więc nie uświadczyłam żadnych podrażnień.
Gdy jednak mleczko Sylveco sięgnęło dna postanowiłam jeszcze bardziej przyłożyć się do codziennego oczyszczania swojej skóry. I tak w odmętach internetu trafiłam na informację o myciu twarzy metodą 424. Pierwsze rezultaty zauważyłam już po kilku dniach jej stosowania! O tym, jak wygląda oczyszczanie twarzy metodą 4-2-4 pisałam Wam całkiem niedawno.
Kliknięcie w zdjęcie przeniesie Cię do posta. |
Jeśli chcesz się przekonać, na czym polega ten tajemniczo brzmiący rytuał, serdecznie zapraszam do posta na jego temat. Co prawda w ciągu ostatnich tygodni nieco zmodyfikowałam tę metodę, dzięki czemu działa jeszcze lepiej. :) Za niedługo zabiorę się za dopisanie części drugiej tego wpisu.
Jaki morał z tej przydługiej bajki? Dokładne oczyszczanie twarzy to absolutna podstawa prawidłowej pielęgnacji. Dziś, bogatsza o te wszystkie doświadczenia mogę stwierdzić, iż delikatne acz skrupulatne oczyszczanie twarzy ma dużo większe znaczenie niż wszystkie inne zabiegi. Czysta skóra to zdrowa skóra.
4. Odstawienie drogeryjnych podkładów na rzecz PODKŁADU MINERALNEGO.
Kliknięcie w zdjęcie przeniesie Cię do posta. |
Dlaczego podkład mineralny okazał się takim wybawieniem dla mojej cery? Powodów jest kilka. Pierwszym z nich jest z pewnością kwestia składów typowych drogeryjnych fluidów. Przeważnie są wypchane po brzegi silikonami i innymi zapychającymi substancjami, na co moja cera reagowała przewlekłym wysypem. Część z nich mnie podrażniała, potęgując zaczerwienienia na wrażliwej skórze. Podkłady Annabelle Minerals są wolne od wszystkich paskudztw tego świata - składają się z czterech składników, które nie zatykają porów.
Odkąd zrezygnowałam z tradycyjnych fluidów, na moim nosie jest o wiele mniej zaskórników, a cera mniej się przetłuszcza. Skóra cały dzień oddycha, no i makijaż wykonany na podkładzie mineralnym wygląda i trzyma się o niebo lepiej. :)
5. Nauka obserwacji
Wiele czasu minęło zanim w pełni zrozumiałam, że moja cera zmienia się każdego dnia. Jest bardzo mieszana i różne jej partie różnie reagują na wahania hormonów w cyklu miesięcznym, aktualny stan zdrowia czy zjedzoną przedwczoraj czekoladę. Nauczyłam się zauważać jej potrzeby i nie traktować jej całościowo. Policzki potrzebują czegoś zupełnie innego niż broda, a zaskórniki na nosie wymagają mocniejszego oczyszczania niż reszta twarzy.
Dziś już wiem, że gdy zbliża się miesiączka to szczególną wagę muszę przywiązać do stosowania antybakteryjnych produktów, a z kolei tuż po niej należy się skupić na mocnym nawilżaniu. Wiem, że ten na pozór nieszkodliwy, malutki czerwony placuszek na nosie za trzy dni zmieni się w wielkiego syfka i już dziś należy go wysmarować moją niezawodną pastą cynkową, a rano dokładnie przemyć tonikiem z szałwii. Wiem, że rozszerzony pory u mnie są oznaką odwodnienia i niemym krzykiem o serum z kwasem hialuronowym, a tłuste czoło po owulacji aż się prosi o spirulinę. Niestety, ten krok na pewno wciąż nie jest w pełni poczyniony i pewnie jeszcze wiele muszę się nauczyć. ;)
***
Jakie były Wasze przełomowe kroki w walce o piękniejszą cerę? Dzielimy któreś z odkryć, a może u Ciebie wyglądały one zupełnie inaczej? Piszcie koniecznie! :)
Pozdrawiam u progu nowego tygodnia! ♥
Warto też zajrzeć tutaj:
Zdecydowanie u mnie przełomem jest obserwacja. O cerę 'naturalnie' dbam dłużej niż o włosy i udaje mi się trzymać ja w ryzach. Najlepszym odkryciem poprzedniego roku jest Acnederm :)
OdpowiedzUsuńMuszę się przyjrzeć temu specyfikowi :)
UsuńNie lubię własnie kosmetyków z parafiną ;/ Staram się ją omijać.
OdpowiedzUsuńNajlepiej szerokim łukiem :3
UsuńJa nie używam produktów z parafiną do twarzy... staram się ich unikać :)
OdpowiedzUsuńStraszny bałagan mi robią z twarzy ;)
UsuńU mnie problemy z cerą powodują słodycze, które niestety znowu ostatnio mnie kuszą;/
OdpowiedzUsuńChyba mamy podobnie ;)
UsuńOd kiedy stosuję lekkie kremy na dzień i nawilżające serum na noc większość moich problemów zniknęła, ale nadal muszę słuchać mojej skóry i jej dogadzać :D jeszcze nie do końca wiem co i jak, ale jestem na dobrej drodze :)
OdpowiedzUsuńMoja Aga taka poukładana :D
UsuńJa nie wyobrażam sobie nie oczyścić twarzy zaraz po powrocie do domu. A kremy... Zamierzam wziąć je pod lupę niebawem, bo póki co mam ziaje (liście manuka) i zauważyłam, że mojej twarzy byłoby lepiej w duecie z innym kremem. Jednak najbardziej wstyd mi, że tak mało przykładam się do obserwacji mojej cery :c
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię siedzieć w makijażu, jeśli nie jest mi już potrzebny ;)
UsuńMoim zdaniem obserwacja reakcji własnej skóry jest bardzo istotna, dzięki niej wyeliminowałam produkty, które zupełnie mi nie służyły, takie jak toniki do twarzy zawierające alkohol. Niby podstawowa sprawa jednak wcześniej nie wpadłam na to :P
OdpowiedzUsuńMineralne kosmetyki także lepiej służą mojej cerze niż zwykłe ;)
Piąteczka :))
Usuńja przeżywam wysyp po drożdżach, troszkę się zagoiło, ale ostatnio jem dużo przetworzonej żywności po której nawet nie czuję się korzystnie (ale jem bo dobre :D) i skutkuje to sporą ilością niedoskonałości. jutro idę po owoce i wracam do koktajli! co do kosmetyków. zauważyłam, że oliwa z oliwek mi nie służy, więc odstawiłam aleppo i cera wygląda sto razy lepiej niż rok temu. lubię tę emulsję z Alterry (używałaś jej może? jest porównywalna do tego mleczka z Sylveco? :-)) podkłady również zmieniłam na mineralne i chyba nie zamierzam wracać do tych drogeryjnych. zauważyłam też dużą poprawę po regularnym używaniu peelingów na bazie korundu. moja cera lubi częste złuszczanie. jednak nie mogę wprowadzić toników do pielęgnacji, a bardzo chcę! :-)
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale z tego co kojarzę to chyba ma gdzieś wrzucony denat. :<
UsuńOlejek rycynowy jako myjadło do twarzy ? Zaciekawiłaś mnie. Bardzo fajny post, daje do myślenia. Nie oczyszczam twarzy codziennie i używam drogeryjnego podkładu, a skóra coraz gorsza :/ chyba muszę pójść za Twoim śladem i spróbować mineralnego podkładu. Nie wiesz może czy anabelle minerals ma podkłady z przewagą żółtych tonów ?
OdpowiedzUsuńTak, wszystkie podkłady o nazwie GOLDEN mają żółte tony, ja mam golden fair i jest cudowny :)
UsuńNie wierzę, do tego masz jasną żółtą karnację ? Od dziś uważniej śledzę Twoje pielęgnacyjne posty :)
UsuńTak, mam dość jasną karnację z żółtymi tonami! :D Cieszę się, że mnie znalazłaś! :)
UsuńZgadzam się, że najważniejsze jest to żeby obserwować swoją skórę bo bardzo szybko preferencje się zmieniają i to co wcczoraj było dobre dzisiaj może już nie działać ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) zwłaszcza z tak kapryśną i mieszaną cerą jak moja, to wszystko zmienia się z godziny na godzinę xD
UsuńU mnie z cerą nie jest tak źle, gdyby nie te okropne zaskórniki na nosie i po jego bokach :( Słyszałam, że Facelle pomaga się ich pozbyć, więc kupiłam (z przeznaczeniem również do włosów) i zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńFacelle zakwasza, więc możliwe, że dzięki temu może zwężać pory. :)
UsuńTrafiłaś z postem, dziś postanowiłam zadabać o swoją twarz. Z włosami nic po za regularną pielęgnacją i wydobywaniem skrętu nie robie więc stwierdziłam, że teraz twarz. Przejrzałam składy moich kosmetyków wykorzystując wiedzę włosowa i od razu odstawiłam silikony. Opracowałam pielęgnacje tymi kosmetykami które już mam i teraz szukam jakiegoś kremu do codziennego użytku bez silikonów. Możesz coś polecić?
OdpowiedzUsuńAktualnie używam kremu Ziaja Med liposomalnego do cery suchej i atopowej. Jeszcze nie zdążyłam napisać mu recenzji ale spisuje się znakomicie :) do kupienia w aptekach za około 15 złotych.
UsuńGdy czytam Twoje spostrzeżenia, całkiem jakbym czytała o sobie i swojej skórze :) Mi również bardzo pomogły oleje, OCM, firma Sylveco oraz naturalna pielęgnacja i półprodukty :) Życzę powodzenia i dalszych efektów przy pielęgnacji trądzikowej cery! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :)
UsuńPróbowałam metody 4-2-4 i przez jakiś czas było lepiej, potem nagle coś się pogorszyło. Widocznie muszę zmniejszyć ilość olejku rycynowego, może mi nie służy :)
OdpowiedzUsuńCałkiem prawdopodobne, najlepiej zaczynać od minimalnych ilości i obserwować reakcję skóry. Jaki olejek użyłaś jako bazowy? Może to też tutaj tkwi problem. ;)
UsuńŚwietny post. Mi pomogła zmiana diety
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Dieta też jest bardzo bardzo wazna, ja niestety na moją nie mam jeszce zbyt wielkiego wplywu
UsuńLubię te Twoje długie bogate wpisy :)
OdpowiedzUsuńJa miałam w okresie szkoły spore problemy z cerą, pomogła mi dopiero Izotretynoina. Teraz, odpukać, jest super, ale też oczyszczam, kremuję na noc i tak dalej :)
Bardzo się cieszę! :) Fajnie, że już poradziłaś sobie z problemami.. u mnie niestety, nadal nie jest zbyt dobrze. Ale na pewno jestem na dobrej drodze :D
UsuńSuper post! :) Wielkie dzięki, zapoznałam się po raz pierwszy z metodą 424 :) Myślę, że spróbuję, bo OCM przegrało u mnie właśnie z powodu ręcznika z mikrofibry ;)
OdpowiedzUsuńMoże wypróbuję jeszcze dzisiaj ;)
Mam nadzieję, że i Tobie przypasuje! :)
UsuńNo i przypasował - nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna! :) Swoją drogą postanowiłam wdrożyć po części i Twoje zasady...powiem szczerze, że zaczyna mi się to podobać - cerze najwidoczniej też :)
UsuńJesteś genialna :)
Jakie ladne zmiany u Ciebie Kochana :) Mialam podobnie, wraz z poczatkiem wlosowej manii i o skore zaczelam bardziej dbac, a zdobywana wiedze przeniaslam takze na pielegnacje innych partii ciala ;)
OdpowiedzUsuńI to jest ta jedna z najbardziej wartościowych stron włosomaniactwa, mimochodem zyskuje na nim całe cialo :)
UsuńWidzę, że zabrałyśmy się za pielęgnację cery w bardzo podobny sposób :) Może z tą różnicą, że ja się nie biorą za oczyszczanie olejami, jakoś mi te metody nie leżą :)
OdpowiedzUsuńTeż na początku nie mogłam sie przekonać ;)
UsuńŚwietny że tak powiem plan pielęgnacji twarzy! Bardzo mi pomoże w najbliższym czasie! Dziękuję! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się! :)
UsuńMuszę kupić nowe opakowanie Facelle, bo świetnie się sprawdzał w demakijażu, a był przy tym delikatny. Bardzo dobry post, pewnie pomoże wielu osobom :)
OdpowiedzUsuńU mnie nie sprawdzał się idealnie, ale źle też nie było ;) Dziękuję! :)
UsuńŚwietny post :) Ja bardzo lubię myć twarz facelle, jest bardzo delikatny :) Muszę w końcu wypróbować metodę oczyszczania olejami :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się u Ciebie sprawdzi :) Dziękuję pięknie! :)
UsuńZabieram się do tych olei, że już kolejny miesiąc nie kupiłam :p
OdpowiedzUsuńhttp://barbaramaciejewska.com
A ja mam cerę mieszaną (tłusta strefa T, suche policzki), płytko unaczynioną, skłonną do zanieczyszczeń. Kiedyś stosowałam dużo preparatów, sięgałam po wszystkie Garniery i inne takie. W końcu po odstawieniu tego wszystkiego skóra zaczęła wyglądać coraz lepiej. Dziś jedynie wkurzają mnie zaskórniki, z którymi walka jest strasznie monotonna, uciążliwa i niewielkie przebarwienia. Na co dzień mydełko Wardi Shan na przebarwienia, żel aloesowy firmy Gorvita, maseczka z kurkumy, a od czasu do czasu peeling (Perfecta - choć mocny albo pasta z Ziaji z serii liście manuka). Do tego szczoteczka do twarzy, zamiana zwykłego ręcznika na ręcznik papierowy jednorazowy. Czasem na duże bolące wypryski raz w miesiącu (if you know what I mean :d) używam oleju z drzewa herbacianego, punktowo. A najważniejszy punkt - odstawienie słodyczy całkowicie, picie dużych ilości wody, unikanie wszystkich gazowanych, zasłodzonych napojów i soków, w których jest masa chemii. Jak sok, to tylko swój! Zazdroszczę Ci cery, jest niezwykle promienna. ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobną cerę. :) Promiennosc mojej zależy w dużym stopniu od światła, w którym jest robione zdjęcie. Po za tym nie używam matujacego pudru (tylko pod oczy), więc czasem święci sama z siebie, ale wolę to niż płaski mat. Nie mniej jednak bardzo dziękuję. :) u mnie na zaskorniki najbardziej pomaga właśnie ta pasta Ziai, maseczka ze spirulina
Usuńi oczyszczanie 424. Obecnie używam do tego gąbki konjac, jest cudowna. :) a jaką szczoteczke Ty masz?
UsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Ja właśnie przymierzam się do tej spiruliny, ale już tyle mi się zebrało rzeczy do zamówienia, że nie wiem jak to uciągnę. :D A ja mam zwykłą szczoteczkę z Rossmanna, z firmy bebeauty, jednak trochę zafarbowała mi od kurkumy. Sama nie wiem od czego zacząć, tyle pomysłów tu znalazłam. Najpierw spirulina, a potem 424, taki sobie postawię plan. Próbowałaś maseczki z kurkumy czy ten barwnik skutecznie Cię odstraszył? :P / Sandra.
UsuńJeszcze mam pytanie. W jakich proporcjach je mieszasz? Tzn., ile ml dajesz oleju rycynowego a ile z pestek moreli? Nie ogarniam tych stężeń. :D Zauważyłaś, jak inne dziewczyny, że po masażu olejkiem pojawiają się czarne kropki na twarzy, bo skóra się oczyszcza? To mnie skutecznie zachęca :D / Sandra.
UsuńKurkumy nigdy nie próbowałam, ba, pierwsze słyszę o używaniu jej jako maseczki! :) Dziękuję, na pewno jeszcze o niej poczytam. Co do proporcji olejku, to u mnie oleju rycynowego jest około 10%. Oleje mieszam na oko, najpierw leję troszkę rycyny, a potem tak +/- 10 razy więcej olejku bazowego. ;) U mnie nie pojawiły się żadne czarne kropki, ale różnie to może bywać. Daj znać, jak już spróbujesz!
UsuńMaseczka z kurkumy ma właściwości oczyszczające, tonizujące i podobno nadaje się na walkę z przebarwieniami. Ja zawsze stosuje kurkumę z jogurtem naturalnym (ważne, bo siła kurkumy tkwi w barwniku, który wydziela się pod wpływem jogurtu), miodem i sokiem z cytryny. Mieszam i nakładać na około 20 minut. Zmywam zazwyczaj pod prysznicem. Jak będziesz próbować, to niech nie zrazi Cię ten odcień skóry. Zastosuj ją na wieczór, jak już nie zamierzasz nigdzie wychodzić. ;-) Ja zawsze zmywam pod prysznicem wodą, jak czuję, że już jej nie mam to myję twarz mydłem Wardi Shan. Potem wychodzę, osuszam twarz ręcznikiem papierowym. Odcień żółtawy skóry się utrzymuje, ale jak położysz się spać to rano nie ma po niej śladu. ;) Trzeba trochę uważać na paznokcie, na umywalkę, a zwłaszcza na ręczniki, tak na wszelki wypadek. Ja stosowałam ją w celu redukcji przebarwień, ale niestety stosowana regularnie (nawet co drugi dzień) nic u mnie nie robi, a szkoda... Dlatego czaję się na spirulinę. :D
UsuńZanim wypróbuję te metodę to trochę potrwa, ale już zapisałam, więc w swoim czasie będzie testowana. :) / Sandra.