Cześć!
Obserwując statystyki swojego bloga zauważyłam, że już kilka osób trafiło do mnie wpisując w wyszukiwarkę hasła "błędy włosomaniaczek", "jakich błędów nie popełniają włosomaniaczki" i inne, brzmiące bardzo podobnie. Niestety, do tej pory osoby te raczej nie znalazły u mnie satysfakcjonujących odpowiedzi. Mam nadzieję, że wraz z tym postem się to zmieni. :) Swoje przemyślenia opieram przede wszystkim na autopsji, a także na tym, co zauważyłam u innych blogerek i użytkowniczek forum. Nie przedłużając już, zapraszam!
Całkowite odstawienie silikonów
Bo która z nas nie oszalała kiedyś na punkcie określenia "silicone free"? Powodem tego są zapewne liczne artykuły w sieci mówiące o nadbudowywaniu się warstwy silikonów na powierzchni włosa. Wiele razy czytałam o tym, iż to właśnie one powodują, że mimo używania odżywki, włosy nadal nie są w dobrej kondycji. Silikony, wedle tych tekstów, całkowicie blokują dostęp odżywczych składników i uniemożliwiają regenerację. W rzeczywistości jest to dość dalekie od prawdy. Aby pokryć włos taką nieprzepuszczalną warstwą, trzeba by się nieźle namachać takim silikonem używanym w budownictwie. Te związki, które spotykane są w kosmetykach, są bezproblemowo zmywalne detergentami w szamponach, dla usunięcia niektórych wystarczy woda, a są i silikony lotne, które po pewnym czasie same odparowują z powierzchni włosa.
Mało tego, silikony zawarte w produktach do włosów usuwamy mechanicznie, na przykład podczas szczotkowania włosów czy ocierając je o ubrania. Włosy trą też o siebie nawzajem, pozbawiając się tej mitycznej otoczki. Jaki więc z tego wniosek? Nie warto całkowicie rezygnować z silikonów, ponieważ mądrze stosowane tylko pomagają nam w regeneracji nawet bardzo zniszczonych włosów.
Jak więc rozsądnie korzystać z silikonowej magii? Osobiście nie jestem w stanie przetrawić ich w szamponach, ale nie szczędzę sobie silikonowego serum na końcówki. Tylko dzięki niemu moje cienkie włosy wytrzymują bez rozdwojeń przez kilka miesięcy. Zawsze też mam na stanie odżywkę silikonową i bezsilikonową. Tę pierwszą używam w drugim O w OMO zawsze wtedy, kiedy mam zamiar wysuszyć włosy suszarką, iść na basen, a także wtedy, kiedy moja czupryna potrzebuje dodatkowego obciążenia. Silikony są też jak najbardziej pożądane w takich produktach, jak ochronne mgiełki do włosów. Inaczej ma się sprawa z ortodoksyjnymi CurlyGirl, ale to już materiał na osobną debatę.
Zbyt długie trzymanie maski na włosach
Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Zasada ta obowiązuje także w przypadku używania produktów do włosów. O wiele lepsze efekty uzyskamy nakładając odżywczą maskę na piętnaście minut po każdym myciu, niż raz w tygodniu na dwie godziny. Dlaczego?
Jeśli zbyt długo trzymamy na mokrych włosach maskę, możemy otrzymać efekt odwrotny do zamierzonego. Czas oczywiście jest tu mocno zależny od typu naszych włosów i od tego, cóż to za specyfik na nich spoczywa. Generalnie na większości produktów producent zaleca zmycie go po kilku minutach, Biovaxy na przykład powinno trzymać się 15 minut. Przyjmuje się, że zdrowa granica to jakieś 40 - 45 minut, trzeba wyczuć, co naszej głowie odpowiada najbardziej. Przesadzać nie należy, ponieważ możemy uszkodzić łuski włosów zbytnio je rozmiękczając. Jeśli przy okazji nakładamy na głowę czepek, ucierpieć mogą także cebulki z powodu braku dostępu tlenu. Tragedii nie ma, jeśli taki incydent zdarzył nam się raz, czy dwa, ale przy dłuższych takich praktykach włosy mogą stać się cienkie (pozbawione łusek), bardzo łamliwe i osłabione.
Uporczywe trzymanie się jednej maski, odżywki
Czasem jest tak, że trafiamy na swój absolutny hit, włosy są miękkie i błyszczące, aż chce się używać. Trzeba jednak znać umiar i umiejętnie wkomponować taką perełkę w dotychczasową pielęgnację. W innym wypadku, po pewnym czasie można znaleźć się w punkcie wyjścia.
Chodzi mi tu przede wszystkim o produkty mocno proteinowe lub mocno nawilżające. Sama wpadłam w pułapkę zbawiennego wpływu emolientów na moje włosy. Niemal całkowicie odstawiłam proteiny, bo przecież kompletnie mi nie służyły. Przez pierwszy miesiąc było super, ale potem włosy zaczęły się łamać, przesuszać, były matowe i szorstkie w dotyku. Wszystko przez to, że trzymałam się kilku nawilżających produktów, zapominając o równowadze między proteinami i emolientami. Jeśli więc dopadniemy taki wspaniały kosmetyk, trzeba dobrze przeanalizować, czego jeszcze nam potrzeba, aby spisywał się i na dłuższą metę.
Zbyt długie lub zbyt krótkie trzymanie olei
Olejowanie włosów to coś, od czego większość osób zaczyna świadomą, naturalną pielęgnację. Bo przecież pięknowłose Hinduski wcierają oleje, więc coś w tym musi być. Często jednak okazuje się, że ta metoda wcale nie przynosi tak wiele dobrego. Często sęk tkwi nie tylko w niewłaściwym dopasowaniu oleju, ale także w czasie jego kontaktu z włosami.
Nie zawsze dłuższe trzymanie oleju powoduje lepsze efekty. Niektórym włosom pasuje dosłownie kilkanaście minut, a po tym czasie zaczynają protestować. Inni preferują spanie w naolejowanych kudełkach, a mnie na przykład zdarza się latanie z olejem na włosach i po dwa dni. Nie ma sposobu lepszego i gorszego, wszystko zależy od tego, co to za olej i jakie są nasze włosy. Nie warto więc rezygnować z olejowania po kilku próbach, bo może się okazać, że ten sam olej nałożony na godzinę robi nam na głowie spustoszenie, podczas gdy po nocy uzyskujemy niesamowity efekt. :) (lub na odwrót.)
Wszystko na raz
Olej, maska (albo i pięć), mycie odżywką, trzy szampony, suplementy, skrzyp, pokrzywa, o, jeszcze jeden olej. Wcierka, peeling, nowa szczotka... i tak zaczyna się większość zmagań ze świadomą pielęgnacją. Masa wydanych pieniędzy i czasu spędzonego na wygrzebywaniu coraz to nowych sposobów z sieci. Owszem, można sobie tego oszczędzić, ale kto jest w stanie po tym, jak się wpadnie w wir? :D
Nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego rzucenie się na wszystko, co może uratować włosy nie jest zbyt dobrym pomysłem. Pal licho, jeśli coś okaże się super i nasza czupryna z dnia na dzień zaczyna coraz bardziej zachwycać. Większy problem może się zdarzyć wtedy, gdy jakiś produkt wywoła niepożądane reakcje i alergie. Używając bardzo dużo nowych rzeczy na raz trudno dojść do tego, co mogło zaszkodzić. Rozsądniej jest więc wprowadzać nowości z umiarem, podczas kuracji suplementami darować sobie ziołowe herbatki, używać jednej sprawdzonej wcierki i ewentualnie drugiej, nowej. Warto też poświęcić chwilkę na analizę składu kosmetyków, które ładujemy na włosy. Nawet jeśli się na tym kompletnie nie znamy, internet okazuje się bardzo pomocny. Dlaczego warto? Przede wszystkim dlatego, żeby nie używać na raz dwóch podobnych do siebie produktów i aby zacząć powoli kojarzyć, jakie składniki dobrze się sprawują, a jakie powodują spustoszenie.
Rezygnacja ze stylizacji
Ten problem dopadł mnie na początku walki o piękne włosy. Wtedy wydawało mi się, że nie powinnam ich w ogóle dotykać, bo jeszcze je uszkodzę, zniszczę i wszystkie starania pójdą na marne. Efekt tego był taki, iż pomimo, że włosy stawały się coraz zdrowsze, nadal wyglądały nie za dobrze. Winą tego była całkowita rezygnacja ze stylizacji. I na cóż mi miękkie włosy, skoro kompletnie się nie układały?
Generalnie uważam, że nie ma co przesadzać w żadną stronę. Codzienne prostowanie zakrawa już o delikatny odchył psychiczny, tak samo, jak nadmierna delikatność wobec swojej czupryny. Włosy są przede wszystkim ozdobą, atutem, a nie podłym potworem pożerającym całe oszczędności, robiącym w dodatku co chce i wyglądającym w zależności od humoru. Jeśli więc Twoje włosy wyglądają o niebo lepiej po wysuszeniu ich suszarką, nie ma co z tego rezygnować! Warto rozglądnąć się za lepszym modelem, posiadającym na przykład zimniejszy nawiew czy jonizację, zadbać o zabezpieczenie końcówek przed każdym suszeniem, ale po co zupełnie rezygnować z czegoś, co sprawia, że wyglądasz dobrze? :) Prostownice może zastąpić umiejętne wysuszenie na szczotce, a może wystylizowanie fal w taki sposób, że użycie czegoś do ich rozprostowania nie będzie już potrzebne? Z lokówką jest mniej problemów, podatne włosy z łatwością można zakręcić na opasce, papilotach, chusteczkach nawilżanych, związując je w ślimaczka, zwykłego koka i masę innych konstrukcji. Destrukcyjne metody warto zastąpić tymi delikatniejszymi, ale moim zdaniem nie ma co w zupełności rezygnować z układania włosów. Piękne włosy to takie, z jakimi czujesz się najlepiej.
Jakie jeszcze błędy popełniałyście? A może ominęła Was większość z tych przypadłości? :)
Dużo jest prawdy w tym, co napisałaś.. trzeba szukać produktów, metod odpowiednich dla nas, indywidualnie. :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :) Bo czasami można się nieźle przejechać na zachwalanych kosmetykach. :3
UsuńHaha, przyznaje się do kilku - np. kupienie wielu odżywek i masek naraz. Mam ilość conajmniej na 3 głowy;). Aktualnie staram się to zużyć, zanim straci ważność, i wciskam co jakiś czas mamie odlewki. Później mam plan trzymać się limitu 4 otwartych naraz, myślę, że będzie optymalnie.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście już się oduczyłam z otwierania wszystkiego na raz. :D Teraz kosmetyków do testów mam sporo, ale dzielna jestem i nie otwieram nic, dopóki mi naprawdę nie jest potrzebne. :D Właśnie u mnie limit 2 odżywki 2 maski spisuje się idealnie. :)
Usuńojj ja unikałam tak silikonów
OdpowiedzUsuńA jak ja się wściekałam, jak na zniszczonych włosach nic niesilikonowego się nie spisywało... :D
Usuń"Wszystko na raz" - oj, to ja z początku, na szczęście teraz zmądrzałam :)
OdpowiedzUsuńPrzybij piątala! :D
UsuńBardzo dobry i przydatny wpis! Widziałam już podobne na innych blogach ale tu jestem pod wrażeniem, świetnie zebrane informacje, wszystko poprawnie i logicznie napisane. Bardzo dobrze się czyta. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję! :)
UsuńRany, naprawdę ludzie trzymają maski na włosach po 2 godziny? O__o
OdpowiedzUsuńPost fajny i przydatny, ale nie do końca zgadzam się co do silikonów. Bo tak: owszem, niektóre wyparowują, inne się wymywają, ale trzeba wiedzieć które mamy w naszych kosmetykach i jak się do nich zabrać. Najpopularniejsze silikony (np dimethicon) zmywają się SLESami, a wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś używa tylko delikatnych dziecięcych szamponów i do tego ciężkiej odżywki, i zgrzyt. Co do tego, że pomagają nam w regeneracji zniszczonych włosów: jak??? Włos jako taki jest strukturą martwą i nakładając silikon na rozdwojone końcówki tylko je obklejamy. Czyli wyglądają lepiej, bo się skleją, ale tylko wyglądają. Włos nadal jest rozdwojony i po zmyciu silikonów będzie wyglądał tak samo. Niestety na zniszczone końcówki nie ma innej rady jak ich obcięcie.
Nie mówię, żeby nie używać silikonów, jeśli komuś się podoba uzyskany na włosach efekt, ale na pewno niczego nie regenerują :)
Co do silikonów, oczywiście. :) Nigdzie nie napisałam, że regenerują, tylko że mogą pomóc w regeneracji, zatrzymując wodę we włosie itd. Generalnie pisząc ten akapit wyszłam z założenia, że osoba, która panicznie się ich boi, wie co to szampon oczyszczający i że należy go od czasu do czasu użyć. ;) Nie mniej jednak dziękuje za wartościowy komentarz, który komuś może rozjaśnić sprawę. :)
UsuńW takim razie sorki, zrozumiałam, że niby regenerują. :) Hehe, jak widać nigdy niczego nie można zakładać.
UsuńNie ma sprawy. :) W sumie masz rację, poprawie się! :D
UsuńBardzo fajny post :)
OdpowiedzUsuńJa popełniłam tylko błąd `wszystko na raz` . Ale raczej w aspekcie zakupów, porobiły mi się spore zapasy, ale dzielnie je zużywam ;)
Więc wytrwałości w zużywaniu bez kupowania życzę :D
UsuńPunkt 1 i ostatni to moje dwa największe błędy. Do silikonów wróciłam z podkulonym ogonem i ze stylizacją właśnie zaczynam się poznawać :)
OdpowiedzUsuńU mnie było bardzo podobnie. :)
UsuńKatastrofą dla moich włosów jest woda (szczególnie słona) słońce i sauna...przy tych 3 czynnikach moje 'włosowe' błędy to pikuś, bo praktycznie nie mają znaczenia, ale weź człowieku zrezygnuj z przyjemności ;)
OdpowiedzUsuńW solarium nigdy nie byłam i kompletnie nie mam ochoty się wybrać, bo przeraża mnie opcja zamknięcia w jakiejś trumnie z promieniowaniem. :D A co do reszty to nie jest tak źle, zawsze można do tego dorzucić prostowanie żelazkiem (historia prawdziwa :D)
UsuńKurcze tak czytałam te post i uświadomiłam sobie ile błędów popełniam.. a myślałam, że sprawiam włosom 'radośc' a tu jednak nie..
OdpowiedzUsuńpora to zmienić!
obserwuje! :)
Cieszę się, że mogłam pomóc! :)
UsuńJa silikonów nie unikam, a nawet wydaje mi się, że moje włosy je lubią. Od jakiegoś czasu polubiłam olejowanie włosów, więc robie to przed każdym myciem, (mniej więcej co 2 dni) i od czasu do czasu nałożę jakąś maskę na włosy na dłużej :)
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze! :)
UsuńPrzydatny wpis, zwłaszcza dla osób, które dopiero wciągają się we włosomaniactwo. Tak "ku przestrodze" ;-)
OdpowiedzUsuńMiałam właśnie cicha nadzieję, że komuś takiemu będę mogła pomóc tym postem. :)
UsuńAh, pamiętam jak na początku zrezygnowałam z silikonów, bo naczytałam się, że włosy nie oddychają, są oblepione i tak naprawdę nie wiemy w jakiej na prawdę są kondycji. Brzmiało to wszystko bardzo przekonująco, więc przez pewien czas zrezygnowałam z silikonów i myłam włosy z szamponem z SLES, no i wiedziałam jakie na prawdę są moje włosy - cieniutkie, leciutkie i puszące się. No ale co z tego skoro przez brak tego "oblepienia" niszczyły się jeszcze bardziej i wyglądały strasznie. To był chyba mój największy błąd w tym całym włosomaniactwie ;)
OdpowiedzUsuńJakbym o sobie czytała! :)
UsuńFajny i przydatny post ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. :)
UsuńJa moge glownie podpisac sie pod bledem "uzywanie wszystkiego naraz" ;) Oczywiscie obecnie jest lepiej, choc, jak dopadne sie do nowosci rownie bywa ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnych rzeczy się chyba nie wyrasta. :D
Usuńoo, pamiętam ten boom z sylikonami. "włosy nie oddychają"? przecież włos jest martwy!
OdpowiedzUsuńczasami zastanawiam się kto pisze takie artykuły :D
Oj straszna była ta nagonka, teraz już się to chyba uspokoilo. :)
Usuńbardzo dobry post, trzeba samemu wyczuć czego potrzebują nasze włosy i nie przepielęgnowywać ich:D
OdpowiedzUsuńO właśnie tak. :D
UsuńRaz tez zdarzyło mi się przetrzymać maskę i włosy były po prostu oklapniete: )
OdpowiedzUsuńMnie też się to zdarzało, zwłaszcza, jak miałam dużo do roboty i po prostu zapomniałam o czepku na głowie. Wtedy też były oklapniete i takie... dziwne. :p
UsuńŚwietny wpis :). Tyle siedze juz w tym "włosomaniactwie" i ciągle dowiaduje się czegos nowego. Nie wiedziałam np o złym wpływie długiego trzymania maski na włosach :). Będę musiała to dokładnie przeanalizować ponieważ lubię siedzieć z kosmetykami na głowie nawet po kilka godz ;).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ze mogłam w czymś pomóc! :)
UsuńJa chyba najbardziej cierpię "na wszystko na raz"-aktualnie mam pootwierane 4 szampony, 2 maski, 3 odżywki, 2 sera, 2 oleje i jeszcze sama nie wiem co..
OdpowiedzUsuńJa już się trochę wyleczylam z otwierania wszystkiego naraz, ale nadal lubię chomikowac. ;)
UsuńBardzo przydatny post :) Szczególnie dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę ze świadomą pielęgnacją- wszystko opisane w prosty i przejrzysty sposób. Chyba jak u większości moim głównym błędem było "wszystko na raz" :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.: ) no jak widać sporo osób ma z tym problem. :D
UsuńJa na szczęście nie mam problemów z moimi włosami. Już wiem, co i jak długo trzymać :)
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć wprawy. :)
UsuńJa też czasem łażę 2 dni z olejowymi kudełkami :) Moim błędem który jeszcze mi się zdarza jest za duża liczba kosmetyków i zbyt szybkie zmienianie produktów bo już chcę wypróbować nowy kosmetyk i przez to zawsze zostaje mi jeszcze sporo kosmetyków na dnie.
OdpowiedzUsuńO tak, szybkie zmiany też mnie nieziemsko korcą. :x
UsuńA ja myślałam, że tylko ja łażę po 2 dni z olejem na włosach :D
OdpowiedzUsuńA jednak, jest nas więcej. :D
UsuńNa szczęście żadnego błędu z wymienionych nie popełniam, chociaż początkowy szał zakupów mi nie odpuścił, a i nie raz zdarza się, że używam 2 nowych produktów na raz, ale po czasie i tak sprawdzam każdy osobno:)
OdpowiedzUsuńniektóre zdarzało mi się popełnić ;) niektóre popełniam ciągle, ech :P za każdym razem jak coś schrzanię to będę tu zaglądać :D
OdpowiedzUsuńAleż serdecznie Cię zapraszam. :)
UsuńJa przez jakiś czas bardzo błądziłam bo za chiny nie mogłam znaleźć " włosowej siostry" Właściwie nadal nie mam żadnego stuprocentowego wzoru pielęgnacji choć przejrzałam dotąd masę blogów. A mam włosy naturalny bardzo jasny blond, niemal bezbarwne, miękkie, cieniutkie i delikatne niczym pajęcza sieć. Naprawdę niewiele rzeczy się sprawdza :/ Na przykład czesanie na sucho- niemożliwe. Koczek na noc - absolutnie nie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje świeże spojrzenie na temat!
Byłam u Ciebie nieraz i widziałam, że Twoje włoski są zupełnie inne, niż te, które się widuje na co dzień. :) Ja z moimi doszłam juz na szczęście do ładu i składu i mogę powiedzieć, że nad nimi panuję. :) Dziękuję bardzo!
UsuńBardzo mądry post :) zgadzam się ze wszystkim co napisałaś ;) nie miałam tylko pojęcia o tym, że zbyt długie trzymanie maski na włosach też może zaszkodzić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńWłosomaniaczką nie jestem, ale warto wiedzieć niektóre rzeczy :)
OdpowiedzUsuńCzasami bardzo proste rzeczy mogą znacząco wpłynąć na wygląd włosów, a chyba każda kobieta lubi, gdy jej czuprynka jest miękka i gładka ;)
Usuń