Wielkimi krokami zbliża się kalendarzowe - i oby astronomiczne! - lato. Pora więc na tradycyjną aktualizację. :) Niektórzy może pamiętają czasy, w których dodawałam je co miesiąc. Po wielkim cięciu i ograniczeniu pielęgnacji do minimum straciło to jakikolwiek sens. Myślę, że kwartalne podsumowania są ciekawsze i pokazują dużo więcej, a Wy? :)
Bez zbędnego przedłużania, pora przejść do sedna. :D Co robiłam z włosami przez ostatnie trzy miesiące? Ano, kurka, znów nic. Olejowałam może z dwa razy. Hannowałam chyba też dwa, ponadto może z trzy razy zdarzyło mi się spędzić z maską na głowie więcej niż trzy minuty. Brzmi jak scenariusz włoso-horroru, prawda? Na szczęście nie jest tak najgorzej. Włosy co prawda są przesuszone i dawno już utraciły tę cudowną miękkość, którą nie mogłam przestać się zachwycać tuż po cięciu, ale... ale gdyby mi to szczególnie przeszkadzało, to pewnie bym się wzięła w garść. ;) W porównaniu do zimowej aktualizacji, sprawa miewa się tak:
Raz też udało mi się odwiedzić fryzjera, ale straciłam wtedy dosłownie półtora centymetra. Pierwszy raz opuściłam salon z uczuciem, iż mogło być więcej. ;) Wciąż też nosi mnie na zmianę fryzury. Obecnie dobrnęłam do tej najbardziej niewdzięcznej długości świata, kiedy to włosy są za długie, żeby były krótkie i za krótkie, żeby były długie. Pamiętam, że włosomaniactwo zaczynałam właśnie z tego punktu i baaardzo chciałam, aby w magiczny sposób urosły z 5 cm.
Strasznie mnie korci grzywka (coś nowego? :p), mocniejsze cieniowanie, cokolwiek. Co myślicie?
Jeśli chodzi o kosmetyki jakich używam, mamy minimalizm pełną gębą. I to bynajmniej nie dlatego, że ograniczyłam konsumpcjonizm i uwolniłam się od złej energii ziejącej ze zbywających mi produktów... po prostu nie mam czasu ani siły nakładać nic innego. I szlag nam trafił całą otoczkę. :D
Szampon, który kocham ponad wszelkie inne i do którego znów wróciłam to aloesowa Equilibra. Pisałam Wam o nim tutaj: klik. Jeśli chodzi o maski, to tutaj mamy dwie na przemian. Toskańska z Planety Organici, którą wychwalałam Wam tu: klik (dacie wiarę, że to wciąż to samo opakowanie?) oraz czarny bezczelnie silikonowy GlissKur. Na końcówki (od dzwona, niestety) ląduje serum Pantene i/lub odżywka w sprayu GlissKur.
Może i zestaw ów nie wygląda piorunująco, ale przynajmniej działa. Włosy wciąż są stosunkowo zdrowe, dość gładkie i miłe w dotyku. Często jednak zdarza mi się umyć je samym żelem pod prysznic... bezpowrotnie minęły dni, w których miałam siły tachać swój kosmetyczny arsenał do Lubego. No nic, widać nie jest z nimi jeszcze tak najgorzej, skoro wciąż mi to nie przeszkadza. ;)
A, no i henna. Wciąż jestem zakochana w efekcie, jaki daje mi Karmelowy brąz Orientany. Obszerny post o hennowaniu pojawił się całkiem niedawno tutaj, klik.
A Wy, jak dbałyście o włosy w ciągu ostatnich miesięcy? Może odkryłyście jakieś perełki? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach! :) D
Wszem i wobec oznajmiam Wam także, iż w tym miesiącu wracam do gry! Postów będzie więcej, zdjęcia mam już nacykane, teraz tylko znaleźć czas na ich edycję i pisanie! :) Dajcie znać, o czym poczytałybyście najchętniej! :)
Ściskam,
Aga
PS.
Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi poczynaniami, zapraszam na fanpage! :)
Akysz mi z grzywką!
OdpowiedzUsuńJa swoją zapuszczam, ale nie całkiem - tylko do brody max.
Ps. Widząc tytuł się zaśmiałam, że kiedyś co miesiąc a teraz co kwartał i się nie pomyliłam :D
Dobra dobra. Może. :D
UsuńHaha, no Ty to jesteś ze mną od początku więc możesz pamiętać takie zamierzchłe czasy! :D
Bez grzywki wyglądasz ślicznie, daruj ją sobie :D
OdpowiedzUsuńNo dzięki <3
UsuńJa mam podobne rozterki-na początku włosomaniactwa włosy musiały być koniecznie olejowane przed każdym myciem, do tego raz na tydzień płukanka z rumianku, a teraz? wszystkie inne dobre włosowe nawyki zachowałam, ale te cieżko mi znowu wprowadzić na taką częstotliwość.
OdpowiedzUsuńMinimalizm-dobra rzecz, do której również dążę :)
Chyba dla każdego przychodzi taki okres wyciszenia. ;)
UsuńWłoski masz śliczne. Piękny kolorek ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPiękny masz ten kolor ;-) ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Też go bardzo lubię <3
UsuńCudowne! Kolor jeszcze lepszy niż w zimowej aktualizacji :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Może to kwestia cudownego, wiosennego światła! :)
Usuńwłosy piękne;)u mnie minimalizm całkowity od kilku miesięcy- tylko mycie odżywką+olej przed, ale włosy nie narzekają;)
OdpowiedzUsuńBo czasami mniej znaczy więcej - tekst szastany na lewo i prawo, ale ma sens :D
UsuńWidzę, że udane cięcie włosów parę miesięcy temu sprawiło, że masz ochotę dalej kombinować ze zmianą fryzury :P Mi jednak Twoje włosy podobają się w najprostszym wydaniu- długie, gładkie, lśniące, bez udziwnień :)
OdpowiedzUsuńNo tak to właśnie jest z kobitami. :D Dzięki!
UsuńJest bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńSuper wyglądasz! Podsumowania kwartalne są lepsze, sama się zaczynam ku nim skłaniać, bo męczą mnie już te comiesięczne...
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) U mnie zdecydowanie lepiej sprawdza się taka forma
UsuńLirene ma przepiękne opakowanie!
OdpowiedzUsuńNie miałam ani jednego z tych podkładów, moimi ulubieńcami są Healthy Mix i Skin Match od Astora :)
;)
UsuńWidzę,że jesteśmy na tym samym etapie włosomaniactwa ;D Też z włosami robię niewiele, ale nie napiszę że nic, bo jednak henna regularnie co 1,5 miesiąca ląduje na głowie :) I to tyle :) Ale czuję się z tym doskonale ;) Presja pięknych, długich włosów ze mnie spadła i mi lżej. No i nie muszę wozić całego arsenału produktów do chłopaka, a i tak się wycwaniłam, bo zostawiam u niego zawsze odlewki szamponu i odżywki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój kolor włosów, a długość moim zdaniem jest w sam raz :) Nic znimi nie rób! ;)
Pozdrawiam
O tak, mamy tak samo. I tak żyje mi się zdecydowanie łatwiej ;)
UsuńDziękuję! :) I również pozdrawiam
Aż korci mnie żeby pobiec po ten kolor henny ;) Aga
OdpowiedzUsuńhaha, przepraszam. Wiem, że to straszne uczucie :D
Usuń