Jak się macie dzień przed Sylwestrem? Kreacje przygotowane, makijaże i fryzury wybrane? A może macie zamiar spędzić tę jedyną noc w roku w niekonwencjonalny sposób i szałowe sukienki nie są Wam potrzebne? :) My Sylwestra spędzimy w gronie znajomych, choć jeśli mam być szczera... no dobra, może nie wypada mówić o tym, jak bardzo chce mi się leżeć i nic nie robić. ;)
Dziś pora na prawdopodobnie ostatni post w tym roku, czyli rozliczenie się z drugim komponentem zestawu profesjonalnych, fryzjerskich kosmetyków Il Salone. Moją opinię o szamponie możecie przeczytać w poprzednim wpisie, tymczasem dziś zapraszam na recenzję epickiej odżywki.
Balsam prezentuje się równie dobrze, co szampon. Porządny, gruby plastik i estetyczna szata graficzna to niestety nie wszystko. O ile w przypadku szamponu aplikacja jest bardzo wygodna dzięki dozownikowi, tak tutaj sprawa ma się już nieco gorzej. Butelka jest dość nieporęczna, a co najgorsze - naprawdę trudno wydobyć z niej produkt, nawet, jeśli jest go jeszcze całkiem sporo. Mimo lejącej się konsystencji balsam nie chce wypływać z opakowania, co zmusza nas do trzepania, ściskania i kombinowania.
Miałam nadzieję, że produkty profesjonalne spiszą się naprawdę dobrze. Liczyłam na idealnie dociążone, gładkie i miękkie włosy jak po wizycie u specjalisty (nawet kosztem świeżości włosów dnia następnego). Nie łudziłam się przy tym, że trafię na kosmetyk typowo regenerujący - ale naprawdę wolałabym mieć już w składzie same silikony, niż... nic?
Aqua, Propylene Glycol, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Myristyl Alcohol, Parfum, Imidazolidinyl Urea, Citric Acid, Phenoxyethnol, Polyquaternium-7, Etylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Lactose, Lactis Proteninum, Sodium Benzonate
Można by wymagać więcej od odżywki, której 500 ml kosztuje około 30 złotych, prawda? W składzie mamy nawilżający alkohol, emolient, gdzieś tam po zapachu - pochodną mocznika i proteiny mleczne.
Balsam spisał się słabo nawet na moich krótkich, zdrowych i mało wymagających włosach. Użyty solo powodował lekki puch i niedociążenie, bez względu na pogodę. Dobrze spisywała się jedynie do emulgowania oleju czy nałożona właśnie po olejowaniu, ale i wtedy nie zachwycała szczególnie mocno. Porównując ją nawet do wszystkim znanych Kallosów wypada po prostu blado, zwłaszcza biorąc pod uwagę relację cena-jakość...
Wydaję mi się, że odżywka ma prawo się spisać na włosach naprawdę niskoporowatych, gładkich i lejących. Wtedy może lekko nadać im objętości i delikatnie nawilżyć, ale.. ale nie wydaje mi się, żeby był to produkt warty zachodu. ;)
Miałyście okazję ją testować? Koniecznie podzielcie się swoją opinią! Ja tymczasem postaram się dodać jeszcze jeden post przed Nowym Rokiem z podsumowaniem tego Starego... odkładam więc życzenia do ów wpisu, może to mnie zmobilizuje do szybkiego działania! :)
Produkty Il Milano otrzymałam w ramach współpracy. Fakt ten nie wpłynął na moją opinię.
Nie miałam jeszcze okazji ich testować :) Szczęśliwego Nowego Roku :* Buziaki !
OdpowiedzUsuńOdżywkę mam, stoi w szafce ;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego :*
podejrzewam, że dla mnie zbyt słaby by był.
OdpowiedzUsuńJak na 30 złotych to trochę głupio, że jest taka "pusta" :D
OdpowiedzUsuńNie, nie miałam i chyba się nie skuszę, skład trochę za słaby na moje wymagające kłaczki ;)
OdpowiedzUsuńAle ciekawie poczytać o czymś nowym :D
pozdrawiam
ojj równie nieciekawy skład co szamponu ;P
OdpowiedzUsuń