Hej! :) Dziś mam dla Was nieco spóźnioną październikową aktualizację. U góry widzicie zdjęcie z dzisiaj - było już podsumowanie miesiąca w ogrodzie, w kuchni, przy ścianie, nad jeziorem i w górach, to teraz prezentuję je Wam przy Wawelu. :) Co w październiku działo się na mojej głowie, dlaczego pokochałam chłodny brąz i jaki mam plan na ostatni miesiąc przed umówioną wizytą u fryzjera? Zapraszam!
W tym miesiącu monotonia życia moich kudełków została przełamana dwoma fajnymi wydarzeniami. Zanim do nich przejdę, opowiem o październikowej rutynie. W ciągu poprzedniego miesiąca, jak od X lat, myłam włosy niemal codziennie - trzy, może cztery razy udało mi się je przetrzymać do dnia następnego, ale wtedy nadawały się tylko do związania, a tego nie lubię. O ile w kwestii oczyszczania było - jak na mnie - dość różnorodnie, bo używałam aż trzech produktów, tak odżywki i inne zabiegi były nudne. :) W tym miesiącu stosowałam:
- Garnier Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem karite, o którym mogłyście przeczytać tutaj
- Szampon - aktywator wzorstu - Receptury Babuszki Agafii - była to 100 ml próbka, pisałam Wam o niej pokrótce w ostatnim denku tutaj;
- Biovax - szampon do włosów zniszczonych z d-panthenolem i esktraktem z cynamonu - który pokazywałam w tym samym poście, w którym prezentowałam denko Babuszki. Używam jakieś dwa tygodnie i póki co, tfu tfu, jest nie bez wad, ale w porządku.
- Equilibra, odżywka do włosów z aloesem i proteinami jedwabiu - w poprzednim miesiącu (i w listopadzie zapewne też) to ona dostarczała mi protein - recenzję na pewno jeszcze przeczytacie. Używałam dwa - trzy razy w tygodniu, głównie przed myciem, a po myciu zmieszaną z innymi, emolientowymi odżywkami.
- Biovax, Maska do włosów naturalne oleje - rozpływałam się na nią już tutaj. Mój Anioł. Nic dodać, nic ująć. ;) To ona fundowała mi mocne nawilżenie, używałam dwa - trzy razy w tygodniu. Niestety sięga dna, więc od kilku dni mocno jej skąpię, bo nadeszły chude tygodnie i pustki w portfelu.
- Kallos, Maska do włosów z ekstraktem z banana - używana przed myciem, po myciu i w trakcie mycia uciekła naprawdę szybko. Pisałam o niej tutaj.
- Olej arganowy - w październiku wylądował na mojej głowie naprawdę mnóstwo razy! Nie przesadzając, olejowałam prawie co każde mycie - tak przynajmniej cztery, pięć razy w tygodniu. :) Odrębny wpis na jego temat na pewno powstanie niebawem.
Pierwszym ciekawym wydarzeniem było... zrobienie szamponetki! Wybrałam sprawdzoną już dwukrotnie Joannę, co do której miałam pewność, że wypłucze się już przy pierwszym myciu. I tak też niestety - stety się stało, pomimo tego, że ów pierwsze mycie wykonałam odżywką, w nadziei, że zachowam kolor na dłużej. Strasznie mi się podobał! Nie różnił się jakoś niesamowicie od mojego naturalnego koloru, był troszkę ciemniejszy i chłodniejszy - i właśnie dzięki temu czułam się w nim o niebo lepiej. Moje naturalne włosy mają złotawo - rudawe refleksy, które bardzo lubię, ale które podkreślają moje wypieki i rumieńce na twarzy. W tym chłodniejszym, jasnym brązie moja cera wyglądała dużo, dużo lepiej.
(1) Mój naturalny - zdjęcie z września przy oknie (2) Po szamponetce - zdjęcie także przy oknie, więc można przyjąć, że oświetlenie było takie samo |
Zdjęcia niestety są tragicznej jakości, ale kolor sam w sobie widać, mam nadzieję. :D Do farbowania mi jeszcze nie śpieszno, chciałabym poczekać z tym na pierwsze siwki. Przynajmniej wiem już, jaki kolor wybiorę - koniecznie chłodny brąz! :)
Drugim sympatycznym wydarzeniem był udany eksperyment z glinką zieloną, z okazji którego udało mi się nawet skrobnąć dla Was Niedzielę dla włosów. Jeśli przegapiłyście ten wpis, a borykacie się z oklapniętymi, skłonnymi do przetłuszczania włosami, to serdecznie Was do niego zapraszam - klik. Bardzo mnie ucieszyła objętość, jaką uzyskałam dzięki niepozornemu błotku. Jak tylko kupię odpowiednią odżywkę, to na pewno włączę ją do codziennej pielęgnacji. :)
Objętość po glince - niby nic szczególnego, ale jak na moje przyklapy - bardzo wiele! :) |
Ponadto, jak wspomniałam, dzielnie olejowałam włosy niemal przed każdym myciem. Podobnie czyniłam już we wrześniu i ta czynność weszła mi w nawyk. :) Myślę, że to dzięki temu moje włosy trzymają się w całkiem niezłej kondycji, choć nożyczek nie wdziały już naprawdę długo. Co prawda dopatrzyłam się już niemałej ilości złamanych końcówek (które notorycznie urywam, nałóg nie do wyleczenia!), ale mimo wszystko nie jest źle. Ostatnim razem obcinałam je na początku czerwca, więc od tamtej pory mają już prawo protestować.
(1) Wrzesień - zdjęcie robione w pomieszczeniu w słoneczny dzień (2) Październik - na zewnątrz w świetle zachodzącego słońca |
A tutaj przed Wami tradycyjne porównanie tego, jak włosy wyglądały miesiąc temu i jak dziś. :) Tak, jestem absolutnie pewna tego, że kolor po szamponetce pozostał bez zmian. Jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, dzisiejsze zdjęcie było robione w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, stąd te rudości na mojej głowie. Nadal jestem ciemnoblond myszą, nic się nie zmieniło. :) Dziś włosy też są w jakiś dziwny sposób wykrzywione, bo przez dłuższy czas nosiłam krzywego koka na czubku głowy (który notabene kiedyś gwarantował mi fajne fale ;))
Z takich pozytywnych aspektów - myślę, że na zdjęciu dobrze widać, że teraz moje włosy są lepiej nawilżone niż miesiąc temu. A po za tym nadal kompletnie się nie układają, a spodnie warstwy są naprawdę całkiem konkretnie przerzedzone. Wołają o nożyczki rozpaczliwym jękiem. Jeszcze miesiąc muszą poczekać. :)
Co mniej najbardziej zaskoczyło - pomimo tego, że w tym miesiącu oprócz dwóch tygodni mycia włosów szamponem - Aktywatorem wzrostu nie robiłam w celu przyśpieszenia porostu absolutnie nic, moje włosy podrosły aż 2,5 centymetra! Z niedowierzania mierzyłam je przez trzy dni z rzędu i codziennie miarka pokazywała to samo. Aktualnie mają 67 centymetrów długości i mam nadzieję, że po planowanym podcięciu szybko wrócą do takiego stanu. :) Martwi mnie tylko ich licha objętość i utrzymujące się na dość wysokim poziomie wypadanie. Mam nadzieję, że w ciągu listopada znajdę na to lekarstwo.
Przed umówioną wizytą u fryzjera chciałabym wypróbować metodę inwersji, o której ostatnio znów zrobiło się głośno w blogosferze. Mam nadzieję, że włosięta strzelą jak z bicza i strata podniszczonych końcówek nie będzie tak bolesna. Jeszcze nie wiem, jakiego olejku do tego użyję - czekam na przypływ gotówki. W każdym razie planuję któryś tydzień listopada przewisieć jak nietoperz, trzymajcie kciuki! :)
I znów napisałam posta ze dwa razy dłuższego, niż miałam zamiar.. Cóż, mam nadzieję, że tutaj dobrnęłyście. Dajcie znać, jak Wasze włoski sprawowały się w październiku i jakie fajne nowości odkryłyście, pomału kończy się mój arsenał i muszę się za czymś rozglądnąć. :)
Pozdrawiam i dużo ciepełka życzę! :)
Bardzo ładnie wyglądają Twoje włoski - widać kolosalną różnicę :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :))
UsuńWidać, że włoski są jeszcze bardziej nawilżone, niż miesiąc temu :)
OdpowiedzUsuńUrocze rudości w słoneczku :D
Szkoda, że na co dzień tak nie wyglądają :D Chociaż z drugiej strony w tak ciepłym kolorze wyglądałabym jak buraczek :D
UsuńOstatnie zdjęcie jest rewelacyjne <33
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w tej szmince ! :)
Jej, ślicznie dziękuję :D
UsuńPiękne masz te włosy :) Pielęgnacja robi swoje. Ja niestety ostatnio zaniedbałam olejowanie- nie mam czym, a i fundusze nie pozwalają na zakup jakiegoś wypaśnego oleju :D Stawiam na kremowanie.
OdpowiedzUsuńA czym kremujesz? :D Ja jakoś na dłuższą metę nie potrafiłam się do tego przekonać. ;) Dziękuję :)
UsuńZgadzam się z przedmówczyniami - piękne włosy! Właśnie wywołuję zdjęcia moich... sprzed paru tygodni. W porównaniu z Twoimi są takie siakie te moje włosy... ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :) Oj tam, moje też częściej straszą, zwłaszcza objętością. :P
Usuńwidać zmianę i odbudowę, muszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńkaylaastyle.blobspot.com/
Dzięki :)
UsuńStrasznie mi się podobałaś w tym chłodnym brązie, ale i bez niego jesteś piękna. No i moja ulubiona fotka po glince- jesteś tak cudownie słodka, że ojeja <3
OdpowiedzUsuńHaha xD Specjalnie dla Ciebie to ją wstawię jeszcze z pięć razy :D
UsuńTez bylam zadowolona z maski Biovax, ladny masz kolorek :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Ciekawi mnie tylko, który z trzech przedstawionych w poście masz na myśli :)
UsuńPrezentują się naprawdę świetne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!:)
UsuńAz by się chciało dotykać Twoje włosy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy ktoś to robi :)
UsuńPodoba mi się na ostatnim zdjęciu te włosowy nieład ;) Bardzo fajnie wyglądają! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję pięknie :)
UsuńRoznica nawilzenia jest widoczna, Twoje wlosy prezentuja sie super, do tego te rudosci w sloneczku strasznie mi sie podobaja :) Chlodniejszy braz po szamponetce rowniez bardzo ladny, ale mimo wszystko zycze, zebys dlugo czekala do tych siwusek Kochana ;) Gratuluje swietnego przyrostu i czekam na relacje "ponietoperzowa" ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Z jednej strony strasznie mnie nosi na zmianę koloru, ale z drugiej to też chciałabym mieć z tym spokój jak najdłużej się da ;)
UsuńŚliczne włosy i fajny kolor :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie mają takiej rudości jak w słońcu, bo wtedy mi się nie podobały:)
OdpowiedzUsuńU mnie też, ku mojej wielkiej radości, zapasy włosowe się zmniejszają, ale chyba jeszcze nie mogę sobie pozwolić na zakupy:)
U mnie najwyższy czas na zakupy i trochę mnie to przeraża :D O rany. :D Mnie kolor sam w sobie się podoba, ale mnie byłoby w nim nie do twarzy i to bardzo bardzo. :c
UsuńMasz genialny kolor włosów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPodziwiam, ze myjesz wlosy codziennie! Ja bym nie miala cierpliwosci, myje 2-3 razy w tygodniu i na szczescie nie mam problemow z przetluszczaniem. A koncowki to i ja nalogowo urywam ;(
OdpowiedzUsuńJuż tak się do tego przyzwyczaiłam, że jak ich nie umyję, to czuję się brudna. :D O tak, uwielbiam to :C
UsuńJa ze swoimi końcówkami też muszę lecieć do fryzjera :) Co prawda nie ma tragedii, ale całe lato ich nie podcinałam. A nie myślałaś o pofarbowaniu się na kasztanowo? Mam wrażenie, że byłoby tobie ładnie :) I świetne są te fale :)
OdpowiedzUsuńNa taki ciepły kasztan to jestem chora od ładnych kilku lat! :c Niestety,po eksperymencie z chłodną szamponetką odkryłam, jak bardzo mój naturalny, ciepły kolor podkreśla rumień na mojej twarzy. Z takim kasztanem byłabym chodzącym buraczkiem :c
UsuńŚliczne włosy!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :))
Usuńja też preferuję chłodne odcienie, tyle że blondu :D piękne masz te włosięta :)
OdpowiedzUsuńps: otagowałam Cię na moim blogu, więc jeśli zechcesz wziąć udział w zabawie, to będzie mi niezmiernie miło! :)
http://0jla.blogspot.com/2014/11/wosowe-pytaski-plan-pielegnacji-na.html
Dziękuję :) Mam nadzieję, że znajdę czas, by na niego odpowiedzieć :)
Usuńcudowne włosy, piekny kolor, mięsistość i blask!
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję! :)
UsuńPiękne gęste włosy do pozazdroszczenia :) ja coraz częściej zastanawiam się nad ścięciem moich przyklapniętych kosmyków :)
OdpowiedzUsuńW rzeczywistości niestety nie są takie gęste i też często zdarza im się tak smętnie zwisać :<
Usuń