piątek, 30 grudnia 2016

Jak minął 2016 rok?



Kolejny rok już dobiega końca, a ja zupełnie, ale to zupełnie nie ogarniam, kiedy i jak to się stało. Postanowiłam więc także i w tym roku zebrać garść wspomnień i zdjęć z minionych miesięcy :) 





1. Postanowiłam, że chcę robić to, co kocham. I tak zaczęłam malować już nie tylko siebie. ;) Co prawda póki co nie mogę nazwać tego "utrzymywaniem się z pasji", ale sam fakt tego, że inne kobiety są w stanie mi zaufać jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Przez prawie cały 2016 rok latałam po najróżniejszych sesjach, malowałam Panny Młode, dziewczyny na studniówki, na chrzciny, na wesela, do nagrań... i mam nadzieję, że dane mi będzie wciąż się rozwijać w tym temacie. :)

2. Rzuciłam pierwsze studia, bo uznałam, że nie wytrzymam psychicznie będąc na kierunku... sama. Po pierwszej sesji zostałyśmy we dwójkę, przy czym koleżanka nie chciała kontynuować od kolejnego roku tego kierunku. Myślę, że więcej tłumaczyć nie trzeba. :D Bardzo żałuję, że tak to wyszło, ale cóż - widocznie tak musiało być. Przeniesienie się na inny kierunek w obrębie wydziału bez straty roku kosztowałby mnie nieprawdopodobnie dużo nauki, stresu i zaliczeń, uznałam więc, że wolę zacząć od nowa. 

3. Rozpoczęłam kolejne - kosmetologię. Wygląda na to, że tutaj nie będzie problemu z niedoborem osób, chociaż tyle mojego szczęścia. ;) 






4. Byłam na Meet Beauty, gdzie poznałam wiele wspaniałych kobietek! Wyprawa do Warszawy (z przystankiem w Łodzi) było naprawdę fajnym przeżyciem. :) Te z Was, z którymi zdążyłam się przywitać, pomachać Wam albo się uścisnąć - gorąco pozdrawiam! :) 

5. Zwiedziliśmy z Kochanym Włochy, co było naprawdę niezapomnianą przygodą. Spędziliśmy tam 8 dni nie płacąc za ani jeden nocleg. Dwa plecaki, malutki namiot, folia życia i dużo szczęścia w łapaniu stopa - właśnie tyle potrzeba, aby zobaczyć praktycznie całe Włochy Północe za półdarmo. ;) Zwiedziliśmy tyle przepięknych miejsc i poznaliśmy mnóstwo wspaniałych ludzi, ale niestety jedyne zdjęcia jakie nam zostały to te w nowych dokumentach. W przeddzień wylotu, w samym środku Mediolanu zostaliśmy okradzeni z aparatu, dokumentów i absolutnie wszystkich pieniędzy. :D 





6. Po za tym kompletnie nie pamiętam wakacji, w większości spędziłam je w pracy, siedząc po 12 godzin 5-6 dni w tygodniu na tyłku i oglądając seriale. Z perspektywy czasu żałuję, że nie potrafiłam się zająć wtedy niczym bardziej produktywnym, choć patrząc na to z drugiej strony - niewiele zrobić bym była w stanie.

7. Po raz kolejny się przeprowadziłam, ale z roku na rok zaczyna się to robić coraz trudniejsze. Nie mam pojęcia, skąd biorą się te wszystkie pudła i kartony, i to w dodatku wypchane po brzegi. o.O 

8. Zupełnie nie potrafiłam znaleźć czasu dla bloga, ale z tego tłumaczyłam się Wam już wielokrotnie. :/ Obecnie najbardziej doskwiera mi brak aparatu (został zwinięty w Mediolanie). Bardzo boli mnie wstawianie postów z kiepskimi zdjęciami z telefonu, ale niestety, taki stan rzeczy będzie się musiał utrzymać jeszcze przez jakiś czas. 





9. Chyba trochę za wiele od siebie wymagałam, bo często sama pod sobą kopałam takie dołki, z których potem przez tydzień nie mogłam się wygrzebać. Mam nadzieję, że w ciągu kolejnych miesięcy ukrócę sobie te autodestrukcyjne zapędy. 

10. Do reszty się zaniedbałam i to muszę sobie szczerze przyznać. Obecnie od dwóch miesięcy wybieram się do co najmniej trzech lekarzy i wciąż nawet nie wybrałam numeru do przychodni, często zdarzało mi się jeść w biegu byle co i byle jak. Moja cera woła o porządną kuracje nawilżająco-złuszczającą, włosy sterczą każdy w inną stronę. Codziennie rano wciągam bezmyślnie pierwsze lepsze ubrania, które wpadną mi w ręce, wychodzę nieumalowana, nieogarnięta, często bez śniadania i tak od od kilku ładnych miesięcy. Nie brzmi to dobrze i pora wreszcie wziąć się w garść. 


W tym roku wypadło nieco mniej optymistycznie niż w poprzednim, ale mam nadzieję, że nadchodzący 2017 rok będzie dużo lepszy. :) Co prawda jakoś nie przepadam za nieparzystymi liczbami, ale może akurat ta siódemka na końcu okaże się szczęśliwa? :) 





A Wy, jak spędziliście miniony rok? Koniecznie zostawcie linki do swoich wpisów, jeśli takowe poczyniliście! :) Z tego miejsca chciałam Wam też życzyć mnóstwo zdrowia, realizacji planów i samych pięknych chwil w nadchodzącym roku! <3 

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Manicure hybrydowy z firmą Neess - Primer, Baza, Top, Karmelowa tęsknota i efekt szronu





Manicure hybrydowy towarzyszy mi nieprzerwanie już ponad rok. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez hybryd i naprawdę nie wiem, jak mogłam bez nich żyć. :D Moje bardzo cienkie i łamliwe z natury paznokcie dopiero dzięki nim mogą wyglądać naprawdę dobrze.

Ostatnio dostałam do przetestowania zestaw od firmy Neess - stosunkowo nowej na paznokciowym rynku. Oczywiście niezwłocznie zabrałam się do pracy. :) Paznokcie musiałam mocno skrócić, bo podczas gry w siatkówkę kilka boleśnie połamało mi się przy samym opuszku. Nie chciałam ich przedłużać, aby dać szansę wykazać się w pełni przedstawionym dziś produktom. Pokrótce opiszę Wam każdy po kolei i wytłumaczę, jak uzyskać zimowy efekt szronu! :)






Primer bezkwasowy - produkt, który ma przygotować naturalną płytkę na położenie żelu lub hybrydy, przy czym nie każda baza hybrydowa wymaga jego aplikacji. W ramach testów na ręce lewej użyłam primera, na prawej nie. Nie zauważyłam różnicy w utrzymywaniu się manicure ani w komforcie jego aplikacji, ale może nie jestem wyczulona na tak subtelne różnice ;) 

Baza - pierwsze zaskoczenie - wow, co za malutki, króciutki pędzelek! Nie wiem, czy tylko mój egzemplarz taki ma (pozostałe produkty mają już pędzelek z długim włosiem), ale jego specyficzny kształt bardzo pomaga przy pracy blisko skórek i żałuję, że pozostałe buteleczki nie są w taki wyposażone. Baza dobrze rozprowadziła się po paznokciu. Nie jest zbyt rzadka, nie miałam więc problemów z jej spływaniem, nawet na kciuku, którego utwardzałam wraz z resztą palców. 

Lakier kolorowy - Karmelowa tęsknota - to piękny, neutralny odcień beżu. Bardzo elegancki i nienachalny, ale to możecie ocenić sami po zdjęciach. ;) Jeśli chodzi o właściwości lakieru, to krył on pięknie przy drugiej warstwie, nie sprawiał także kłopotów przy aplikacji. Problemem natomiast było to, że.. jakby nie utwardził mi się do końca. Nie wiem jeszcze, czy to wina lampy czy lakieru (kolory innych firm nie robiły mi dotychczas takich psikusów) ale w momencie, w którym chciałam przemyć utwardzony kolor cleanerem, zmyłam praktycznie całą nałożoną wcześniej warstwę. Przy kolejnej próbie potrzymałam dłoń dłużej w lampie i było już w porządku. Na szczęście zamieniłam już starą tunelówkę na nową lampę ledową, więc na pewno dam Wam znać, jak sprawa będzie wyglądała z urządzeniem o większej mocy. :) 

Top -  również rozprowadza się bez przeszkód i na szczęście utwardza się do końca po dwóch minutach w 36 watowej tunelówce. Pozostawia warstwę dyspresyjną, wymaga więc przemycia na końcu cleanerem. Wydaje mi się, że pozostawia nieco mniej błyszczące wykończenie niż konkurencyjne marki, ale nie ustępuje im pod względem trwałości. 

Wspólną cechą wszystkich produktów jest bardzo intensywny zapach, który mnie kojarzy się z waniliowym aromatem do ciasta. Niestety, w moim odczuciu nie przemawia to na plus, zapach jest po prostu duszący.






W zestawie, który otrzymałam znalazłam także dwa pyłki. Jako miłośniczka błysku wszelakiego nie mogłam nie wykorzystać subtelnego efektu syrenki. Zasadniczo możemy używać go na dwa sposoby: wetrzeć go w warstwę dyspresyjną koloru lub posypać nim obficie nieutwardzony lakier bądź top i dopiero w takiej postaci włożyć do lampy. Aplikując pyłek w pierwszy sposób zyskujemy jednolitą taflę mieniącą się na różne kolory. Aplikując na nieutwardzony kolor mamy efekt szronu w kolorze lakieru, opalizujący tak jak oryginalna syrenka, a po aplikacji na nieutwardzony top kolor samego szronu jest mniej intensywny. Do mojego zimowego mani w stonowanych barwach wybrałam sposób aplikacji na nieutwardzony kolor. Takiego paznokcia nie pokrywamy już topem. 


Jak dotychczas moje pierwsze spotkanie z marką Neess zaliczam do umiarkowanie udanych. Piękny kolor, dobra baza i top, komfortowe w pracy konsystencje, dobra trwałość, ale i męczący zapach oraz problem z utwardzeniem. Byłabym skłonna od razu posądzić o to moją starą lampę, ale tego samego dnia utwardzałam inne, bardziej napigmentowane kolory i było wszystko w porządku. Wkrótce pojawi się drugi post z kolejną propozycją mani z tymi produktami, wtedy na pewno wspomnę co i jak z nową lampą. ;)





Macie ochotę na tutoriale krok po kroku z prostymi zdobieniami przy okazji kolejnego posta? :) I jak Wam się podoba takie zimowe, bardzo stonowane mani? Dajcie też koniecznie znać, czy mieliście już styczność z hybrydami od Neess!

Cały asortyment, wszystkie pyłki i akcesoria firmy Neess znajdziecie w ich sklepie online: neess.pl. Paletę kolorów można obejrzeć tutaj: klik.

Ściskam i do następnego!

czwartek, 1 grudnia 2016

Czy Twoja cera wie, ile ma lat? || Perfecta Fenomen C 30+


W wielu drogeriach półki z kosmetykami do pielęgnacji twarzy oznaczone są kolorowymi podziałkami z cyferkami - 20+ 30+ itd. Wskazują one, którymi produktami powinny zainteresować się Panie w danym wieku. Czy taki podział ma sens? Czy należy się nim sugerować? 

Ile masz lat? A na ile się czujesz? Często otrzymamy na te dwa pytania zupełnie inne odpowiedzi, prawda? :) Tak samo jest z naszą cerą. Wewnątrz możemy być szalonymi piętnastkami, nie oznacza to jednak, że nasza skóra także czuje się tak pięknie i młodo. Nieraz widziałam Panie około 40 z o wiele bardziej zadbaną skórą od mojej, widywałam też trzydziestolatki z takimi zmarszczkami, jakich nie widać jeszcze u niejednej babci. Jaki z tego wniosek? Starzejemy się w różnym tempie, toteż nie ma co się obrażać na dermokonsultantkę, jeśli ta zaproponuje nam krem dla cery starszej niż nasza metryka.


Dlaczego się starzejemy i co przyśpiesza ten proces?


Za cykl życiowy każdej żywej komórki, a więc i za fakt starzenia się odpowiada jeden niesamowity mechanizm - DNA. Przykra sprawa jest taka, że nie da się go oszukać, bo przecież nie jesteśmy w stanie zmienić genomu każdej komórki budującej naszą skórę. ;) Starzejemy się, bo tak chciała matka natura, bo jest to sensowne i przydatne młodszym pokoleniom. Inna kwestia to to, jak szybko się starzejemy - i na to mamy ogromny wpływ poprzez nasze nawyki i środowisko w jakim żyjemy. Skóra starzejąca się traci zdolność do wiązania wody, a co za tym idzie - wiotczeje, staje się cienka, często pojawiają się brunatne przebarwienia. Czynniki, które przyśpieszają ten proces to m.in:
  • promienie jonizujące (emitują je np. komputery i telefony!)
  • nadmierna ekspozycja na promienie UV - częste przebywanie na słońcu i w solarium
  • palenie tytoniu, życie w zanieczyszczonym środowisku
  • zła dieta, nieprawidłowa pielęgnacja




Kosmetyki dla kobiet dojrzałych zawierają więc składniki, które mają na celu naprawić to, co jeszcze się naprawić da oraz zapobiec dalszym uszkodzeniom skóry. Często są to dokładnie te same składniki, które znajdziemy w kremach dla młodszych cer, tyle że w większym stężeniu. I wiecie co? Skóra wcale się na Was nie obrazi, jeśli nałożycie na nią krem dedykowany dla osób w wieku Waszej mamy. Ona nie umie czytać etykietek i jest niewrażliwa na marketing, jest za to na tyle mądra, że pobierze sobie dokładnie tyle substancji, ile w danej chwili potrzebuje. Nie da się przenawilżyć cery (na pewno nie drogeryjnymi produktami, bo kosmetyki profesjonalne to inna broszka), nie zaszkodzimy jej też używając kremów z przeciwutleniaczami, witaminą A, E, hydroksykwasami czy kwasem hialuronowym, bo właśnie to są najpopularniejsze składniki preparatów dla cer dojrzałych. Po prostu od wielu lat ktoś wmawiał nam, że mając 29 lat powinnyśmy używać kremu z etykietką 20+, a po przekroczeniu magicznej bariery z dnia na dzień zmienić go na 30+, żeby przypadkiem się nie "postarzeć" kosmetykiem niedopasowanym do naszej cery.

Nie zachęcam w tym momencie do kupowania tylko i wyłącznie kremów do cer starszych, ale do myślenia i podejmowania świadomych decyzji. Zanim kupisz krem zastanów się, czego tak naprawdę potrzebuje Twoja cera? Jest sucha i cienka w dotyku jak papier, mimo młodego wieku tworzą Ci się już pierwsze pajączki pod oczami a naczynka są płytko położone i widoczne? A może jest grubsza, lubi się przetłuszczać, a przykre niespodzianki nie opuściły Cię wraz z końcem okresu dojrzewania? Wybierz taki krem, który ma szanse pomóc na Twoje problemy, a niekoniecznie taki, który pokrywa się z Twoim wiekiem. :)





Jako że moja cera jest cienka, wrażliwa, z tendencją do wysuszeń i przebarwień, bez wahania sięgnęłam po serię Perfecta 30+. Składa się ona z serum - booster oraz kremu na dzień i na noc. 

Booster Wyrównanie kolorytu, nawilżenie, odżywienie


Nazwa brzmi zachęcająco no i pokrywa się z moimi potrzebami. Kosmetyk ma lejącą się, pomarańczowozółtą konsystencję, a po wmasowaniu w skórę pozostawia na niej lekki film. Z tego względu fajnie nadaje się jako lekka baza pod makijaż dla osób nieprzyzwyczajonych do tłustych kremów. Generalnie produkt ten na pewno sprawdzi się dla Pań nielubiących uczucia mokrej, nakremowanej skóry. W moim wypadku prócz nawilżenia nie zauważyłam większych korzyści. Ze składu chętnie też wywaliłabym kilka rzeczy, ale w ostatecznym rozrachunku jak na drogeryjne, stosunkowo tanie serum kosmetyk ma się czym pochwalić. 


Aqua, Lecithin, Sorbitol, Ascorbyl Glucoside, Panthenol, Glucose, Trilaureth-4 Phosphate, Glycerin, Dicaprylyl Ether, Sodium Acrylates Copolymer, Lecithin, Dimethicone, Isohexadecane, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Alcohol, Terminalia Ferdinandiana Fruit Extract, Ethylhexyl Cocoate, Dimethiconol, Tocopherol, Glycine Soja Oil, Retinol, Dimethylmethoxy Chromanol, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Hydroxyacetophenone, Octadecyl Di-T-Butyl-4-Hydroxyhydrocinnamate, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Limonene, Citronellol, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Parfum, CI 16035, CI 15985.


Kosmetyku na pewno nie poleciłabym osobom o cerze z tendencją do zapychania. 



Krem na dzień i na noc - Energia i detox, głębokie nawilżenie 


Krem sprawdził się u mnie zdecydowanie gorzej od boostera. Jakoś tak nie bardzo widzę w nim sens. Filtr 6 - ok, w trakcie dnia nic nie pomoże, w nocy tym bardziej. Niby nawilża, ale nie jakoś spektakularnie, bardziej pokrywa skórę filmem. Pod makijaż się sprawdza, ale wolę już użyć samego serum. Skład też już zdecydowanie mniej mi się podoba.

Aqua, Glycerin, Cyclopentasiloxane, Polysilicone-11, Butylene Glycol, Dimethicone, Decyl Glucoside, C12-15 Alkyl Benzoate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Octocrylene, Phospholipids, Sodium Acrylates Copolymer, Lecithin, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Sorbitol, Ascorbyl Glucoside, Panthenol, Glucose, Trilaureth-4 Phosphate, Alcohol, Terminalia Ferdinandiana Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Hydroxyacetophenone, Phenoxyethanol, Octadecyl Di-T-Butyl-4-Hydroxyhydrocinnamate, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Limonene, Citronellol, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Parfum.

Znów krem ten zdecydowanie nie nadaje się dla cery tłustej i mieszanej, a przecież nawet Panie w wieku 30+ taką miewają.




Morał z dzisiaj mamy taki, żeby wybierać świadomie. Cyferki są tylko cyferkami i nie zawsze mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Kupując krem szukajmy jego składu i opinii na jego temat, starając się przy tym dopasować go do naszych potrzeb a nie wieku. 

A Wy, obraziłybyście się, gdyby ktoś chciał Wam sprzedać krem do cery starszej? Zdarza Wam się kupować takie kosmetyki? :)

Trzymajcie za mnie kciuki na jutrzejszej anatomii! Miałam się cały dzień uczyć, to sobie przypomniałam, że przecież postu dawno nie było. Na pewno znacie to z autopsji, prawda? :D 

Linkin