Nadeszło długo wyczekiwane lato, a przyjemne ciepełko nakłania do odkrywania pewnych partii ciała, które do tej pory ukrywały się pod ubraniami. Dość naturalny jest więc fakt, że zaczynamy coraz intensywniej kombinować, jakby pozbyć się włosków to tu, to tam. ;) U mnie pod tym względem najbardziej problematyczne są okolice bikini. Jak radzi sobie ten oto, ultradelikatny ponoć krem?
Krem kupujemy w zwyczajnym, kartonowym opakowaniu o przemiłej, różowej szacie graficznej. W środku czyha na nas równie różowa 125-cio ml tubka z kremem oraz szpatułka. Wszystko ładne, czyste, wytrzymałe. Szpatułka miękka i niedrapiąca, a to już spory plus. Zakrętka dobrze trzyma się tubki, a z niej z kolei nic nie wycieka. Krem ma zbitą, gęstą konsystencję i choć nie rozprowadza się go jakoś za wspaniale, moim zdaniem jest to jego atut - nałożony na skórę nie spływa po niej, grzecznie trzyma się miejsca, którego powinien pozbawić owłosienia. :)
Producent umieszcza na opakowaniu informację + 25% GRATIS. Nie mam pojęcia, na ile to prawda, a na ile chwyt marketingowy rodem z soków Costa (widziałyście kiedyś opakowaniu bez napisu 1 litr gratis? :D). Nie widziałam wersji bez dodatkowej ćwiartki tubki. :) Krem kosztował mnie niecałe 9 złotych.
Na co dzień delikatne partie ciała golę maszynką, od czasu do czasu, kiedy najdzie mnie masochistyczny humor, odpalam depilator. Funduję mi to delikatne podrażnienia, krostki i zaczerwienienia. Ratunek przynosi oliwka. Czy krem eliminuje te problemy? Niemal całkowicie!
Producent zaleca, aby krem nałożyć na pięć minut, a następnie na niewielkim fragmencie skóry sprawdzić, czy włoski są już gotowe do usunięcia. Jeśli nie, należy czekać jeszcze chwilę, ale nie dłużej, niż kolejne pięć minut. U mnie optymalny czas to sześć - siedem minut.
Krem nie powoduje podrażnień w przeciwieństwie do maszynki. Szpatułka jest miękka i delikatna, nie można się więc nią zaciąć, co często zdarza się w przypadku klasycznej jednorazówki. Depilacja jest oczywiście bezbolesna, nie ma co porównywać do mąk, katuszy i łez przy depilatorze. :p Na mojej skórze ani w trakcie zabiegu, ani po nim nie występują żadne objawy alergiczne - skóra nie piecze, nie jest zaczerwieniona, nie pojawiają się żadne niepokojące zmiany. Należy jednak pamiętać o próbie uczuleniowej przed pierwszym użyciem kremu!
Co mnie zadziwia najbardziej to fakt, iż krem faktycznie nawilża i łagodzi! Po usunięciu włosków skóra jest miękka i miła w dotyku. Nic nie swędzi. Naskórek się nie łuszczy, wszystko jest gładkie i przyjemne. :)
Wady? Niestety tak. Mimo deklaracjom, krem nie spowalnia odrastania włosów. Czasami zdarza się, że kilka pojedynczych, grubszych skubańców nie poddają się tak łatwo i takie niedobitki delikatnie usuwam maszynką.
Mimo wszystko polecam. :) Krem daje wytchnienie delikatnej skórze od drażniących maszynek, a jednocześnie pozwala się cieszyć miękką, nawilżoną i - a o to nam przecież chodzi - gładka skórą, gotową na plaże! :)
Czego używacie do usuwania włosków z delikatnych partii ciała? Testowałyście jakieś kremy do depilacji? :) Dajcie znać, jak się u Was sprawowały!
P.S
Przypominam o rozdaniu! :) Do zgarnięcia m.in suchy szampon Batiste oraz krewniak mojej najulubieńszej odżywki z Auchana :D Po kliknięciu w banner przeniesiesz się do posta z konkursem. Serdecznie zapraszam!
Wszystkie kremy do depilacji, których miałam przyjemność używać miały koszmarny zapach ;) i strasznie się nudziłam przez te kilka minut, dlatego wolę jednak maszynki :)
OdpowiedzUsuńTen pachnie dość neutralnie, więc nie jest źle. :D Ja w tym czasie nakładam maskę na twarz albo włosy, albo czytam ebooka na telefonie.Musi to wyglądać dość śmiesznie. :D
UsuńKilka lat temu użyłam raz kremu do depilacji i nie dość, że strasznie śmierdział, a zapach utrzymywał się nawet po umyciu pachnącym żelem, to również nie usuwał włosów. Chyba dlatego się zraziłam do kremów do depilacji :)
OdpowiedzUsuńW takim wypadku się nie dziwię - ja używałam jeszcze jednego z Joanny i nie wspominam go najlepiej, ale tragedii też nie było :)
UsuńMam złe doświadczenia z kremami do depilacji. Wszystkie których używałam pachniały tragicznie a z usuwaniem włosków też było różnie.
OdpowiedzUsuńTen akurat pachnie podobnie do takich drogeryjnych szamponów typu Elseve. :d
UsuńRównież mam złe doświadczenia z kremami do depilacji, ale ten wydaje się być fajnym i może warto zaryzykować i go wypróbować :) Eveline robi coraz więcej fajnych produktów :D Pozdrawiam serdecznie :) I dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie! :) W sumie zbyt dużego doświadczenia z tą marką nie mam - ten krem jest całkiem ok, ale np. ich tusz już średnio mi podpasował. I to by był chyba koniec naszej przygody. ;)
UsuńMnie jakoś nie przekonują te kremy i do tego ten dziwny zapach. Najważniejsze, że Tobie się podoba :)
OdpowiedzUsuńTeż się ich zawsze bałam :D
UsuńChetnie kiedys po niego siegne, bo nie mam patentu na usuwanie wloskow z delikatnych partii ciala ;)
OdpowiedzUsuńSpróbować warto, w ostateczności 10 zł to jeszcze nie majątek. ;)
Usuńa używałam kremów z Veet i nie usuwał wszystkich włosów co mnie denerwowało, bo musiałam poprawiać maszynką :/ Jeśli ten usuwa wszystkie włoski bez poprawiania to chętnie go wypróbuję! :)
OdpowiedzUsuńTeż czasami mu się zdarza coś opuścić, ale to przeważnie wtedy, kiedy ja się za bardzo zapuszczę i zostawiam mu sporo do usunięcia. Używany regularnie daje radę ;)
UsuńNiestety tego typu produkty mnie uczulają. :(
OdpowiedzUsuńO kurcze, w takim razie nie ma co ryzykować z następnymi :/
Usuń