Hej! Na wstępie chciałam Was raz
jeszcze przeprosić za moją blogową martwicę. Kurczę, mam
wrażenie, że co najmniej co trzeci post zaczynam w ten sposób. :D
Od ponad tygodnia cierpię na brak dostępu do Internetu. Sytuacja
zmieni się dopiero po Nowym Roku, ale postaram się, żeby coś
jednak do tej pory jeszcze się pojawiło. ;)
Dziś mam dla Was kolejną niedzielę
dla Włosów. Kolejną, bo już 11, chociaż poprzednia pojawiła się pod koniec października – wtedy bohaterem głównym była
zielona glinka. Klik. Oczywiście to nie jest tak, że między tymi
postami nie robię nic z włosami – po prostu robię to, co zawsze
i uważam, że nie ma sensu pisać o tym, że nałożyłam olej i
odżywkę, bo robię to codziennie. Dziś wreszcie znalazłam czas na
to, żeby wprowadzić do włosowej rutyny jakieś fajerwerki. A były
to.. tytułowy mleko i miód. :)
- Włosy dokładnie oczyściłam z pomocą szamponu familijnego, który w składzie nie ma praktycznie nic oprócz detergentów. Ostatnio moje włosy dostają całą masę silikonów (o mojej zimowej pielęgnacji pisałam tutaj), więc mocne mycie jest im naprawdę potrzebne.
- Umyte włosy wsadziłam do miski z mlekiem. Była tam niecała jedna szklanka. Potrzymałam je tam minutkę, po czym – nie spłukując – zaczęłam odciskać mleko, ugniatając przy tym włosy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam całkiem ładne spiralki! Czuję, że następna niedziela będzie mleczną próbą wydobywania skrętu. ;)
- Na włosy, na których pozostała jeszcze resztka mleka, naniosłam troszkę odżywki do włosów suchych od Białego Jelenia. Była to naprawdę znikoma ilość, użyta bardziej po to, żeby łatwiej zmyć to, co nałożyłam tuż po odżywce.
- A tuż po odżywce nałożyłam łyżkę miodu zmieszaną z łyżką oleju. Mój miód miał konsystencję zmarzniętego masła, więc przed aplikacją podgrzałam mieszankę leciutko w mikrofali. Zarówno olej jak i miód tracą swoje właściwości w wysokiej temperaturze, więc trzeba uważać, żeby nie nagrzać ich zbyt mocno!
- Na skalp nałożyłam zieloną glinkę francuską rozrobioną w wodzie. Niestety, nie miałam jej na tyle, żeby nałożyć ją dokładnie na całą głowę, więc skupiłam się głównie na obszarze nad czołem. W międzyczasie na twarz nałożyłam spirulinę (cudotwórczy rybi smordek, klik) Cała mieszanka spędziła na mojej głowie niecałe 20 minut.
- Następnie, już pod prysznicem i po namoczeniu włosów, rozprowadziłam na nich maskę Kallos Color (o której pisałam Wam już tutaj) celem zemuglowania mieszanki oleju z miodem.
- Chwilkę później włosy i skórę głowy bardzo dokładnie wymyłam szamponem z bawełną od Białego Jelenia (z tej samej serii, co nakładana wcześniej odżywka – na pewno jeszcze o niej przeczytacie). Już po zmyciu piany czułam, że włosy są dobrze odżywione.
- Po zmyciu szamponu ponownie nałożyłam Kallosa Color. Mokre włosy związałam podróbką Invisibooble, żeby nie spłukać niechcący maski i wykonałam peeling całego ciała z pomocą pewnej bardzo fajnej rękawicy, o której muszę Wam kiedyś napisać. Maskę trzymałam jakieś pięć minut.
- Po tym czasie spłukałam Kallosa i dosłownie na chwilkę nałożyłam silikonową maskę kakaową z Ziai, którą dostałam w prezencie od Gumi, a którą polecałyście mi do dociążania włosów. Potrzymałam ją na włosach kilka chwil i spłukałam zimną wodą.
- Po wyjściu spod prysznica i odsączeniu z włosów wody za pomocą bawełnianej koszulki, naniosłam na nie sowitą porcję serum do końcówek z Garnier Goodbye Damage i pozwoliłam im schnąć samodzielnie przez kilkadziesiąt minut. Później lekko wilgotne włosy dosuszyłam suszarką.
Po całym tym, naprawdę skomplikowanym
jak na mnie seansie, włosy wyglądają tak:
Są miękkie, dociążone, ale przy tym bardzo sypkie. Nieco się uniosły i wyglądają na trochę gęstsze, niż są w rzeczywistości. :) Efekt jak najbardziej na plus! Następnym razem postaram się dłużej potrzymać na głowie mieszankę miodu z olejem - gdy moje włosy były bardziej przesuszone niż obecnie, taki zabieg działał na nich cuda. :)
Jak tam Wasze poświąteczne niedziele? Co tym razem wylądowało na Waszych głowach? :)
Jak patrzę na Twoje włosy - to marzy mi się cieniowanie :)
OdpowiedzUsuńMoje bez takiego cięcia przy tej długości są martwe. :D
UsuńSporo tego :) Twoje włosy wciąż zachwycają.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie! :))
UsuńPrzy Twojej niedzieli, moja składająca się z resztek dwóch masek jest niczym ;O Kallosa Color nie mialam, chyba muszę się rozejrzeć w ogóle za nowymi zapasami, bo wykończyłam wszystko przed wylotem do Polski. Włosy wyglądają pięknie!
OdpowiedzUsuńMuszę przeprowadzić ten zabieg na swoich włosach ;)
OdpowiedzUsuńWyjątkowo ładnie wycieniowane włosy,nie ma efektu piór :D Pięknie wyglądają! :**
OdpowiedzUsuńMoim włosom też muszę zrobić takie spa ;d bo zazwyczaj szybko: olej, maska/odżywka i szampon ;p a jak czasu brak to i bez oleju a czasem nawet sam szampon ;p
OdpowiedzUsuńMasz przepiękne włosy :)
OdpowiedzUsuńSpa na bogato ;) nigdy nie uzywalam mleka do wlosow, musze kiedys wyprobowac ;)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe SPA ! :-)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś wypróbuję ten sposób,tylko muszę miód kupić. Bardzo ładnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj nałożyłam olej,pod olej glicerynę, później umyłam i Garnier AiK. Miała być maska, ale źle się czułam i myślałam tylko o tym abym wskoczyć pod kołdrę ;)
No jakie śliczne! Ja swoje nadal trzymam z olejem, więc wiesz jak jest :D może wieczorem pyknę im maseczkę :)
OdpowiedzUsuńWyglądają zachwycająco :)
OdpowiedzUsuńCzyzby Kessa ;)? Osobiscie sie na zachwycam ;)
OdpowiedzUsuńWlosy wygladaja swietnie, musze wreszcie wyprobowac mleko w pielegnacji :)
Naprawde mnostwo produktow uzylas, czytajac myslalam, ze sie nigdy nie skonczy;)
OdpowiedzUsuńLubię kłaść mleko na włosy, ale w ten sposób jeszcze tego nie robiłam. Oleju raczej nie nakładam solo, a połączenie go z miodem wydaje się bardzo kuszące :)
OdpowiedzUsuńChyba wypróbuję to serum do końcówek z Garniera, bo straciłam cierpliwość do jedwabiu z Green Pharmacy. Kolejne opakowanie przecieka, a ja z racji tego, że ciągle na walizkach po prostu nie znoszę widoku upaplanej ciągle kosmetyczki :).
OdpowiedzUsuńSporo tego. Kiedyś nalozylam na włosy mleko do wydobycia skrętu. Potrzymalam Jakis czas, niestety skręt był znikomy :(
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podoba mi się kolor Twoich włosów. Bardzo naturalny. A co do zabiegu, to ja ostatnio zupełnie nie mam ochoty na robienie domowych masek. Kupiłam za to bananową i jagodową Kallosa, i jak tylko do mnie trafi to zabieram się za testy :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku! :)
Ciekawy ten pomysł z mlekiem :) nie przyspieszył Ci przetłuszczania?
OdpowiedzUsuńMuszę wkońcu wypróbować mleko w pielęgnacji włosów :) Tylko boje się jak moje wybredne włosy na nie zareagują :)
OdpowiedzUsuńA Twoje jak zwykle są przepiękne! :) :*
czemu moje tak nie wyglądają:(
OdpowiedzUsuńPiękne są! :) Ale po tylu zabiegach nie ma się co dziwić :)
OdpowiedzUsuń