piątek, 20 stycznia 2017

TAG: Wszystko o cieniach!





Swego czasu po YouTubie krążył tag wszystko o różach. Idea bardzo mi się spodobała, ale że sama za różami kompletnie nie szaleję... postanowiłam przerobić go w taki sposób, żebym mogłabym się wykazać. :) 

Uwielbiam cienie! Jest to jeden z tych produktów, których zawsze mi mało i których zakup sprawia mi najwięcej radości. Dawno już chciałam Wam jakoś zgrabnie opowiedzieć o tych, które kocham najmocniej i o tych, za którymi nie przepadam.  Ten tag jest chyba najlepszą ku temu okazją, więc..  Zapraszam! :) Jeśli któraś z paletek wpadnie Wam w oko i chcielibyście zobaczyć makijaż z jej użyciem, koniecznie dajcie znać w komentarzach! 

1. Najlepsze opakowanie

Pierwsze co mi przyszło do głowy to palety magnetyczne. Sama mam trzy: Viperę oraz dwa GlamBoxy. Ta pierwsza dzielnie służyła mi ponad rok, jednak w końcu przegrała nierówną walkę z pozostałą zawartością kufra, po za tym zwyczajnie stała się dla mnie zbyt mała. Zdecydowałam się więc na dużego GlamBoxa, z którego jestem już ciut mniej zadowolona: jest on zdecydowanie zbyt cienki, przez co przewożone w nim cienie mocniej odczuwają wszystkie wstrząsy. Nie ujmuje jej to jednak tego, że jest naprawdę bardzo pojemna i praktyczna. Możemy sobie ją zagospodarować dokładnie tak, jak chcemy, mieszać różne marki czy wykończenia. Niedawnym nabytkiem jest nowy GlamBox stylizowany na sławne ZPalette i on jest już zdecydowanie lepiej wykonany, więc polecam z czystym sercem :) 






2. Największe rozczarowanie.


Czwórka MAC'a! Ale może od początku... Kiedyś miałam okazję wystąpić jako modelka na warsztatach makijażu. W ramach upominku dostałam cztery cienie MAC, możecie sobie więc wyobrazić, jak bardzo się cieszyłam. ;)  Niestety, zawód mój był przeogromny gdy okazało się, że moje nowe cienie są po prostu słabe. Jedynie matowy brąz jest czegoś wart.  Pozostałe perły niestety tak niemiłosiernie się sypią, że używanie ich jest prawdziwą katorgą. Do tego ich pigmentacja jest po prostu niezadowalająca.  Nie mam pojęcia, czy to tylko moje egzemplarze są felerne, czy wszystkie cienie MAC tak się zachowują, nie mniej jednak moje wywołały u mnie prawdziwy i dogłębny smuteczek. Nawet nie znajdziecie ich tutaj na zdjęciach, bo zakopałam je gdzieś daleko w otchłani moich niespełnionych marzeń.

Niedawnym rozczarowaniem jest paletka Sleek - Ultra Mattes Darks. Kiedyś ją kochałam, serio. To była moja pierwsza paleta, to na niej uczyłam się pracy z cieniami, a dziś.. no klnę na nią siarczyście jak tylko mam z nią coś zdziałać. Cienie łączą się w jedną, wielką, buroszarą breję, a pigmentacja jest niewystarczająca. Chyba po prostu rozpieściłam się lepszymi cieniami i już zupełnie nie potrafię pracować z tą paletą.


3. Najczęściej używane cienie.

Sama obecnie bardzo rzadko maluję się cieniami (jeśli już decyduję się na jakiekolwiek cieniowanie oka, przeważnie nakładam po prostu brązer i rozświetlacz), ale na większe wyjścia zdecydowanie najbardziej lubię Cocoa Blend od Zoevy. Kocham niemal wszystkie kolory miłością wieczną, idealnie komponują się z moją tęczówką i można nią wyczarować naprawdę ogrom makijaży! 

Cienie, których najczęściej używam na innych to chyba Naturally Yours także z Zoevy. Ma kilka ładnych, bezpiecznych kolorków i ciekawe akcenty, spokojnie można stworzyć nią wiele kompletnych makijaży. 






4. Najmniej używane cienie.

Tutaj nie mam wątpliwości: kolorowe wkłady w mojej magnetycznej palecie oraz kolorowa paleta Make Up Revolution, którą wygrałam wieki temu i której już nawet nie wożę w kufrze. Tego typu kolory zdarzało mi się wykorzystywać jedynie na potrzeby sesji zdjęciowych, a to i tak rzadko. Najwyższa pora się chyba przemóc i stworzyć jakiś kolorowy, papuzi makijaż! :)

Jeśli chodzi o te bardziej przyziemne kolory, zdecydowanie najrzadziej sięgam po En Taupe Zoevy. Nie jest to zła paleta, ale mimo wszystko dla mnie jest niekompletna. Nie lubię jej używać na sobie, bo to zupełnie nie ta tonacja, którą lubię, na innych zaś... no nie wiem, po prostu bez tej palety byłabym tak samo szczęśliwa jak i z nią. Nie zmienia to jednak faktu, że paleta sama w sobie jest bardzo ciekawa.






5. Najlepiej napigmentowane:

Bardzo trudno mi stwierdzić jednoznacznie które cienie z mojej kolekcji mają najsilniejszy pigment. Do tego grona na pewno mogę zaliczyć GlamShadows z edycji limitowanej (zwłaszcza dwa matowe fiolety), cienie z Cocoa Blend i Naturally Yours, choć nie wszystkie. Wkłady Inglota i Kobo także potrafią stworzyć bardzo nasyconą plamę koloru, więc chyba po prostu nie wskażę żadnego faworyta. ;)

6. Najbardziej uniwersalne:

Mam kilka wkładów Kobo i Inglota, które pasują dosłownie każdemu i na każdą okazję. Paleta Morphe 35o chyba jednak pod tym względem wygrywa - mimo, iż na pierwszy rzut oka wydaje się typowo ciepła, znajdziemy tutaj także chłodne odcienie brązu i popielu, dzięki czemu zadowolimy naprawdę wiele typów urody. 






7. Najlepsza na podróż

Na podróż nigdy nie zabieram dużych palet.  Zajmują sporo miejsca, poza tym i tak wiem, że nie wykorzystam nawet 1/3 odcieni. Najczęściej, gdy jadę gdzieś i wiem, że w międzyczasie będę chciała wykonać efektowny makijaż zabieram małego GlamBoxa. Cienie są dobrane tak, że z ich pomocą stworzymy zarówno dzienny, jak i wieczorowy makijaż, a paletka ma bardzo wygodny, kompaktowy format. :) 


8. Najlepsze nazwy cieni:

Gdybym brała pod uwagę wszystkie cienie, jakie kiedykolwiek miałam w ręce - bez wątpienia TheBalm! Wszystkie ich nazwy są genialne, do tego znakomicie komponują się z pin-up'owymi opakowaniami. Moja paleta Meet Matt(e) Trimony także miała sympatyczne nazwy, ale jaki był jej finał... wiecie same. ;) A jeśli nie kojarzycie, odsyłam Was do tego posta -> klik. Nawiasem, mam nadzieję że każdy zna piosenkę o Marry Lou?




Z polskich marek za to zdecydowanie wyróżnia się Hania ze swoimi GlamShadows. Co prawda niektóre nazwy są może ciut nazbyt infantylne (kosmiczna pieczarka z pierwszej kolekcji chyba wiedzie prym w tej kwestii :D). Większość jest jednak naprawdę pomysłowa: Cytrynowa Mgła, Jaś Fasola, Coca-Cola, Pantofelek, Nudziara, Rabarbar - i nie trzeba sobie łamać języka żadnym ingliszem. ;) 


9. Ukochana paleta:

Cocoa Blend. Bez wątpienia! Opiewałam ją Wam już tutaj: klik. Mam nienaturalne zboczenie do ciepłych kolorów, ta paleta jest więc spełnieniem moich marzeń. Jeśli dodamy do tego jakość i pigmentację... Cóż, nic więcej pisać nie trzeba. :) Na drugim miejscu postawiłabym razem GlamBoxa oraz Morphe 35o, jednak gdybym miała zatrzymać tylko jedną, jedyną... mimo tego, że Morphe ma zdecydowanie więcej cieni, a GlamBox jest poręczniejszy, jednak zostałabym przy Cocoa. <3





Nie oznaczam nikogo konkretnego, ale wszystkich chętnych zapraszam do zabawy! Chętnie zobaczę Wasze odpowiedzi na te pytania,  koniecznie zostawcie mi więc linki.  :)  Dajcie też znać, czy podobał Wam się taki post i czy macie ochotę na więcej o podobnej tematyce. Koniecznie wspomnijcie też, czy wśród moich cieni upatrzyłyście coś dla siebie!
Ściskam i do jak najszybszego następnego!

7 komentarzy:

  1. Bardzo lubię cienie Kobo, Sleek i MUR, Zoeva bardzo kusi, może na urodziny sobie je sprawię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam sporo cieni, ale jakoś czasu brakuje na ich używanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Paletkę Zoevy bym bardzo chciała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie mam tylko jedną paletę Zoevy, ale ją uwielbiam. Już teraz czaję się na Caramel Melange i wiem, że będzie moja :D Ale jeszcze trochę poczekam, trzeba troszkę podkarmić portfel :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę kupić sobie paletę Zoevy ;)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin