wtorek, 17 listopada 2015

Dzień dla włosów i krótkowłose refleksje








Wieki nie pisałam już nic o włosach! Po części dlatego, że po ścięciu stały się nudne jak flaki z olejem - zdrowe jak diabli i odporne na wszystko. Przez kilka pierwszych tygodni było im zupełnie obojętne, czy nałożę olej i bogatą maskę, czy umyję żelem pod prysznic i zostawię je same sobie - naprawdę. Teraz pomału zaczyna do mnie wracać przykra rzeczywistość cienkowłosej, choć muszę im przyznać - nadal trzymają się dzielnie. 

Dziś pokażę Wam, czego ostatnio używam w ich pielęgnacji oraz jak wygląda wersja na bogato. Trochę sobie ponarzekam i poopowiadam, jak to jest żyć z najkrótszymi włosami w życiu. :D 








Kilka godzin przed myciem w kosmyki wtarłam dość znaczną ilość oleju arganowego. Powróciłam do niego po długim czasie raczej nie z sentymentu, a z przyczyn czysto pragmatycznych - miałam go gdzieś tam w zapasach. Tuż przed kąpielą włosy były już niemal całkiem suche - niepierwszy niemy krzyk, że zaczyna im czegoś brakować. ;)

Szampon, którego aktualnie używam to Il Salone Milano. Na pewno opowiem o nim więcej w najbliższym czasie, podobnie jak o balsamie z tej samej serii. Tym razem postanowiłam zmieszać go z malinowym Alberto Balsam - kiedyś był moim ulubieńcem, teraz, po zmianie składu nie zachowuje się już tak dobrze. Zmieszane odżywki trzymałam na głowie jakieś 10 minut. 

Po wstępnym odsączeniu w bawełnianą koszulkę, w skalp wtarłam Joannę Rzepę, kurację wzmacniającą. Ten produkt już po raz kolejny mnie nie zawiódł - ostatnio potwierdziła to nawet pani Trycholog na krótkim badaniu, o którym opowiem Wam w najbliższym czasie. :) Etapem końcowym było dostarczenie im niebotycznej porcji silikonów - najpierw z mgiełki Gliss Kur, a następnie z Serum Pantin, o którym wspominałam już tutaj - klik. 








Po takiej pielęgnacji były mięciutkie i pachnące, ale.. no efekt widzicie sami. Końcówki dostały już właściwemu sobie fiu-bdźciu, przez co cała fryzura nie wygląda zbyt dobrze. Zaraz po podcięciu tworzyły jeszcze logiczną całość, teraz znów zaczynają żyć własnym życiem - zupełnie jak za czasów, gdy sięgały za połowę pleców. 

Ponadto zauważalny jest - delikatny, ale zawsze - puch. Zjawisko, z którym już naprawdę dawno nie miałam do czynienia, a oznacza ono jedno - zbyt małą ilość oleju. Pora się nawrócić i nakładać go częściej niż dwa razy w miesiącu. ;) Minimalistyczna pielęgnacja już pomału przestaje służyć moim włosom. Coraz bardziej zaczynają przypominać te przed wielkim cięciem - wrażliwe, delikatne i cienkie. A jako że zachciało mi się zapuszczania, chyba muszę się mocniej przyłożyć do ich pielęgnacji... trzymiesięczny okres włoso-lenia czas zażegnać. 










Trzeba im przyznać - na powyższym zdjęciu wyglądają wyjątkowo żałośnie. :D W dotyku są miękkie i sprężyste, nie widać ani pół rozdwojonej końcówki, nie urywają się w połowie długości i generalnie są w naprawdę niezłej kondycji - ale niestety, przestały to już po sobie okazywać.Wróciłam więc tym samym do punktu wyjścia sprzed półtorej roku jak nie lepiej. ;) 

Inną sprawą jest kwestia cięcia. Nożyczki nie tknęły ich od lipca i coraz bardziej czuję, że wizyta u fryzjera jest im niezbędna. Fryzura straciła kształt, włosy kompletnie przestały się układać. Zapuszczanie zapuszczaniem, ale jakoś wyglądać by wypadało. Pierwszy raz także jak sięgam pamięcią pasma przy twarzy mają taką samą długość, co reszta włosów. Sprawia to, że cały czas mi przeszkadzają, wpadają do oczu, kleją się do pomalowanych ust i generalnie robią masę innych rzeczy, których robić nie powinny, z wkomponowywaniem się w moje posiłki łącznie. I to właśnie przez to (no dobra, przez Baśkę trochę też :< -> klik) tak bardzo zachciewa mi się ostatnimi czasy grzywki. Koniecznie dajcie znać, co o tym pomyśle myślicie. :D 








O, proszę. Tutaj dobrze widać, co się dzieje z moimi drogimi końcówkami. Cholery z nich są straszne. Już nawet nie dlatego, że psują cały efekt i zmuszają mnie do układania ich na szczotce przy suszeniu (czego z lenistwa nie robię, wolę chodzić z pierdzielem na głowie) ale bardziej dlatego, że dają nadzieje na fale. Ale chyba po tylu latach już nie mam się co łudzić. Zbyt długo próbowałam dać im szanse wykazania się w tej materii. :D

Czy to wszystko o czym pisałam i fakt, że znów chcę je zapuścić oznacza, że żałuję cięcia? Oczywiście, że nie! W krótkich włosach czuję się bardzo dobrze, nie wspominając już o tym, jak wygodna i mało wymagająca jest to fryzura. :) Po prostu chciałabym spróbować jeszcze raz zapuścić je chociaż do takiej długości, jaką miały ostatnio. 

Z wizytą u fryzjera poczekam chyba do urodzin - zrobię sobie prezent, a co! Oznacza to jednak jeszcze ponad miesiąc bidowania z obecnym stanem rzeczy na głowie... może wytrzymam, trzymajcie kciuki. ;) 

Koniecznie dajcie znać, jeśli macie jakąś wizję - przede wszystkim na te nieszczęsne pasma przy twarzy. :) Lubicie takie luźniejsze posty, czy może wolicie więcej konkretów i mniej gadania? 

Ściskam! 

21 komentarzy:

  1. według mnie w tych krótszych wyglądasz bardzo, bardzo kobieco :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marudo, nie rób grzywki! To najgorsze paskudztwo ever, ja z jej skutkami borykam się do dzisiaj! :(

    OdpowiedzUsuń
  3. O wiele lepiej Ci w krótkich, wyglądasz ślicznie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne włosy, widać że zdrowe :) Moje też są cienkie, a dodatkowo zaczęły wypadać :( Muszę wrócić do tej kuracji wzmacniającej z Joanny, kiedyś zużyłam kilka buteleczek i byłam bardzo zadowolona :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naturalnie, uroczo, dziewczęco :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Taaa, ja i moja grzywka :D Zaraz idę ją podcinać bo już mi włazi w oczy :)
    Na Twoim miejscu nie robiłabym na prosto, ale dosłownie kilka pasemek na bok :P

    OdpowiedzUsuń
  7. moim zdaniem ne rób grzywki , i zapuszczaj cierpliwie do takiej długości jaka miałaś , te włosy były boskie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sądzę że bez grzywki lepiej, a jeśli byś się uparła to tylko taką delikatną nie bardzo któtką na bok, taką żeby można było za ucho założyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. I nadal będę się upierała że masz fale, nie bardzo falnowane ale falowane i kropa. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym nie ciachała grzywki, świetnie tak wyglądasz.

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podobają mi się Twoje włosy:) Nie wyobrażam sobie u Ciebie grzywki:)

    Mam ten sam problem z końcówkami, z tym że u mnie ostatnio to już poziom hard;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię czytać Twoje posty, widać, że jesteś taką kochaną, miłą osóbką.
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, pamiętam początki Twojego bloga :) dziś przeglądałam komentarze u kogoś i patrzę - znajomy nick :) wbijam, a to Ty :)
    Super się rozwinęłaś w blogosferze :) Dodałam do obs, bo od jakiegoś czasu mam inne konto :) Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam dokładnie taki sam uczes jak Ty! :D może grzywkę mam odrobinę krótszą :) i właśnie w czymś takim czuję się najlepiej, choć kusi mnie, żeby jeszcze je skrócić :) no i przypomniałaś mi o zapasach GlissKur'a, dwufazowego, które chomikuję w szafce :) sprawdzaj na Allegro, czasem da się je kupić po 7zł + przesyłka za 3-4zł :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O jakie fajne włoski takie zdrowe:) Zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja miałam taki sam problem kiedy podcięłam włosy do ramion, też końcówki bardzo mi się odwijały .Na szczęście teraz kiedy mam je dłuższe są już bardziej zdyscyplinowane :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak miałam krótkie włosy też tak mi się wywijały ! ;d nienawidziłam tego i dlatego były prostowane ale potem poszłam po rozum do głowy i żyły sobie swoim życiem ;d
    A co do grzywki, jakoś nie mogę sobie Ciebie z nią wyobrazić ;p

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie mnie się bardzo podoba

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin