poniedziałek, 21 września 2015

193. Jak z włosomaniactwa przeszłam na... nie-wiem-co?






Włosomaniactwo spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Pamiętam jak dziś - szukałam w internecie porady odnośnie dopasowywania fryzury do kształtu twarzy. Google przekierowało mnie na forum wizażu, a stamtąd krok po kroczku wędrowałam od jednego włosowego wątku do drugiego. Wchodziłam coraz głębiej w las zawiłych pojęć, miliona polecanych i odradzanych kosmetyków, w gęstwinę marzeń o długich i mocnych włosach tysiąca dziewczyn. Nietrudno zgadnąć, że wpadłam po uszy i błądziłam, długo po omacku. 


Podążanie czyimiś śladami nigdy nie jest łatwe. Próbawałyście kiedyś iść dokładnie po odciskach innej osoby na plaży czy na zaśnieżonej ścieżce? Jest to niemal niemożliwe - trudno nam dopasować się do długości kroków innej osoby, przejąć jej rytm, naśladować coś, co jest jedną z najbardziej naturalnych i niewymuszonych czynności. Mimo to z początku kurczowo próbowałam się trzymać śladów doświadczonych koleżanek po fachu.



Gdzieś na początku drogi




Szybko jednak zrozumiałam, że nie wszystko, co pasuje komuś, sprawdzi się też u mnie. Nie chodziło nawet o same kosmetyki, co o system pielęgnacji. To, że pięknowłosa panna X. olejuje co trzy mycia, a maskuje co dwa nie znaczy, że i w moim przypadku się to sprawdzi. Kluczowym momentem buszownia po gęstwinie porad i informacji był moment, w którym uświadomiłam sobie, jakie naprawdę  moje włosy. Nie jakie były czy jakie bym chciała, żeby były. Jakie są: cienkie, delikatne i wrażliwe.



Rok świadomej pielęgnacji: styczeń 2014 - grudzień 2014




Odnalezienie własnej drogi w tej gęstwinie kosztowało mnie sporo czasu i energii, ale - co tu dużo kryć - przyniosło niesamowitą satysfakcję. Po ponad roku zrozumiałam swoje włosy i ich potrzeby, nauczyłam się je zaspokajać. Wiedziałam, czego potrzebują, aby być miękkie, gładkie i zdyscyplinowane. I wtedy też stało się coś, co nazwałabym wyciszeniem - już przestałam godzinami buszować po blogach i forum, przestałam przeglądać katalogi odżywek i olejów na KWC w autobusie. Nie chwytałam w ręce absolutnie każdego kosmetyku i nie zastanawiałam się, czy zrobiłby jakiś użytek na włosach. Zadomowiłam się w znanym sobie rejonie, rozbiłam tam obóz, chyba nawet całkiem trwały. Znalazłam zestaw sprawdzonych kosmetyków, którego się trzymałam. Codziennie, z dokładnością skrupulatnego księgowego na stażu odhaczałam te same czynności: olej, maska, mycie, odżywka, serum. 







Gdzieś tam, w tak zwanym międzyczasie zrozumiałam, że nic się  nie stanie, gdy raz na jakiś czas wyłamię się z rutyny. Cienkie, ale zdrowe włosy nie umrą od jednego mycia bez oleju. Nic się nie stanie, kiedy zakręce je na lokówce. Po suszeniu zyskują więcej objętości, czemu by więc nie robić tego codziennie? Na tym etapie przestało mi zależeć na kondycji, a zaczęło na wyglądzie. O ironio, od pewnego momentu te dwa pojęcia przestały iść ze sobą w parze. 

Dziś nie mogłabym się już nazwać włosomaniaczką i to wcale nie dlatego, że ścięłam włosy przed ramiona, nie dlatego, że suszę ję i stylizuje po każdym myciu i nie dlatego, że coraz rzadziej używam oleju. Nie nazwałabym się już tak, ponieważ mania odeszła. Nie oznacza to, że nie dbam o włosy czy że nie przynosi mi to przyjemności - nie, po prostu przestałam maniakalnie myśleć o tym, co by tu jeszcze nałożyć na głowę, żeby było wciąz lepiej i lepiej. Bo włosomania to dla mnie właśnie takie dążenie do ciągle nieosiągalnego lepiej - bo mogą być dłuższe, bo mogą być gęstsze, mogą mniej wypadać, być bardziej miękkie. Wymieniać możemy w nieskończonośc, prawda? Bo zawsze może być lepiej, a mnie już na tym nie zależy. Grunt, żeby to, co jest tu i teraz było w porządku - zdrowe, wygodne i ładne. Przestałam inwestować swoje myśli i energię w kombinowanie nad tym, co by tu zrobić, żeby było lepiej niż jest.







Czy więc żałuję tego okresu buszowania i wiecznego dążenia do tych lepszych włosów? Jasne, że nie! Dzięki włosomaniactwu poznałam kilka kochanych kobietek, dowiedziałam się mnóstwo o kosmetykach, zrozumiałam, jak dbać o siebie i swoje ciało. Przede wszystkim - pokochałam się. Serio. Zaakceptowałam, że nie będę odrealnionym wyobrażeniem siebie samej, jakie siedziało gdzieś głęboko we mnie i wpędzało mnie w kompleksy. Nie będę mieć idealnej cery i gęstych, falowanych włosów. Nie, bo nie i już, Jestem taka jaka jestem, a jak się postaram, to mogę być najlepszą, najbardziej zadbaną wersją siebie i to jest super.









Jestem przeciwna wystawianiu diagnoz przez internet, ale jedną przypadłość mogę pomóć Ci wykryć. Sięgasz po wszystkie kosmetyki w łazience znajomych i czytasz składy, jednym tchem wymienisz przynajmniej pięć emolientowych odżywek, oliwę z oliwek trzymasz obok szczotki do włosów, a przed snem zastanawiasz się, czy oby na pewno nałożyłaś serum na końcówki? Czujesz kłucie w żołądku po przeczytaniu pochlebnej recenzji maski, motylku fruwają Ci w brzuchu podczas wizyty w drogerii, a w zakładkach masz zapisane połowę włosowej blogosfery? Jeśli tak - jesteś włosomaniaczką. Ale nie przejmuj się - wcale nie musisz tego leczyć, a co więcej - nie ma w tym nic złego. Po prostu z czasem Twoje myśli same zaczną obierać inne tory, a ta część mózgu odpowiedzialna za analizowanie dotychczasowej pielęgnacji i punktu rosy trochę się uspokoi. U mnie ten etap już nastąpił i teraz jestem... osobą lubiącą swoje włosy, uznającą je za jeden ze swoich największych atutów, ale jednocześnie pamiętającą, że ma na głowie oprócz nich ważniejsze sprawy. Czyli takim nie-wiem-kim, bo jeszcze nie wymyśliłam na to ładnej nazwy. :D 

Jestem... zwolenniczką skutecznej, ale maksymalnie prostej pielęgnacji. Uważam, że piękne włosy to nie tylko kwestia ich kondycji, ale także składowa odpowiedniego cięcia, stylizacji i wielu innych czynników nie do końca zależnych od ilości użytego w danym tygodniu oleju. Chyba tak potrafię to najtrafniej ująć. :)






A Ty, kim jesteś? Twój mózg wciąż ma włączony tryb WŁOSY 24 godziny na dobę (bo serio, tak się wtedy czułam!) czy już nieco odpuścił? Koniecznie dajcie znać, na jakim etapie poszukiwań Wy jesteście! :)

34 komentarze:

  1. Ja chyba też już tak nie szaleję za włosomaniactwem, żeby co mycie coś z nimi kombinować... Nie znaczy to, że już o nie nie dbam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja trochę przystopowałam. Nadal uwielbiam czytać o pielęgnacji, produktach itp ale obecnie raczej stawiam na jakość włosów. Nie interesuje mnie czy są do ramion czy do pasa, mają być zdrowe :D Aga tak rewelacyjnie się czyta Twoje posty, powinnaś zostać pisarką <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejka. :D A wiesz, że myślałam o tym? :D Ileż ja opowiadań w dzieciństwie napłodziłam. :p

      Usuń
  3. A ja myślę, że przychodzi taki moment "włosowej wiedzy", że naprawdę jest tak jak i u Ciebie, po prostu myśli zmieniają tor, zazwyczaj jest to efekt poznania własnych włosów :)
    Podglądam składy w drogerii, czasem odwiedzam KWC, nadal jestem włosomaniaczką, ale w pewnym stopniu już poznałam swoje włosy i paradoksalnie chyba dlatego już o nich tyle nie myślę ;) nie są idealne, nie są tak długie bym rzuciła memu księciu warkocz z wieży, ale są moje. Innych mieć nie będę, więc je akceptuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam takiego trybu włosy 24 na bobę ale tak z godzinke dziennie im poświęcam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takiego trybu zebym non stop o wlosach myslala to nigdy nie mialam, natomiast jest to jedna z moich pasji (nie jedyna i jej nie wyrozniam bardziej od innych) i np nie umiem przejsc obojetnie kolo drogerii :P poswiecam wlosom dosc sporo energii i czasu (i pieniedzy :O ) ale czy wiecej niz dla innych moich zainteresowan albo ich kosztem? Chyba nie.

    OdpowiedzUsuń
  6. W tej chwili to ja czekam aż urosną i obetnę je tak, żeby mi pasowało :D I na tym będzie maniaczy koniec :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wciąż jestem na etapie wlosomaniactwa :) mimo tego posta i tak jestem ciekawa Twoich dalszych włosowych perypetii i mam nadzieje, ze nadal będziesz opisywać na blogu - chociaż od czasu do czasu - swoje metody na piekne włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie tryb włosy nigdy nie aktywował nadmiernej miłości do kupnych kosmetyków w zbyt dużych ilościach na szczęście:D Teraz zmieniłam metodę mycia włosów i długość myję zaledwie raz na dwa tygodnie, a skalp normalnie, więc nawet nie mam okazji by zużywać takie porcje kosmetyków jak przedtem. Ciężko jednak powiedzieć, że już jestem na włosowej emeryturze:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chyba jednak mam obsesję na punkcie włosów, ale na szczęście czasami potrafię sobie odpuścić i nie myślę o nich non stop, więc myślę, że nie jest jeszcze ze mną aż tak źle. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. A dla mnie to wciąż włosomaniactwo. Ja to pojęcie rozumiem jako świadomą pielęgnację, a nie próbowanie wszystkiego. Już od dawna nie szaleję, znam moje włosy i ich potrzeby i wciąż uważam się na włosomaniaczkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie zależy od tego, jak to pojęcia postrzegamy. Dla mnie włosomaniactwo to, jak napisałam, dążenie do wiecznego lepiej. Teraz już do niczego nie dążę i pielęgnuję to, co mam. :)

      Usuń
  11. Jak dobrze, że włosomaniactwa nie trzeba leczyć ;) Dobrze wiedzieć, co nakładamy na nasze włosy, ale oczywiście nie można z tym przesadzać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana świetny post :) Mój zapał też maleje, ale nadal kocham dbać o włosy, zapuszczac je i walczyć o ich ładny wygląd :) To taka moja mała pasja razem z blogiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja jestem jakoś tak w połowie drogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie ta mania nie przeszła, kocham kosmetyki a dbanie o włosy to moje hobby, a włosomaniaczką jestem chyba od podstawówk więc sądzę że mnie to raczej nie przejdzie:P. Włosomaniactwo i ogólne maniactwo w dbaniu o siebie daje mi odskocznie od szarej codzienności :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tytuł mnie rozwalil :-D ja osobiście jestem czyms pomiędzy... Dbam o wlosy bo to lubie :-) lubie patrzeć na efekty moich eksperymentów no i oczywiscie na pochlebne komentarze osob postronnych, ale mam do tego dystans. Jak mi si nie chce to czegos nie robie, odpuszczam pielęgnację i zajmuje sie soba i swoimi zajeciami :-). Osobiscie nigdy nienazwalam siebie "włosomaniaczka" bo jakos głupio brzmi :-D pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nigdy nie lubiłam tego określenia, ale faktycznie ta cząstka mania dobrze oddaje stan rzeczy :D

      Usuń
  16. Jej jak ja się cieszę, że znalazłam kogoś kto mnie rozumie :) moja przygoda z wlosomaniactwem już powoli mija co nie znaczy, że kompletnie przestałam dbać o włoski. Jednak ostatnio rozważam pierwsze od 2 lat farbowanie:) marze o długiej, jednolitej tafli na studniowke i niestety farbowanie jest mi niezbędne by uzyskać ten efekt ;) uważam, że wlosy sa dla nas a nie my dla nich i nie wolno dac się zwariowac. Dziewczyny, wszystkie jesteśmy piekne jak i nasze wlosy- piekne bo zadbane !:)
    Pati.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :) Skoro chcesz zmienić kolor, włosy i obawa o ich kondycję nie powinny być w tym przeszkodą - wszystko da się odratować :)

      Usuń
  17. Nigdy nie zapomnę jak moja babcia nazwała włosomaniaczki sektą:P XD

    OdpowiedzUsuń
  18. Po przeczytaniu tego postu doszłam do wniosku, że byłam włosomaniaczką tak przez pół roku i w dodatku "na pół gwizdka" ;) Teraz już tylko od czasu do czasu mam kilka dni, w których postanawiam wziąć się za bardziej intensywną pielęgnację, układam plan na kolejne trzy mycia, a potem nic z tego nie wychodzi ;) Dziś kupiłam szampon i olejek i się z tego cieszę, a za kilka dni będę mieć z tego samego powodu wyrzuty sumienia. Trudno, już mam do tego zdecydowanie zdrowsze podejście i cieszę się z tego. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Długo tez miałam fazę na włosomaniactwo, jednak gdy zaczęłam je o ironio farbować znalazłam pielęgnację nie wymagającą tysiąca produktów ani godzin spędzonych pod prysznicem. Więc teraz najzwyczajniej w świecie robie tylko raz na jakiś czas tz włosowe spa i tyle ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem czy tylko ja zwróciłam uwagę na porównanie z początku postu. Jest fenomenalne! :) Byłam nim tak zachwycona, że aż połykałam kolejne zdania, żeby zobaczyć czy pojawią się jeszcze jakieś smaczki. No, kto by pomyślał, że tekst o włosach może mieć takie znamiona literackości :)

    Włosy przepiękne i chyba strukturą podobne do moich. Ja póki co sobie zapuszczam. Bez presji. Są zdrowe i mogę wyjść w nich bez żadnych stylizacji, a to jest dla mnie najważniejsze. Jednak nie będę mieć problemów, żeby je ściąć, gdy mi się znudzą. Uważam, że krótkie są równie piękne co długie, muszą być przede wszystkim dopasowane do charakteru właścicielki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, dziękuję za ten piękny komplement! Gdzie bym się tam spodziewała, że ktoś zwróci uwagę na moje metafory. :D A co do włosów - zgadzam sie z ostatnim zdaniem w stu procentach!

      Usuń
  21. U mnie na początku było to samo- szaleństwo :P
    Teraz robię dosłownie minimalne minimum :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A moja prawdziwa obsesja zaczęła się w tym roku, na przełomie stycznia/lutego. Leżąc w łożku z anginą i komputerem kolejny raz trafiłam na parę blogów o pielęgnacji włosów i zaczęło się. Jakoś tak dopiero wtedy mnie pochłonęło, choć dbałam o włosy jak potrafiłam od około roku. (Odstawiłam gorący nawiew w suszarce i szampony z SLS, używałam jakiejś jednej odzywki i jednej maski). Zaczynałam od drogich kosmetyków, które pomogły ale nie tak bardzo jak obecna, bardziej świadoma pielęgnacja. Mój szał trwa do dziś, choć czuję, ze zaczynam hamować. Chciałabym już naprawdę zminimalizować pielęgnację (i mniej pieniędzy wydawać;) ), ale nie mogę tego zrobić bo nie jestem jeszcze pewna kosmetyków, częstotliwości odżywiania włosów, nie znalazłam jeszcze idealnego oleju itp. Myślę, ze Twoje obecne podejście jest bardzo zdrowe i godne pochwały, ale jak sama chyba zauważyłaś, nie doszłabyśdo tego, gdybys nie przeszła tego szału. Włosomani ust jak zauroczenie. Ja chcę już dojrzałej miłości.
    Pozdrawiam Cię ciepło.
    Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  23. W sumie to mnie też już ten cały 'szał' przeszedł. Mimo że nie jestem jakoś mega zadowolona ze swoich włosów i wiem, że nigdy nie będą wyglądały tak jak tego chce i idealne nie są. Ale wiem też, że dbam o nie bardziej niż niejedna osoba. I mimo to dalej chętnie czytam włosomaniacze blogi i co jakiś czas próbuje nowe odżywki/maski/szampony/oleje ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dołączam się do grona byłych włosomaniaczek :) po szale zakupów wiem co mi służy i głównie stawiam na sprawdzone produkty, czasem zdarzy mi się jedynie kupić coś polecanego przez innych. Teraz ciesze się z tego ja wyglądają moje włosy i z tego, że to one mają upiększać mnie a nie być tylko moim obiektem obsesji :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Po dluzszej przerwie blogowej, sama zastanawialam sie, czy nie sklecic wlasnie takiego wpisu... Sklecilam inny, jak zas doprowadzilam swoje wlosy do przesuszenia. Wprawdzie kilka czynnikow niezaleznych ode mnie mialo na to wplyw, ale i wlasnie to, ze juz mania mi przeszla. Kiedys stanelabym na glowie, zeby siemie, o ktorym pisalam ugotowac, nie gotowalam, a to tylko potwierdza wszystko to, o czym napisalas ;) Swietny tekst Kochana, a porownanie do chodzenia po sladach na plazy, genialne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :) Wiesz, Twoje włoski to podbają mi sie na każdym zdjęciu, więc myśle, że i po tych kilku myciach bez siemienia nie jest tak źle :)

      Usuń
  26. Zgadzam się z każdym słowem. Taka rozsądna, świadoma pielęgnacja jest najważniejsza. Również dlatego, że widzimy co nam pasuję i to stosujemy. Przynajmniej ja tak mam, stosowałam dużo nowości, które nie zawsze były dobre...a nawet jak już coś było dobre to i tak chciałam przetestować coś nowego bo może będzie lepsze
    Miałam czas kiedy miałam dużo ładniejsze włosy niż mam teraz- i ciągle się zamartwiałam i chciałam mieć lepsza. Był też czas kiedy miałam dużo gorsze i również się zamartwiałam.
    Teraz stosuję sprawdzone produkty i stosuję wszystko w umiarze...
    Mam tylko nadzieje, że wypadanie włosów jest u mnie tylko przejściowe.
    Fajnie, że ktoś myśli podobnie jak ja...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Zgadzam się z każdym słowem. Taka rozsądna, świadoma pielęgnacja jest najważniejsza. Również dlatego, że widzimy co nam pasuję i to stosujemy. Przynajmniej ja tak mam, stosowałam dużo nowości, które nie zawsze były dobre...a nawet jak już coś było dobre to i tak chciałam przetestować coś nowego bo może będzie lepsze
    Miałam czas kiedy miałam dużo ładniejsze włosy niż mam teraz- i ciągle się zamartwiałam i chciałam mieć lepsza. Był też czas kiedy miałam dużo gorsze i również się zamartwiałam.
    Teraz stosuję sprawdzone produkty i stosuję wszystko w umiarze...
    Mam tylko nadzieje, że wypadanie włosów jest u mnie tylko przejściowe.
    Fajnie, że ktoś myśli podobnie jak ja...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin