środa, 1 kwietnia 2015

156. Jak minął marzec? Bóg nie umarł, stagnacja maturalna, nowości i ulubieńcy.





Hej! Kolejny miesiąc minął nam jak z bicza strzelił. Przecież dopiero co był Nowy Rok, dopiero co Boże Narodzenie, a tu już za kilka dni Wielkanoc. ;) Naprawdę nie wiem, kiedy te wszystkie dni minęły i ciężko mi uwierzyć, że pierwszy kwartał 2015 roku to już historia!

Pierwsze dwa tygodnie marca minęły mi dość intensywnie - wtedy też posty na blogu pojawiały się bardzo rzadko. Powodem było późnozimowe zmęczenie, osłabienie i nawał obowiązków w szkole. Teraz wcale nie zapowiada się lepiej, a ostatni miesiąc w murach zacnego LO to najlepszy czas na to, żeby ucznia zgnoić, zaorać i nie dać mu żyć. Dacie wiarę, że piszemy próbne matury z chemii w poniedziałek, po ośmiu godzinach siedzenia w szkole, od 15:45 do 18:45? A dlaczego? Bo szanowna pani profesor wychowania fizycznego nie odda nam swoich godzin we wtorek, bo nie zrealizujemy materiału. O. 

Jak już w temacie matury jesteśmy... wydaje mi się, że osiągnęłam już poziom maksimum czegokolwiek i więcej wiedzy w siebie nie wcisnę. Wiecie, to tak jak z nawożeniem roślin - na początku faktycznie szybciej rosną, a potem mimo zwiększania dawki, plony są cały czas takie same. I tak właśnie jest ze mną. Niezależnie od tego, ile czasu przeznaczę na naukę i jak dużo nie chcę zrobić, i tak nie wychodzi z tego kompletne, wielkie, dokumentalne nic. Większość moich znajomych spędza pół życia na korepetycjach, żalą się, że nie mogą spać w nocy ze stresu, a ja... a ja wysypiam się jak nigdy i kompletnie nie dociera do mnie, co się będzie dziać za miesiąc. :D I może niech lepiej tak pozostanie....






Bóg nie umarł - jedyny film, który udało mi się oglądnąć w trakcie tego miesiąca. A przynajmniej jego jednego zapamiętałam. Uwaga, pewnie będą spojlery. 

Jak dla mnie bardzo dobry pomysł ubrany w otoczkę fanatyzmu religijnego. W całym filmie była może jedna, może dwie sceny nie traktująca bezpośrednio kwestii wiary. Po dwóch godzinach naprawdę zaczyna się robić monotonnie. Kilka reżyserskich wpadek - dziewczyna rozmawiająca przez rozładowany telefon, koleś z firmy wypożyczającej samochody, który przyjeżdża i odjeżdża zepsutym wozem. Dwóch pastorów, którzy siłą wiary odpalają uszkodzone auto. I powtarzają wciąż jak mantrę God is good all the time, and all the time God is good kiedy tylko pojawią się w kadrze. Blogerka, przedstawicielka lewicy, nawrócona podczas dwuminutowej rozmowy. Zły do szpiku kości nowobogacki biznesmen, niewierzący rzecz jasna. Młoda Muzułmanka, terroryzowana przez ojca. I jeszcze kilka innych postaci, a wszystkie takie... jednoznaczne, określone i cholernie nieprawdziwe.

I w końcu wątek główny, czyli nasz student-chrześcijanin i profesor-ateista. Ten drugi, kreowany od początku do końca na takiego, którego po prostu nie da się lubić. Zresztą tak samo, jak każda inna postać nienależąca do chrześcijańskich fanatyków. Człowiek niesamowicie cięty, ale jednocześnie inteligentny i oczytany. Sypie cytatami filozofów z rękawa, kreując się przy tym na nowego Absoluta. Pod koniec filmu przyznaje, że nienawidzi Boga, bo ten zabrał mu matkę. Tanie. Zwłaszcza z ust kogoś, kto cały film krzyczy Boga nie ma, by w końcu w kulminacyjnej, przepełnionej sztucznymi emocjami scenie przyznać, iż ten Bóg, którego rzekomo nie ma, kiedyś go skrzywdził. Fuck the logic. 





Choć mógłby aspirować na naprawdę piękny obraz, to jak dla mnie film ten to dość prosty w odbiorze przekaz dla kandydatów do bierzmowania w gimnazjum. Choć myślę, że już wtedy bym się obraziła na katechetę, gdyby mi coś takiego puścił. Wszystkie postaci są albo czarne, albo białe. Reżyser nie pozostawił nam ani trochę miejsca na własne refleksje. Wszystko jest dopowiedziane tak mocno i tak dosadnie, że aż przytłaczająco. W bardzo złym świetle ukazani się nie tylko ateiści, ale i np. Muzułmanie. Akcja totalnie się nie klei, fabuła wypełniona jest paradoksami, większość scen nie ma prawa wydarzyć się w realnym życiu, a najmądrzejszą kwestię w filmie wypowiada staruszka cierpiąca na demencję, która nie pamięta, że wczoraj zjadła kurczaka. Fajna piosenka przy wstępie. 3/10 

Filmweb: klik 








W marcu wreszcie zrobiło się na tyle ciepło, że bez obaw o swoje zdrowie mogłam wskoczyć w nowe butki (spełnienie wiosennej wishlisty! klik) i wreszcie wyjść się poruszać. Przez całą zimę siedziałam na czterech literach i już naprawdę bardzo brakowało mi sportu. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się wychodzić w teren jeszcze częściej. :) Kiedy jeszcze trenowałam, bieganie bardzo mnie nudziło. Kojarzyło się tylko i wyłącznie z katorgą na obozach w lecie. Teraz odkryłam, że to prawdziwa przyjemność. Z chęcią zwiedzam uliczki Krakowa, o których nie miałam pojęcia, a po treningu czuję się o wiele lepiej niż przed. ;) Generalnie, bieganie jest super! 






W marcu zrobiłam też naprawdę spore zamówienie na zrobsobiekrem.pl. Na zdjęciu widzicie tylko część z moich skarbów! Już dawno skończyły się moje wcześniejsze maluszki, a na stanie została mi już tylko spirulina, przyszedł więc czas na uzupełnienie zapasów. W międzyczasie dna dobiło serum Babuszki Agafii (klik), tonik z Fitomedu, a i skóra pod oczami wprost wołała o nawilżenie. Wszystkie te potrzeby postarałam się zaspokoić własnie za pomocą kosmetycznych półproduktów. Jest jeszcze jeden problem, który postanowiłam rozwiązać w ten sposób, choć nie dotyczy on bezpośrednio mnie. ;) O szczegółach na pewno jeszcze przeczytacie! 


Jeśli już przy nowościach i zakupach jesteśmy, to w porównaniu do lutego, marzec minął naprawdę na bogato. Nie wynikało to bynajmniej z mojej zachłanności. :D Po prostu skończyły mi się podstawowe produkty, musiałam więc uzupełnić nieco zapasy. I tak oto marzec okazał się oficjalnym miesiącem powrotów do kosmetycznych ulubieńców! 





Zakupem półlitrowego Biovaxa chwaliłam Wam się już miesiąc temu. Niedługo po nim do rodzinki dołączyła nowa butla mojego wybawiciela - Emulsji do higieny intymnej Biały Jeleń, o której przeczytać mogłyście kiedyś już tutaj - klik. Czy nadal podtrzymuje swoje zdanie na temat tego produktu? O tak! Wciąż tak samo intensywnie koi, łagodzi i zapobiega rozwojowi infekcji. Jeżeli borykacie się z podobnymi problemami, koniecznie zainteresujcie się tym kosmetykiem. 

Drugim powrotem okazał się szampon aloesowy z Equilibry. Intensywnie zachwycałam się nim na początku przygody z blogowaniem. Jak spisuje się dziś? Nadal tak samo. :) Bardzo ładnie oczyszcza, a jednocześnie nawilża włosy. Starą recenzję przeczytanie o tutaj - klik. Planuję w najbliższym czasie jeszcze raz napisać o tym kosmetyku, bo według mnie naprawdę warto poświęcić mu więcej uwagi!

Ponadto, w marcu do mojego koszyka wpadło jeszcze kilka produktów:
  • Peeling enzymatyczny z Ziai 
  • Naturalna gąbka konjac do oczyszczania twarzy
  • Tusz do rzęs z Pierre Rene
  • Korektor 2 w 1 z Eveline
Więcej grzechów nie pamiętam. Mimo wszystko w marcu przybyło mi 6 kosmetyków, z czego wszystkie były mi po prostu potrzebne - chyba nie jest tak źle? ;) 





W marcu przyszły też do mnie dwie paczuszki. Pierwsza z nich pochodzi z firmy Yodeyma. Na ich stronie można zamówić za darmo dowolnie wybraną próbkę perfum. Swoją Adrianę zamówiłam, uwaga, przed Bożym Narodzeniem! Pamiętam, że brałam nawet pod uwagę podarowanie jej komuś w prezencie. Tymczasem list z flakonikiem przyszedł do mnie około 20 marca. Jakby tego było mało, kartonik jest wgnieciony (na stronie, na której leży) a etykietka na buteleczce naklejona krzywo i niedbale. Jest dość mocno zgięta, choć zagięcie to wypada na tyle flakonika. Zapach sam sobie może i nie aspiruje na woń mojego życia, ale jest całkiem przyjemny. Jeśli zaś chodzi o resztę... cóż, producent raczej nie zachęcił mnie do złożenia kolejnego zamówienia. ;)

Druga paczuszka to niespodzianka od kochanej Eter! :) Zostałam zaopatrzona w dwie maski, dwa olejki i dwa żele. Niezmiernie się ucieszyłam, zwłaszcza, że części produktów nie dostaniemy w Polsce. Dziękuję raz jeszcze!






Oprócz uzupełniania kosmetycznych zapasów, rzecz jasna radośnie używałam tego, co już mam na stanie. A niektóre z tych produktów spisywały się tak dobrze, że mogłabym korzystać z nich bez przerwy! :) I tak właśnie jest z moją kochaną Rouge Edition Velvet - 07 Nude ist, która była jedyną kolorową pomadką, jaka zagościła na moich ustach w marcu. Nosiłam ją niemal codziennie i muszę przyznać, że te wszystkie ochy i achy na temat tej serii absolutnie nie są przesadzone! 






Osiągnięciem marca mianuję dwa (udane!) podejścia do tortilli z kurczakiem! :) Największym wyzwaniem było zrobienie takiego ciasta, które nie spieka się na węgiel ani nie twardnieje na patelni. Rozwiązaniem okazało się dolewanie do ciasta gorącej wody zamiast mineralnej - placki wychodziły giętkie i elastyczne. 

Bardzo cieszy mnie gotowanie, ale niestety - bardzo nie mam ku temu warunków. Na co dzień dysponuję szalonym sprzętem AGD w postaci samoopróżniającej się lodówki i czajnika, względnie mikrofalówki. W weekendy, gdy wracam do domu przeważnie mam milion rzeczy do robienia, a obiad już dawno czeka, nie mam więc jak realizować swoich kulinarnych ciągotek. Na szczęście za kilka miesięcy będę już zdana tylko na siebie. Po dwóch latach na bursianej stołówce nic nie cieszy tak bardzo jak perspektywa samodzielnego przygotowywania posiłków! 





A Wam, jak minął marzec? :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was swoją paplaniną. :D Jeśli jednak tak było, możecie mi o tym powiedzieć w komentarzu, a także na asku - w pełni anonimowo! :D 



Pozdrawiam Was cieplutko i życzę pięknego, słonecznego kwietnia! 

49 komentarzy:

  1. dziwna ta Twoja szkola, jak mozna tak uczniow meczyc? :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad tym zastanawiam. :D

      Usuń
    2. No właśnie, to ja tak na uczelni długo nie siedzę... współczuję!

      Usuń
    3. Dziękuję za wirtualne wsparcie <3 :D

      Usuń
  2. Uwielbiam czytać co tam u Ciebie, piszesz w bardzo ciekawy sposób ;)
    Dzisiaj na obiad robiłam tortillę z kurczakiem, ale niestety miałam gotową prosto z biedronki, muszę w końcu spróbować zrobić placek sama ;D Poza tym bardzo fajne nowości, szczególnie pomadka i produkty do włosów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! :) Spróbuj koniecznie! Przepis jest naprawdę banalny, placki wychodzą pysze, a do tego o ile zdrowsze niż te kupne! :)

      Usuń
  3. Do mnie Yodeyma dotarła w 2 tygodnie i wszystko było ok.
    Fotki z psem rewelacyjne :D
    Nie szlochaj jeszcze, na studiach zajęcia często kończą się po 21, najlepsze przed Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać mam wyjątkowego pecha :D wiesz, nie szlocham o sam fakt siedzienia w szkole 11 godzin, szlocham, bo to wszystko dlatego, że wychowanie fizyczne jest priorytetowym przedmiotem w klasie maturalnej! :D

      Usuń
  4. Ciekawil mnie wlasnie ten film bo ostatnio jest o nim glosno :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. O fanatyzmie religijnym fajnie opowiedział ks.Pawlukiewicz, poszukaj na yt jeśli chcesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie posłucham w wolnej chwili, dzięki. :)

      Usuń
  6. A ja będę płakać bo wciąż mam miliony kosmetyków i NIE MOGĘ i NIE CHCĘ na razie zamawiać niczego nowego :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię czytać co się u Ciebie działo ;) a film mnie ciekawił, ale raczej już go nie obejrzę ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! :) Wiesz, nie jest jakiś tragiczny, ale.. ale może lepiej przeznaczyć te dwie godziny na coś lepszego. Tak według mnie przynajmniej. ;)

      Usuń
  8. Jesteś śliczna, bardzo podoba mi się Twoja uroda :). Co do wysypiania się i nawału nauki, mogę przybić Ci piątkę. Mój licencjat leży odłogiem już od dłuższego czasu, a wiosenna pogoda tym bardziej nie skłania do przesiadywania przed książkami :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana! :) No to w takim razie przybijam Ci wielką, wirtualną pionę zniechęcenia! :D

      Usuń
  9. Ja mam za miesiąc egzaminy gimnazjalne i też już osiągnęłam maksimum, dopiero się semestr zaczął a ja mam już serdecznie dość, bo nauczycielom "powtórek" się zachciało :( Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwsze: super górna fotka i te z pieskiem też :))
    A po drugie - jakieś nieporozumienie z tymi próbnymi maturami... przecież Wy już nie będziecie w stanie myśleć o tej godzinie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) No tak, pod koniec to ja już na prawdę nie wiem jak się nazywam. ;)

      Usuń
  11. Jak ja współczuje wszystkim piszącym egzaminy, dziś szóstoklasiści, za trzy tygodnie my, a wy za miesiąc. Tragedia. Ja już przechodziłam etapy nauki wzmożonej i wstrętu do książek. Strasznie mnie ciekawi do której szkoły chodzisz, bo stoje właśnie przed wyborem liceum, ale nie będę dociekać żebyś mnie za 40letniego Jacka psychofana nie uznała. Może spotkamy się na dniu otwartym w Twojej szkole. Po za tym dzięki za polecenie drogerii na ul. Długiej. Raj włosomaniaczek. Podkład też znalazłam, ale na razie zbieram fundusze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, więc i za Ciebie będę trzymać kciuki! :) Wiesz, jeśli miałabym Ci jakkolwiek pomóc w wyborze, to śmiało pisz maila :) Co do Jaśminu - to faktycznie raj na ziemi! :)

      Usuń
  12. Mam podobne nastawienie do maturalnej gorączki. W ogóle nie dociera do mnie, że to za miesiąc...
    Co do filmu- spodziewałam się czegoś więcej. W skrócie- niespecjalnie mnie zaskoczył, nie poruszył, ale pomysł bardzo na plus.
    Polecam film z aspektem religijnym ,,Próba ogniowa" (inny tytuł ,,Ognioodporni"), według mnie dużo lepszy niż ,, Bóg nie umarł" i nie tak bezpośredni, warto obejrzeć.
    Do matury polecam obejrzeć ,,Teoria wszystkiego" (2014)- sporo motywów i świetny film! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy podobną opinię co do tego filmu. Teorię wszystkiego oglądałam, nawet pisałam o niej w poprzednim podsumowaniu. Faktycznie super film :)

      Usuń
  13. To w marcu trochę się u Ciebie działo :) Za maturę będę trzymać kciuki chociaż Na pewno napiszesz ją bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Alez przeslicznie wygladadz na tym pierwszym zdjeciu Kochana (na reszcie tez, zeby nie bylo ;))! Niezly cyrk z ta probna matura w tych godzinach :/ Dobrze, ze sie wysypiach i wysypiaj sie dalej, nie ma co sie na zapas martwic, bo jeszcze nie daj Boze Twoje przesliczne wlosieta ucierpia ;) Czekam na relacje z uzywania produktow z ZSK ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, dziękuję ślicznie! :) Za niedługo coś o nich będę pisać! :)

      Usuń
  15. Super fotka na górze :D już od dłuższego czasu chcę zrobić sobie zamówienie na zróbsobiekrem ale ciągle nie mam czasu. Powod - matura tak samo jak Ty ;) No nic trzeba przebrnąć jeszcze przez ostatnie dni.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Jakoś damy radę, jeszcze niedużo zostalo :D

      Usuń
  16. Ja ostatnio też bardzo polubiłam bieganie :D Mniam tortilla! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże muszę znowu zacząć biegać, bo się sadlo zawiazalo :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Oglądałam ten film u mnie na religii w szkole - daje do myślenia, spodobał mi się. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie jest nieco zbyt jednoznaczny, ale fakt faktem - nie najgorszy. ;)

      Usuń
  19. Jestem bardzo ciekawa tych półproduktów ze zrobsobiekrem :D napisz kiedyś o nich notkę, koniecznie!!!
    A co do matury- to był najcięższy egzamin jaki miałam w życiu, także jeśli się nim nie stresujesz, to dobrze :D Teraz na studiach, każdy egzamin ma więcej materiału niż jedna maturka, ale jakoś tak lepiej mi się je zdaje, nie ma w ogóle stresu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niedługo coś o nich będzie! :) Póki co jeszcze się nie stresuję, a co będzie za miesiąc.. hm, mam nadzieję, że podobnie :D

      Usuń
  20. Jejuu, jakie cudne zdjęcia z psiakiem :) Mnie na film " Bóg nie umarł " chciał zabrać mój tato, po Twoim wpisie cieszę się, że jednak się nie zgodziłam :P Zaś o gąbce konjac słyszałam już kilkukrotnie i jestem jej trochę ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu swoim i Gabki! :) Gąbka zapewne niebawem tutaj zagości, musimy się tylko bliżej poznać. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne! :)

      Usuń
  21. Aga! Nasza kuchnia stoi otworem, zaprasza i czeka na amatorów pichcenia! Powiedz tylko, jakich składników potrzebujesz i pozwól nam degustować - możesz tu mieszkać ;)PP

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo ładne włosy, a zdjęcia z psiakiem świetne !! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Też oglądałam ten film,akurat na religii przez parę lekcji.O dziwo,kiedy ja zazwyczaj na religii jestem sceptycznie nastawiona i na wszystko reaguję słowem NIE,tak przez ten film siedziałam z szeroko otwartą buzią.Jedynym minusem był bezuczuciowy lektor,którego nie sposób nie zauważyć.Ale ogólnie film miazga,bardzo dobry moim zdaniem!Także lubię gotować,ale jedynie dla mojego chłopaka,bo nawet jeżeli wyjdzie zakalec lub przesole ziemniaki-on zawsze będzie zarzekał się że pyszne,wyśmienite i że jestem kucharką na MEDAL :D A Biovaxa odkryłam niedawno i to jest mój totalny wybawiciel,uratował moje włosy co mnie ciesze bo są w złym stanie przez mróz :/

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin