czwartek, 5 lutego 2015

136. Pędzle do makijażu LancrOne - tanie rozwiązanie dla początkujących?







Hej! Nie odzywałam się dość długo, bo niestety znów dopadł mnie cięższy okres. Dzisiaj w końcu mogę na spokojnie siąść i napisać recenzję, do której zbieram się od kilku miesięcy. :) Chciałabym Wam pokazać zestaw 7 pędzli firmy LancrOne, których używam od września. Zdążyłam je już dobrze poznać i przetestować z każdej strony. :) Post pewnie nie zainteresuje starych, makijażowych wyjadaczek z bogatą kolekcją najróżniejszych akcesorium, natomiast te z Was, które dopiero zaczynają przygodę z bardziej zaawansowanym makijażem mogą czuć się zaproszone. :) 

Pędzle przywędrowały do mnie z allegro, dokładnie od tego sprzedawcy: KLIK. Nie, nie mam absolutnie żadnych profitów z podania tego linka, po prostu pokazuję, jak wyglądają na aukcji. ;) Koszt takiego zestawu to 27,90 zł, co z najtańszą opcją przesyłki daje nam inwestycję rzędu 37 zł 40 gr. Czy jest ona opłacalna? Warto wydać niecałe 40 złotych na cały zestaw, czy lepiej kompletować swój własny arsenał na piechotę z takich firm jak Hakuro? 








Pędzle przychodzą do nas w etui zamykanym na mały zatrzask. Jest ono zabezpieczone folijką (którą podwinęłam pod spód, bo jest niezbyt fotogeniczna ;)), dzięki czemu włosie pędzli jest chronione przed światem zewnętrznym. Jak już Wam wiele razy wspominałam, moje kosmetyki co piątek i co niedziele przemierzają ze mną długą drogę w busie, tłukąc się przy tym niemiłosiernie w upchanej do bólu torbie. Nie mają więc łatwego życia, a takie etui jest całkiem dobrą osłonką. 

Może nie wygląda zabójczo pięknie, ale przynajmniej spełnia swoją rolę. Z niego jestem jak najbardziej zadowolona - wrzucając je do torby czy torebki przynajmniej mam pewność, że na wypadek gdyby jogurt, musli czy szampon nagle się uzewnętrznił, to moje pędzle są w miarę bezpieczne i odgrodzone od wszelkich nieszczęść i nieszczelności. 

Skoro już tradycyjnie zaczęliśmy od opakowania, czas przejść do zawartości. :)






Zacznijmy od pędzli przeznaczonych do makijażu oczu. Na nich zależało mi najbardziej. Do tej pory używałam pacynek z cieni i dwóch pędzli z Life kupionych w SP, które jednak nie pozwalały na dokładne rozmycie produktu na powiekach. Jak spisują się LancrOne na oczach? 

Pędzel płaski do nakładania cieni: 

Czyli ten leżący na zdjęciu niżej. Ma 11 mm długości, jak dla mnie w sam raz. Jest na tyle dokładny, że można nim dotrzeć w oba kąciki, ale i na tyle duży, że nie muszę namachać się bądź ile, zanim zapełnię matowym beżem obszar pod łukiem brwiowym. Wykonany jest z naturalnego włosia kucyka. To, czy cienie się z niego osypują czy nie zależy tylko od ich jakości. 

Dobrze się myje, zabrudzenia łatwo z niego schodzą. Po kąpieli powraca do swojego kształtu, choć zgubił już kilka włosków. Ogólnie jestem zadowolona.






Pędzel typu kulka, do rozcierania cieni:

Drugi pędzelek na powyższym zdjęciu. Jako że nigdy nie miałam pędzla typowo do blendowania, pokładałam w nim wielkie nadzieje. Liczyłam, że z jego pomocą uda mi się wyczarować piękne przejścia kolorów na powiekach i delikatne mgiełki. Nie pomyliłam się. :) Pędzelek naprawdę bardzo fajnie rozciera cień, dobrze zaciera granice między obszarami. Najlepiej pracuje mi się nim z matowymi cieniami, niestety w przypadku perłowych czy brokatowych wszystkie drobinki lądują zaraz przy trzonku i niewiele z nich osada się na powiecie. Nie ma się co dziwić - po prostu nie jest przeznaczony do nanoszenia takich produktów. 

Pędzelek jest bardzo fajnie wyprofilowany, dzięki czemu znakomicie wchodzi w załamanie powieki i to właśnie tam używam go codziennie wraz z bronzerem z paletki MUR: klik. Podobnie jak jego kolega, jest miły w dotyku i nie drapie w powieki. Dzięki cieńszemu koniuszkowi kuleczki, spokojnie można nim wjechać na dolną powiekę oraz w kąciki oczu. 

Pędzelek niestety lubi się odkształcać podczas mycia. Jeśli podczas wysychania nie zwinę go odpowiednio w ręcznik papierowy, to nieco się wykrzywia i traci kształt kuleczki. Przy pierwszym myciu bardzo mnie to zmartwiło, na szczęście okazało się, że wystarczyło go zawinąć w cukierka przy kolejnej kąpieli, żeby wszystko wróciło do normy. Jestem zadowolna.





Zdjęcie może nie jest pierwszych lotów, ale na szczęście dość dobrze obrazuje różnice w nakładaniu cieni tymi pędzelkami. Widać, że płaski pędzel tworzy mocną plamę koloru, natomiast kuleczka pozostawia jedynie łagodną mgiełkę. Na dłoni znajduję się cień z paletki Sleeka - Ultra Mattes Darks, żeby uzyskać taki efekt raz przeciągnęłam po skórze. Nie użyłam bazy.

Z obu pędzli do oczu jestem zadowolona, sprostały moim oczekiwaniom. Nie mam porównania do droższych marek, jednak z tymi od LancrOne pracuje mi się na tyle dobrze, że póki co nie odczuwam potrzeby zaopatrzenia się w inne pędzelki. 





Kolejny trzy elementy zestawu to takie gadżety. Bez każdego z nich w zupełności można się obyć, nie są to więc niezbędne akcesoria do wykonania podstawowego makijażu. 

Grzebyk do rozczesywania brwi i rzęs

Bez niego możemy się obyć wcale się za bardzo nie starając. Przy odrobinie wprawy z obsługą tuszu do rzęs taki grzebyczek nie jest potrzebny, a i brwi można przeczesać starą szczoteczką od maskary. Mimo to kompaktowy grzebyczek bardzo przypadł mi do gustu. Nie używam go codziennie, ale przydaje się, kiedy rzęsy nieopatrznie skleją się od nadmiaru tuszu lub gdy za długo zwlekam z podcięciem włosków na brwiach. Fakt faktem wolałabym, aby w zestawie zamiast niego znalazł się drugi płaski pędzelek do cieni, ale mimo wszystko jest w porządku.


Pędzel do malowania ust 
Wykonany z syntetycznego włosia. Jest twardy, włoski ściśle do siebie przylegają. Prawdę mówiąc, użyłam go raptem kilka razy. Rzadko maluję usta, a jak już to robię, to mimo wszystko wystarcza mi do tego zwykła pomadka. Pędzelek z pewnością bardziej przyda się do rozprowadzania szminek z paletek niż takich tradycyjnych. 

Pędzelek jest na tyle dokładny, że można nim dokładnie obrysować kontur ust, ale dla mnie rozprowadzanie nim produktu na powierzchni całych warg jest czynnością wysoce upierdliwą. Nie lubię, kiedy w połowie kończy się kolor na pędzlu, dlatego zamiast nanoszenia nim szminki, częściej po prostu wyrównuję nim kontur. Mimo wszystko, jak dla mnie jest zbędny i wolałabym w jego miejscu mieć coś innego. Nie mniej jednak nie wykluczam, że komuś może się na prawdę przydać. ;)









Pędzel skośny

Wykonany z syntetycznego, sprężystego włosia. Włoski są krótkie i mocne, dzięki czemu dobrze trzymają kształt. Do wypełniania brwi cieniem jest w sam raz - odpowiednia długość, odpowiednie ścięcie. Na co dzień rzadko podkreślam brwi z jego pomocą, bo po prostu nie mam na to czasu. Na większe wyjścia jednak jest jak najbardziej w porządku. 

Częściej używam go do naniesienia czarnego cienia tuż nad górną linię rzęs. Rzadko mam okazję bawić się rano z linerem, czarny, prasowany cień jest zdecydowanie prostszy i szybszy w obsłudze. O ile wcześniej zmoczymy pędzelek w hydrolacie czy wodzie termalnej, to spokojnie możemy wyrysować dość dokładną linię. 

O ile z cieniami współpracuje całkiem dobrze, o tyle nie mogę się przekonać do nakładania tym produktem zwykłego linera. O wiele dokładniej i szybciej idzie mi zrobienie kreski tradycyjnym pędzelkiem czy ściętą gąbeczką z kosmetyku. Nie wiem jak pędzelek współgra z żelowymi linerami, ale z tymi płynnymi po prostu się nie lubi - podczas robienia kreski rozcapirza się, przez co trzeba ją poprawiać kilka razy, co jest po prostu mocno irytujące. Mimo wszystko z pędzelka jestem zadowolona i choć przeżyłabym w szczęściu i zdrowu bez niego, to i tak uważam, że jest przydatny. 







Jak widać, spośród tych trzech pędzelków, przekonana w stu procentach jestem tylko do skośnego. Dwa pozostałe jak dla mnie można by wymienić na pędzelki do cieni, których nigdy za wiele. Skoro jednak już są, to staram się je jak najlepiej spożytkować. ;) Na plus zasługuje fakt, iż ani pędzel do brwi, ani do ust nie gubi włosów i jest bezproblemowy w myciu. Wystarczy przepłukać. 

Na koniec zajmiemy się dwoma pędzlami, które tworzą nam absolutną podstawę makijażu. Czy te przeznaczone do pudru i podkładu są warte zachodu? 






Pędzel do pudru z włosia wiewiórki

Jest to największy pędzel z zestawu, ma 35 mm długości i 35 mm przekroju. I tak nie są to imponujące rozmiary jak na pędzel przystosowany do takiej a nie innej funkcji. Włosie jest bardzo gęste i zbite, a do tego niesamowicie miękkie. Przez pierwsze kilka dni miziałam się nim dla czystej przyjemności, taki z niego misiak. ;)

Jak wspomniałam, pędzel jest bardzo bardzo zbity. Z tego względu można nim osiągnąć naprawdę mocny nacisk na skórę, a co za tym idzie - mocną pigmentację produktu, Według mnie raczej nie nadaje się do nanoszenia ciężkich pudrów, zwłaszcza prasowanych. U mnie znacznie lepiej spisał się z takim półsypkim pudrem niż z twardym Wibo w kamieniu. 

Jak już Wam wspomniałam kilka razy, jestem absolutnie zakochana w podkładzie mineralnym firmy Annabelle Minerals - moje zachwyty: KLIK. Nanoszę go właśnie tym pędzlem. Choć nie jest on stworzony do tego zadania, to i tak radzi sobie z nim całkiem dobrze. Krycie można stopniować, nie tworzy na skórze efektu kaszki. Dowody na to, że spisuje się całkiem fajnie można znaleźć w zaklikowanym poście. ;) Z wiewiórki jestem bardzo zadowolona!

Jedyne, do czego można się przyczepić to małe łysienie. Od września pędzelek stracił kilka, może kilkanaście włosków, głównie przy myciu. Na szczęście jest tak gęsty, że kompletnie nie czuć ubytku.










Płaski pędzel do podkładu

Wykonany z syntetycznego włosia Racoon. Włosie jest sztywne, ale jednocześnie giętkie i miłe, jakby śliskie w dotyku. Pędzel jest bardzo zbity, przy trzonku włosie przylega do siebie tak mocno, że bardzo trudno jest się tam dostać palcem. ;)

Z tego pędzla jestem najmniej zadowolona. Gdy jeszcze używałam tradycyjnego, płynnego fluidu bardzo się na nim zawiodłam. Przy nakładaniu kosmetyku na twarz tworzy nieestetyczne smugi, a podkład nawet po wklepaniu palcami wydaje się być ciężki i toporny. Trudno zaaplikować nim odpowiednią ilość produktu, bardzo łatwo przesadzić. Jak dla mnie pędzel nadaje się tylko i wyłącznie do mieszania na ręce dwóch odcieni, ale w tym przypadku to dla mnie taka sztuka dla sztuki, szukanie mu zastosowania na siłę.

Na szczęście odkąd odkryłam magię podkładu mineralnego całkowicie odstawiłam tradycyjne podkłady, więc i nieudolność tego pędzla mnie tak nie drażni. ;) Na plus: podobnie jak reszta syntetycznych pędzli z zestawu, bardzo łatwo się myje i w zasadzie do pełni czystości wystarczy mu przepłukanie pod bieżącą wodą. 







LancrOne... czy warto? 

Pędzle są ze mną już pięć miesięcy. Czy warto kupić cały komplet za niewielkie pieniądze, czy może lepiej odłożyć nieco większą kwotę i zainwestować w droższe marki/większy zestaw?

Oczywiście to wszystko zależy od naszego stopnia makijażowego zaawansowania, chęci rozwoju i sytuacji finansowej. Jeśli dopiero zaczynasz i nie masz żadnej wprawy w posługiwaniu się pędzlami, ale jednocześnie bardzo kręci Cię makijaż i jesteś w stanie wydać na raz większą kwotę na takie akcesoria, czemu nie. Wtedy na pewno warto zainteresować się ofertą Hakuro, Maestro czy Zoevy i wyłożyć nieco więcej na polecane marki, których można być absolutnie pewnym. Jeszcze nie widziałam negatywnej opinii na temat Zoevy. ;)

Jeśli natomiast jesteś początkująca, ale nie pali Ci się zbytnio do rozwijania swoich umiejętności - po prostu potrzebujesz kilku przyzwoitych pędzelków, ale nie chcesz bawić się w wizażowanie, chcesz wykorzystywać je tylko na użytek własny - ten zestaw (lub podobne zestawy LancrOne czy Sunshade Minerals) to na pewno fajna opcja. Już z dostawą zapłacisz niecałe 40 złotych za 3 naprawdę dobre pędzle (do cieni i do pudru) trzy przydatne gadżety i jeden taki, który Tobie może akurat się spodoba. Za tę cenę ciężko kupić dwa pędzle Hakuro, że o reszcie nie wspomnę. 

Z pomocą takiego zestawu LancrOne z łatwością wykonasz i prosty makijaż dzienny i nieco bardziej zaawansowany, wieczorowy. Podkład z powodzeniem nałożysz dłońmi, pędzel do pudru sprawdza się świetnie, podkreślisz załamanie, wypełnisz i wycieniujesz powieki naprawdę fajnymi pędzelkami, podkreślisz brwi. Ba, nawet jeśli coś pójdzie nie tak z tuszem, to z pomocą przychodzi grzebyczek, a nierówny kontur szminki wyrównasz z pomocą syntetycznego pędzelka do ust. Jedynie konturować nie bardzo jest czym, ale tak czy inaczej wydaje mi się, że taki zestaw dla osoby początkującej jest jak najbardziej wystarczający.







Jestem zadowolona z tej inwestycji - nie wszystkie pędzle są świetne-fantastyczne, ale tylko jeden totalnie nie nadaje się do życia. W przyszłości na pewno zaopatrzę się jeszcze w kilka pędzelków do cieni (bo po prostu dwa to trochę mało przy kolorowych makijażach, a czyszczenie ich co chwilę może przysporzyć o nerwicę) oraz we flat topa Annabelle przeznaczonego specjalnie do podkładów mineralnych. Oprócz pokazywanych pędzli LancrOne mam jeszcze jeden z Natury, skośnie ścięty pędzel do różu. Na razie jest to dla mnie wystarczający zestaw i biorąc pod uwagę sytuację finansową, raczej nie nastawiam się na uzupełnienie kolekcji w najbliższej przyszłości. ;)

Pędzle LancrOne może nie są jakoś szczególnie urokliwie, ale wytrzymałości i solidności nie można im odmówić. Każdy z nich ma na swoim koncie już kilka upadków i wiele kąpieli, a mimo to wszystkie dzielnie trzymają się kupy. Trzonki są solidne, nie ślizgają się w dłoni i nie są zbyt długie, co jest niewątpliwym atutem dla krótkowidzów. 

Miałyście kiedyś do czynienia z tą firmą? Jakie są Wasze opinie? :)
Koniecznie pochwalicie się z jakich pędzli Wy korzystacie na co dzień! 







Pozdrawiam cieplutko! ♥

38 komentarzy:

  1. Miałam kiedyś pędzle Lancrone i nie wspominam ich zbyt dobrze... Ale to było na początku jak były wprowadzane na rynek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie zdążyli się poprawić, bo u mnie jakością nie zawodzą. ;)

      Usuń
  2. Ja póki co używam jeszcze pędzli Elite z Rossmanna i są dość fajne. Ale powoli odkładam pieniążki na Zoevę albo Hakuro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam kiedyś ich pędzel do pudru i szybko zaczął mnie drapać. :<

      Usuń
  3. mam ich odłam -sunshade minerals i jak na moje makijażowe potrzeby i umiejętności to trafiłam znakomicie. mam je ok roku i tylko o ile pamiętam z 2 pędzelków wypadły pojedyncze włoski. jestem bardzo z nich zadowolona, bo są mięciutkie, nie rozwalają się i cena ok 40zł za 9 pędzli jest niesamowita :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pędzla do malowania ust, używam do robienia kresek cieniami na mokro lub do rozcierania kredek. Nie wychodzą mi nigdy pedzlami skosnymi, a te cienkie są do tego idealne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, o takim zastosowaniu jeszcze dla niego nie myślałam, dzięki! :)

      Usuń
  5. Nigdy nie miałam doczynienia z tą firmą ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale wyczerpujący post :D Pędzelki intrygują, sama chętnie wypróbowałabym kilka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydawało mi się ze jestem początkującą w tym temacie. ale jeżeli ten zestaw jest dla początkujących to ja go nadal nie ogarniam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy jeszcze nie miałam tych pędzli :) Chociaż moje zdolności makijażowe są jeszcze znikome :D Ja używam mini zestawu pędzelków, który dostałam na święta od siostry, super się sprawuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jak wygląda, takie mini pędzle przeważnie są przeslodkie :)

      Usuń
  9. W kwestii makijażu oczy spokojnie wystarczyły by mi powyższe pędzle.Do pudru również.
    Tylko do podkładu zależy mi na sprawdzonym,polecanym pędzli.
    Nigdy nie nakładałam podkładek inaczej niż palcami a właśnie nadało mnie jakiś czas temu na to,żeby zaopatrzyć się w zestaw pędzli.Marzy mi się Hakuro ale jak wyjdzie z całością to się okaże:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można dokupić samego Hakuro do podkładu, a na reszcie nieco zaoszczędzić ;)

      Usuń
  10. Ja mam zestaw s Sunshade i sprawdza mi się na co dzień doskonale :) Także jak najbardziej zgadzam się z Twoją opinią. U mnie akurat trafiła się super szczoteczka jak do maskary, większość pędzli do oczu i dwa do twarzy. Są malusie, ale fajnie sprawdzają się przy zwykłym codziennym makijażu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pędzelki są dobre i tanie, bo są tanie i dobre :D

      Usuń
  11. Muszę przyznać, że czuję się skuszona. Z makijażu jestem lewa, więc inwestycja w Hakuro, to dla mnie strata kasy. Sama mam tylko pojedyncze pędzelki. Najwięcej pieniędzy zainwestowałam w pędzel do różu ( uwielbiam), około 35 zł, ale z różu korzystam często.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie na sam początek nie ma sensu wywalać dużo kasy na drogie pędzle, skoro te tanie też dają radę :)

      Usuń
  12. Ja używam pędzla tylko do nałożenia różu na policzki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to różu używam bardzo sporadycznie :D

      Usuń
  13. Mam identyczny zestaw i jestem bardzo z niego zadowolona :) dużym pędzlem bez problemu konturuję policzki. Pędzelek z grzebykiem często używam do przeczesania brwi, a jego druga końcówka jest bardzo przydatna w stylizacji brwi potrafi nadać bardzo naturalny wygląd wyczesując nim nadmiar produktu z brwi. Pędzel do podkładu również się u mnie nie sprawdził z moim obecnym podkładem, natomiast mam inne zastosowanie dla niego - gdy poprowadzenia cień zbyt wysoko pod same brwi, wtedy rozprowadzane na nim odrobinę podkładu i przejeżdzam nim pod brwiami - zbiera cień, zmniejszając jego obszar i ładnie równocześnie rozciera granicę cieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, faktycznie. Może jednak ten do podkładu może być do czegoś przydatny, dziękuję ! :)

      Usuń
  14. Ja mam jakieś stare pędzelki no name i trzy z Inglota (skośny, do blendowania i krótka kulka) i na razie nie czuję potrzeby kupowania jeszcze jakiegoś. Natomiast do podkładu nie umiem używać czegoś innego niż MOKRY beauty blender :D

    http://barbaramaciejewska.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nigdy nie miałam jajka, choć teraz do minerałów to i tak mi się nie przyda :D

      Usuń
  15. Moje pędzle to mieszanina tanioszków z rossmana i jakiś innych, ale myślę właśnie o tych lancrone :)
    Kubuś daje mi już bardziej pożyć wreszcie i coraz częściej się znowu maluję :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajna opcja - podoba mi się :) Parę pędzli mam, ale nie jest to moja wybitna obsesja - nie maluję się dużo a ostatnio prawie w ogóle :) Jeśli chciałabym sprawić sobie cały zestaw to myślę, że skorzystam z Twojego postu właśnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna opcja, bo tania, a dla niewtajemniczonych w sam raz. :)

      Usuń
  17. piękne zdjęcia:) zestaw wygląda ciekawie, ja swój mini zestaw pędzli skompletowałam z różnych firm, chociaż wiadomo, że z biegiem czasu i makijażowym zaawansowaniem chrapka na pędzle Zoeva rośnie:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oj rośnie, rośnie, wiem coś o tym :D

      Usuń
  18. mam je około 3 latai są dobre aczkolwiek jakosciowo odbiegają od hakuro, czy ostatnio wypuszczone flat topy z deni carte :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, jednak nie można mieć wszytkiego za taką cenę. :D

      Usuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin