poniedziałek, 29 grudnia 2014

123. Mlekiem i miodem płynące... Niedziela dla Włosów #11.

Hej! Na wstępie chciałam Was raz jeszcze przeprosić za moją blogową martwicę. Kurczę, mam wrażenie, że co najmniej co trzeci post zaczynam w ten sposób. :D Od ponad tygodnia cierpię na brak dostępu do Internetu. Sytuacja zmieni się dopiero po Nowym Roku, ale postaram się, żeby coś jednak do tej pory jeszcze się pojawiło. ;) 




Dziś mam dla Was kolejną niedzielę dla Włosów. Kolejną, bo już 11, chociaż poprzednia pojawiła się pod koniec października – wtedy bohaterem głównym była zielona glinka. Klik. Oczywiście to nie jest tak, że między tymi postami nie robię nic z włosami – po prostu robię to, co zawsze i uważam, że nie ma sensu pisać o tym, że nałożyłam olej i odżywkę, bo robię to codziennie. Dziś wreszcie znalazłam czas na to, żeby wprowadzić do włosowej rutyny jakieś fajerwerki. A były to.. tytułowy mleko i miód. :)

  1. Włosy dokładnie oczyściłam z pomocą szamponu familijnego, który w składzie nie ma praktycznie nic oprócz detergentów. Ostatnio moje włosy dostają całą masę silikonów (o mojej zimowej pielęgnacji pisałam tutaj), więc mocne mycie jest im naprawdę potrzebne.
  2. Umyte włosy wsadziłam do miski z mlekiem. Była tam niecała jedna szklanka. Potrzymałam je tam minutkę, po czym – nie spłukując – zaczęłam odciskać mleko, ugniatając przy tym włosy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam całkiem ładne spiralki! Czuję, że następna niedziela będzie mleczną próbą wydobywania skrętu. ;)
  3. Na włosy, na których pozostała jeszcze resztka mleka, naniosłam troszkę odżywki do włosów suchych od Białego Jelenia. Była to naprawdę znikoma ilość, użyta bardziej po to, żeby łatwiej zmyć to, co nałożyłam tuż po odżywce.
  4. A tuż po odżywce nałożyłam łyżkę miodu zmieszaną z łyżką oleju. Mój miód miał konsystencję zmarzniętego masła, więc przed aplikacją podgrzałam mieszankę leciutko w mikrofali. Zarówno olej jak i miód tracą swoje właściwości w wysokiej temperaturze, więc trzeba uważać, żeby nie nagrzać ich zbyt mocno!
  5. Na skalp nałożyłam zieloną glinkę francuską rozrobioną w wodzie. Niestety, nie miałam jej na tyle, żeby nałożyć ją dokładnie na całą głowę, więc skupiłam się głównie na obszarze nad czołem. W międzyczasie na twarz nałożyłam spirulinę (cudotwórczy rybi smordek, klik) Cała mieszanka spędziła na mojej głowie niecałe 20 minut.
  6. Następnie, już pod prysznicem i po namoczeniu włosów, rozprowadziłam na nich maskę Kallos Color (o której pisałam Wam już tutaj) celem zemuglowania mieszanki oleju z miodem.
  7. Chwilkę później włosy i skórę głowy bardzo dokładnie wymyłam szamponem z bawełną od Białego Jelenia (z tej samej serii, co nakładana wcześniej odżywka – na pewno jeszcze o niej przeczytacie). Już po zmyciu piany czułam, że włosy są dobrze odżywione.
  8. Po zmyciu szamponu ponownie nałożyłam Kallosa Color. Mokre włosy związałam podróbką Invisibooble, żeby nie spłukać niechcący maski i wykonałam peeling całego ciała z pomocą pewnej bardzo fajnej rękawicy, o której muszę Wam kiedyś napisać. Maskę trzymałam jakieś pięć minut.
  9. Po tym czasie spłukałam Kallosa i dosłownie na chwilkę nałożyłam silikonową maskę kakaową z Ziai, którą dostałam w prezencie od Gumi, a którą polecałyście mi do dociążania włosów. Potrzymałam ją na włosach kilka chwil i spłukałam zimną wodą.
  10. Po wyjściu spod prysznica i odsączeniu z włosów wody za pomocą bawełnianej koszulki, naniosłam na nie sowitą porcję serum do końcówek z Garnier Goodbye Damage i pozwoliłam im schnąć samodzielnie przez kilkadziesiąt minut. Później lekko wilgotne włosy dosuszyłam suszarką.


Po całym tym, naprawdę skomplikowanym jak na mnie seansie, włosy wyglądają tak:




Są miękkie, dociążone, ale przy tym bardzo sypkie. Nieco się uniosły i wyglądają na trochę gęstsze, niż są w rzeczywistości. :) Efekt jak najbardziej na plus! Następnym razem postaram się dłużej potrzymać na głowie mieszankę miodu z olejem - gdy moje włosy były bardziej przesuszone niż obecnie, taki zabieg działał na nich cuda. :) 

Jak tam Wasze poświąteczne niedziele? Co tym razem wylądowało na Waszych głowach? :)

24 komentarze:

  1. Jak patrzę na Twoje włosy - to marzy mi się cieniowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje bez takiego cięcia przy tej długości są martwe. :D

      Usuń
  2. Sporo tego :) Twoje włosy wciąż zachwycają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy Twojej niedzieli, moja składająca się z resztek dwóch masek jest niczym ;O Kallosa Color nie mialam, chyba muszę się rozejrzeć w ogóle za nowymi zapasami, bo wykończyłam wszystko przed wylotem do Polski. Włosy wyglądają pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przeprowadzić ten zabieg na swoich włosach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjątkowo ładnie wycieniowane włosy,nie ma efektu piór :D Pięknie wyglądają! :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim włosom też muszę zrobić takie spa ;d bo zazwyczaj szybko: olej, maska/odżywka i szampon ;p a jak czasu brak to i bez oleju a czasem nawet sam szampon ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Spa na bogato ;) nigdy nie uzywalam mleka do wlosow, musze kiedys wyprobowac ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może kiedyś wypróbuję ten sposób,tylko muszę miód kupić. Bardzo ładnie wyglądają :)
    Ja wczoraj nałożyłam olej,pod olej glicerynę, później umyłam i Garnier AiK. Miała być maska, ale źle się czułam i myślałam tylko o tym abym wskoczyć pod kołdrę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No jakie śliczne! Ja swoje nadal trzymam z olejem, więc wiesz jak jest :D może wieczorem pyknę im maseczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyglądają zachwycająco :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyzby Kessa ;)? Osobiscie sie na zachwycam ;)
    Wlosy wygladaja swietnie, musze wreszcie wyprobowac mleko w pielegnacji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawde mnostwo produktow uzylas, czytajac myslalam, ze sie nigdy nie skonczy;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię kłaść mleko na włosy, ale w ten sposób jeszcze tego nie robiłam. Oleju raczej nie nakładam solo, a połączenie go z miodem wydaje się bardzo kuszące :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba wypróbuję to serum do końcówek z Garniera, bo straciłam cierpliwość do jedwabiu z Green Pharmacy. Kolejne opakowanie przecieka, a ja z racji tego, że ciągle na walizkach po prostu nie znoszę widoku upaplanej ciągle kosmetyczki :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Sporo tego. Kiedyś nalozylam na włosy mleko do wydobycia skrętu. Potrzymalam Jakis czas, niestety skręt był znikomy :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowicie podoba mi się kolor Twoich włosów. Bardzo naturalny. A co do zabiegu, to ja ostatnio zupełnie nie mam ochoty na robienie domowych masek. Kupiłam za to bananową i jagodową Kallosa, i jak tylko do mnie trafi to zabieram się za testy :)

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawy ten pomysł z mlekiem :) nie przyspieszył Ci przetłuszczania?

    OdpowiedzUsuń
  18. Muszę wkońcu wypróbować mleko w pielęgnacji włosów :) Tylko boje się jak moje wybredne włosy na nie zareagują :)
    A Twoje jak zwykle są przepiękne! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękne są! :) Ale po tylu zabiegach nie ma się co dziwić :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin