wtorek, 16 grudnia 2014

120. Annabelle Minerals - mineralny podkład matujący. Miłość w zgodzie z naturą!








Hej! Dziś mam dla Was recenzję produktu, który od trzech miesięcy codziennie rozkochuje mnie w sobie na nowo. Długo przymierzałam się do jego kupna, wahałam się, nie byłam przekonana. Kiedy w końcu moja ciekawość wygrała z zakupową wstrzemięźliwością - przepadłam. Mowa o mineralnym podkładzie polskiej firmy Annabelle Minerals o formule matującej. Jak to jest z tym matem, czy sypki podkład może zastąpić tradycyjny fluid i dlaczego jestem nim aż tak zachwycona? Mam nadzieję, że uda mi się powiedzieć o nim wszystko, co bym chciała!

Zacznijmy już tradycyjnie, czyli od danych technicznych. ;) Podkład zamknięty jest w małym, eleganckim, plastikowym słoiczku z odkręcanym wieczkiem. Napisy z mojego niestety minimalnie się zdarły i całość nie wygląda już tak estetycznie, ale jestem pewna, że jeśli tylko trzymacie swoje kosmetyki w normalnych warunkach, to ten produkt aż do końca swych dni będzie wyglądał tak gustownie jak na początku. Mój słoiczek po prostu lata ze mną w torebce tam i z powrotem, stąd te rany wojenne. ;) Zakrętka jest bezpieczna i trwała, a wewnątrz słoiczka znajduje się sitko, które dozuje nam podkład. Całość jest bardzo przemyślana i naprawdę ciężko przesadzić z ilością wysypywanego produktu. Jest on też bardzo wydajny - używam go codziennie od końca września, a nadal zostało go całkiem sporo!






Jestem szczęśliwą posiadaczką podkładu o odcieniu golden fairest. Pomoc w doborze odpowiedniego koloru otrzymałam u źródła - po napisaniu wiadomości prywatnej na fejsbukowym fanpageu firmy szybko dostałam informację zwrotną. Z pomocą przemiłej obsługi wybrałam właśnie ten odcień. Firma posiada bogatą gamę kolorystyczną, więc większość z nas nie powinna mieć kłopotu ze znalezieniem tego swojego odcienia. 

Golden fairest jest ciut jaśniejszy od mojego naturalnego koloru, ale po nałożeniu i dokładnym wtarciu w skórę pędzlem ładnie się stapia i ujednolica. Ma żółte tony, przez co bardzo ładnie kryje moje rumieńce. 





Powyższe zdjęcie jest robione w okropnym, sztucznym oświetleniu. I tak musiałam je dodatkowo doświetlać, żeby cokolwiek było widać. Kolory są więc mocno przekłamane, ale myślę, że widać to, co najważniejsze - mocne krycie czerwonych przebarwień! Na lewej stronie twarzy mam nałożoną jedną, cienką warstwę podkładu, bez żadnej zielonej bazy ani innych udziwnień. Jak dla mnie kryje zdecydowanie lepiej, niż wszystkie płynne fluidy, jakie miałam do tej pory okazje stosować. 


Aplikacja


Wraz z podkładem producent dostarcza nam ulotkę, na której dokładnie instruuje nas, jak aplikować sypkie produktu mineralne. Mamy do wyboru dwie metody - na mokro i na sucho. 

Nakładanie podkładu na morko: w tym wypadku potrzebujemy wody termalnej lub hydrolatu. Na wieczko należy wysypać odpowiednią ilość podkładu, popsikać wodą, zmieszać i nałożyć pędzlem na twarz ruchami stemplującymi. Osobiście stosując tę metodę delikatnie pryskałam nie tylko wieczko, ale i pędzel i twarz.

Podkład nakładany w ten sposób bardziej przypomina taką formułę, do której większość z nas jest przyzwyczajona. Staje się półpłynny. Szybko wtapia się w skórę, ale potrzebuje chwili na to, żeby się z nią dograć. W ciągu pierwszych kilku minut od nałożenia nieco się zmienia, ale koniec końców wygląda bardzo naturalnie i dobrze współgra z resztą kolorowych kosmetyków. Ta metoda zdecydowanie pochłania więcej czasu. W moim przypadku tym sposobem otrzymuję większe krycie, ale łatwiej też przesadzić i nałożyć zbyt grubą warstwę.

Nakładanie podkładu na sucho: tę metodę stosuję na co dzień, ponieważ jest zdecydowanie szybsza. Jedyne co potrzebujemy to pędzel - flat top lub kabuki, ale od bidy może być też dobry, zbity pędzel do pudru. Ja takiego używam i radzi sobie naprawdę dobrze. Wystarczy wysypać odpowiednią ilość produktu na wieczko, nabrać na pędzel, strzepać nadmiar i delikatnie nanieść na twarz okrężno-stemplującymi ruchami. 

Podkład nałożony w ten sposób szybciej stapia się ze skórą, wygląda nieco lżej i ciężej z nim przesadzić. Krycie również jest dość mocne, ale nie aż tak, jak przy nakładaniu na mokro - przynajmniej w moim wypadku. Tak nałożony produkt bez problemu przyjmuje na siebie resztę makijażu - bronzer, róż czy rozświetlacz dobrze się go trzyma. 


Widoczna jaśniejsza kreska to specjalnie nałożona, gruba warstwa produktu. Tuż nad nią mniej widoczny obszar pokryty cienką warstewką.


Co tak bardzo urzekło mnie w tym podkładzie? Przede wszystkim to, że jest on tak naturalny, jak tylko jest to możliwe! Zawiera dokładnie cztery składniki, a mimo to znakomicie sprawuje się na mojej wymagającej cerze. Dzięki niemu moja twarz wygląda naprawdę dobrze! Choć z nazwy podkład jest matujący, nazwałabym go bardziej... hmm, naturalnym? Nie tworzy efektu ciężkiego, przytłaczającego matu - daje wrażenie czystej, gładkiej i wypoczętej skóry bez maski i kaszki. 

Kolejnym niekwestionowanym atutem jest że fakt, iż ten podkład naprawdę zbawiennie wpłynął na kondycję mojej skóry! Jak wspomniałam, używam go od końca września. Od tamtej pory niewiele zmieniło się w mojej pielęgnacji, za to bardzo wiele zmieniło się na mojej cerze. Przede wszystkim zauważyłam, że jest ona czystsza. Zaskórniki i wągry są mniej widoczne, gruczoły łojowe się wyciszyły, a przetłuszczanie i świecenie się - nawet bez podkładu! - wróciło do stanu sprzed kilku ładnych lat. Na dodatek zauważyłam, że pojawia mi się coraz mniej niedoskonałości - nawet w newralgicznym momentach cyklu menstruacyjnego, kiedy to zawsze muszą się dziać nieprzyjemne rzeczy. 

Skóra pokryta tym podkładem jakby odpoczywa. Przy wieczornym demakijażu nie doświadczam uczucia: o matko, wreszcie! Podkładu nie czuć na twarzy, nie ściąga, nie zastyga, nie roluje się, trzyma się swojego miejsca długie godziny! Szczerze mówiąc teraz, używając płynnego podkładu mam wrażenie, że jestem brudna. 



W normalnym, dziennym oświetleniu - kilkadziesiąt minut po aplikacji podkładu



Dorzucam jeszcze zdjęcie w gorszej jakości, ale wykonane w ludzkim świetle. Widać, że podkład ładnie ujednolica koloryt skóry nie tworząc przy tym ciężkiego efektu, za co po prostu go uwielbiam. :)

Jest jedno małe ale - jak w każdym wypadku. Aby podkład mineralny (myślę, że każdy, nie koniecznie tylko ten konkretny) dobrze wyglądał na skórze, musi być ona odpowiednio przygotowana - należycie nawilżona i wypeelingowana. Suche skórki będą tylko podkreślane przez taki produkt, więc po prostu używając go, jesteśmy zmuszone regularnie się ich pozbywać. Jak dla mnie to kolejny plus - przynajmniej mam jeszcze większą mobilizację do tego, aby dobrze dbać o moją cerę. Nie jestem pewna jak taki produkt spisze się w przypadku osób o bardzo suchym typie skóry. 


Podkład możemy kupić na stronie producenta - AnnabelleMinerals.pl. Cena czterogramowego pudełeczka to niecałe 35 złotych. Wydaje się, że 4 g produktu to niewiele, ale w rzeczywistości to naprawdę ogromna ilość!  Dostępne są także większe słoiczki i jednogramowe próbki za 8,90 zł. W ofercie firmy znajdziemy także pędzle, mineralne cienie, róże oraz korektory. 






Podsumowując, jak dla mnie jest to absolutny hit minionego roku! Na pewno będę do niego wracać. Wam też polecam z całego serca - nie jest to jakaś niesamowicie droga inwestycja, a skóra pod kołderką z podkładu mineralnego naprawdę wypoczywa! Myślę, że jest to dużo lepsza alternatywa dla sklepowych kremów BB, które bądź co bądź, nie zawsze są takie lekkie, jak wmawiają nam producenci. 

Znacie te podkłady? A może używałyście innych mineralnych produktów? Koniecznie dajcie znać, jak u Was się spisywały!

22 komentarze:

  1. Mam próbkę tego podkładu i jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim zdania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zainteresowałaś tym podkładem. Chyba zamówię sobie próbkę, a co mi tam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju jest świetny :) Nigdy go nie widziałam ale teraz na pewno się nim zainteresuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak myślę o minerałkach nooo...
    Ale miewam suche skóro dość często i mam chyba z 5 zaczętych podkładów ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. mój cel - zużyć wszystkie normalne podkłady i kupić sobie właśnie ten. Na twarzy wygląda cudownie~!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie przymierzam się do zakupu próbek, ale ma straszny dylemat, na które postawić, bo chcę trafić na ten swój! ;) Na pierwszym zdjęciu wydaje mi się, że kolor jest trochę dla Ciebie za żółtawy. Jestem ciekawa w jaki sposób pomogła Ci pani w doborze odpowiedniego koloru?? Pokazałaś jej swoje zdjęcie czy jakoś inaczej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rozstaje się z Nim tak jak Ty ;).

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam kupić właśnie ten Golden Fairest, ale przecież Ty masz ciemniejszą buźkę ode mnie. Uspokoiłaś mnie jak napisałaś, że jest jaśniejszy od Ciebie. Uff :D
    Czekam do wiosny i chyba go sobie kupię, zobaczymy jak się sprawdzi :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam go! Używam, ale rzadko, bo mi go szkoda :)
    Minus jest taki, że moim zdaniem jest nietrwały, szybko się po nim świecę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam cień z tej serii i jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Slyszalam juz o nim wiele dobrego, ale jeszcze nie mialam przyjemnosci uzywac ;) Niezle, ze zawiera tylko cztery skladniki, ogolnie po Twojej recenzji mnie mocno kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakos nie potarfię przekonać się do sypkiego podkładu, ale ten widać ze ładnie wyrównuje kolor skóry :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też zamówiłam, nawet ten sam odcień, parę dni temu:) pierwszy raz udało mi się dobrać idealnie podkład do koloru skóry! U Ciebie efekt super!
    To już drugie moje podejście do podkładów Annabelle, pierwszym razem nie polubiłam...ale chyba nakładać po prostu nie umiem. Zamówiłam od nich ten pędzel flat top i nie idzie mi to. Myślałam spróbować nakładać jakimś mniej zbitym pędzlem, typu kabuki.
    Mam tak samo, zmywając inne podkłady zawsze czułam ulgę, a tego nawet nie "czuć" na twarzy, i to jest najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ladnie wyglada na twarzy. Bardzo lubie mineralne podkłady:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja na razie używam podkładów płynnych, które są dostępne w większości drogerii. Ale coraz częściej zastanawiam się nad podkładami mineralnymi. Szukam też właśnie jakiegoś podkładu w żółtych tonach, ostatnio przeze mnie kupowane beże wpadają w róż. Chociaż moja skóra nie jest różowa :P

    OdpowiedzUsuń
  16. ojej jaka ty sliczna jestes :)
    uzywalam mineralkow EDM, teraz mam podklad i korektor Lily lolo, przy czym mam wrazenie ze korektor byl zbednym wydatkiem bo sam podklad swietnie kryje, matuje, no cuda wianki :) Bardzo trafnie podsumowalas mineralki- nie mam wieczorem wrazenia ze wreszcie zmywam tapete. Na pewno do podkladow drogeryjnych nie wroce

    OdpowiedzUsuń
  17. Pierwszy raz spotykam się z tym podkładem i twoja recenzja obudziła w moich oczach wredne kurwiki mówiące kup go kup... postaram się je opanować przez jakiś czas ale nie wiem jak długo zdołam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż mogę rzec na temat podkładów mineralnych, hm... Chciałam raz kupić taki, ale okazało się, że był to puder..;D Badum tss....;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Właśnie zaczynam z nimi przygodę, ale kolorystycznie chyba nie trafiłam.
    Dobrze, ze wzięłam sobie próbki ciemnych odcieni i mogę mieszać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja niestety zamówiłam za ciemny, GOLDEN MEDIUM :( Ale efekt u Ciebie genialny! :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin