Cześć! Mam nadzieję, że u Was pogoda jest tak samo piękna, jak w Krakowie. Świeci słonko, jest cieplutko, a z drzew lecą cudowne, kolorowe liście. Oby taka jesień trwała aż do zimy, bez zbędnych ciup, chlap i konieczności wyciągania z szafy kaloszy i parasoli!
Jak już zaczęliśmy bezpiecznym, pogodowym wstępem, możemy pomału przechodzić do konkretów. :D Dziś chciałam Wam przestawić maskę od Babuszki Agafii, która wpadła mi w ręce w sumie całkiem przez przypadek w sierpniu. Będąc na zakupach w mojej ulubionej drogerii, zaopatrzonej w całe mnóstwo cudownych produktów, rozglądałam się za czymś mocno proteinowym. Nie miałam upatrzonego konkretnego typu, po prostu chciałam znaleźć zastępcę dla zużytej Bingo Spa ze spiruliną i keratyna. W moje łapki wpadła ta oto maseczka, za którą zapłaciłam, jak widać, 16 złotych. Jak spisała się na moich proteinofobach?
Maseczka zamknięta jest w 300 mililitrowym, cieszącym oko opakowaniu. Etykietki są dość trwałe i nie rozmokły się pod prysznicem. Generalnie strasznie nie lubię, kiedy opakowanie traci estetyczne walory w trakcie użytkowania, nie dość, że brzydko wygląda na zdjęciach dla Was, to jeszcze mnie straszy podczas kąpieli. :D Na szczęście w tym przypadku wszystko pozostaje na swoim miejscu. Słoiczek zabezpieczony jest dodatkową zasłonką, co jest naprawdę bardzo przydatne ze względu na konsystencję maseczki. Jest ona bowiem naprawdę bardzo rzadka, niemal wodnista. Nakładając ją na palce niejednokrotnie zdarzyło mi się, że po prostu mi uciekła. Na moje rzadkie, ale długie włosy potrzebowałam naprawdę sporej ilości, abym mogła uznać je za dokładnie pokryte. Przez to produkt jest niezbyt wydajny.
Maseczka ma charakterystyczny, delikatny zapach. Nie jest to taki zapach, jaki wyczuwamy w drogeryjnych kosmetykach typu Garnier czy Elseve. Zapach jest bardzo nienachalny, absolutnie nie chemiczny, osobiście nie wyczuwam go na włosach po zmyciu. Na pewno umila aplikację.
Skład, jak w przypadku większości rosyjskich kosmetyków, rozpoczyna się sławetnym Aqua with influsions of... w razie problemów z odczytaniem, pozwolę wrzucić sobie treść z wizażu.
Aqua with infusions of: Hydrolyzed Egg
Protein, Malt, Betula Alba Juice, enriched by extracts: Salvia
Officinalis, Rubus Chamaemorus, Rhodiola Rosea, Cetrionium Chloride,
Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Guar Gum, cold pressed oils: Hippophae
Rhamnoides, Cucurbita Pepo, Corylus Avellana Seed, Panthenol, White
Beeswax, Tocopherol, Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid
Do tej pory zachodzę w głowę, ile protein może mieć ta maska. Teoretycznie są na drugim miejscu w składzie, ale to drugie miejsce zawdzięczają temu, że znajdują się w influsionach. Bardzo mnie zastanawia, czy protenowo protein jest więcej, niż np Cetearyl Alcohol czy zimnotłoczonych olei. Konsystencja maski sugeruje, że wody z ekstraktami musi być na prawdę dużo, jak jest naprawdę.. ciężko wyczuć. ;)
Jak już niejednokrotnie wspominałam, moje włosy nie lubią się z proteinami. Po maskach bogatych w te składniki są tępe, niemiłe w dotyku, matowe i sztywne. Z tego powodu proteinowe maski stosuję raz w tygodniu (przy codziennym myciu głowy) i zazwyczaj mieszam je z olejem lub z emolientową maską. Jak było w przypadku jajecznego cuda od Babuszki?
Ją także mieszałam, najczęściej z wielbionym Biovaxem z trzema olejami. Taki duet powodował, że moje włosy były bardzo miękkie, ale jednocześnie takie poproteinowe - trochę sztywne, trochę matowe, skłonne do puchu. Podobnie rzecz się miała po dodaniu kilku kropelek oleju. Natomiast maska nakładana sama to kolejny dowód na to, że protein w dużych dawkach powinnam unikać. Puch i miotła.
Zapewne do niej już nie wrócę, ale nie dlatego, że jest to zły produkt. Po prostu jest to kolejna proteinowa maska, która potwierdza regułę. Skoro tego typu kosmetyki nie robią szału na moich włosach i używam ich tylko po to, żeby zachować jako taką równowagę między emolientami a proteinami, nie widzę większego sensu w wydawaniu na nie zbyt wiele pieniędzy. Za połowę ceny tej odżywki mogłabym kupić dwie, albo nawet i trzy proteinowe produkty, które zadziałałyby na moich kaprychach dokładnie tak samo.
Nie oznacza to jednak, że tej maski w ogóle nie polecam. Myślę, że to bardzo dobry produkt z wartościowym składem, więc jeśli tylko Wasze włosy lubią się z proteinami, to jak najbardziej zachęcam do spróbowania. Problemem niestety może okazać się jej dostępność, ale od czego mamy sklepy online. Już nawet taki toporny człowiek jak ja założył konto w banku i przepija swoje ostatnie pieniądze w internetowych drogeriach. Apropo, kolejni Nabyci i Zużyci będą obfitować w nowości! :>
Znacie, lubicie? A może jeszcze nie dotarły do Was żadne produkty ze Wschodu? Koniecznie dajcie znać, jakie bardziej emolientowe produkty z Rosji przypadły Wam do gustu! :)
P.S
A już jutro setny post! <tamtaram!> Od ładnych kilkunastu dni głowiłam się nad tym, co z tej okazji wymyślić. W końcu coś udało mi się zaplanować... mam nadzieję, że Wam się spodoba! :>
A z okazji przekroczenia bardzo ładnej liczny 150 obserwatorów już od ponad tygodnia planuję dla Was tag 50 faktów o mnie, ale jakoś wybitnie nie mogę się do niego zabrać. :p
Udanego weekendu! ♥
nie miałam jej nigdy :) miałam z tej serii łopianową i jest super :)
OdpowiedzUsuńDzięki, na pewno się za nią rozglądnę! :)
UsuńMam ale drozdzowa, jest super :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie bardzo kusiła! :)
Usuńja też mam wersję drożdżową i testuję ale na razie spisuje się bardzo dobrze;)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, jak sprawdziła się u Ciebie! :)
UsuńTa maska jest na mojej liście juz bardzo długo: >
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak spisałaby się na Twoich włoskach :>
UsuńMieszkasz w Krakowie ? :) Ja obecnie też, ale tylko na weekendach :). Masz rację, pogoda przecudowna! A ten sklep to pewnie Jaśmin ;) . Ja miałam inny typ maski (nie pamiętam teraz jak się nazywała), ale z tej samej serii i powiem Ci wiele mają wspólnego: wodnista, nie jest wydajna i moim zdaniem nie robiła wielkiego szału na moich włosach. Kiedyś się nią zachwycałam, dzisiaj, czytając dokładnie składy z pewnością drugi raz bym jej nie kupiła ;).
OdpowiedzUsuńPewnie, że Jaśmin na Długiej, mały raj! <3 :D Ja z kolei tylko w tygodniu - na weekendy jadę do psa i pralki. :P Tej maski też pewnie drugi raz nie kupię, za tę cenę mam już sprawdzone, lepsze produkty. ;)
UsuńMiałam maskę jajeczką Joanny i była ok. Ale na tą raczej się nie skuszę, wolę nie ryzykować :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei dość długo czaiłam się na tą Joannę, ale w końcu jakoś tak... przeszło mi. ;p
UsuńMoje włosy nie przepadają za częstym stosowaniem protein więc myślę że na tą maskę się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPrzy takim typie włosa faktycznie nie ma sensu. :)
UsuńJa miałam drożdżową, robiła niesamowite baby hair! :D no i od naszej rozmowy w Łodzi cały czas męczy mnie czy tych protein jest więcej czy mniej xD
OdpowiedzUsuńWłaśnie ze względu na te bobasy kusi mnie drożdżowa, ale ja pod tym względem jestem bardzo toporna! :D strasznie mnie to męczy :D
Usuńz tego miałam tylko maskę drożdżową, ale jajeczną też będę musiała wypróbować!
OdpowiedzUsuńJeśli tylko lubisz się z proteinami, to jak najbardziej! :)
UsuńMam ją. Kupiłam kolejne opakowanie i wiem, że będzie to maska którą zawsze będę miała w domu. Fakt że trzeba z nią uważać. Moje włosy proteiny kochają ale to nie znaczy że mogę robić co chcę. Solo - skończy się nadmiarem. Ale w zestawie z humektantami i emolientami jest idealna <3
OdpowiedzUsuńI właściwie nie staram się wywnioskować ilości protein ze składu bo w tym przypadku to bezcelowe :-D Skład jest wyjatkowo pokrętnie napisany. Patrzę na działanie i stąd wiem że proteiny są słabsze niż np. w laminowaniu Marion. :-)
UsuńU mnie laminowanie robi niezłą szopę, więc Twoje wnioski są calkiem prawdopodobne. :D Fajnie, że u Ciebie się sprawdza! :)
UsuńTeż chcę wypróbować maskę jajeczną, ale Z Apteczki Babuni. Szkoda tylko, że ostatnio nigdzie jej nie widzę :/
OdpowiedzUsuńU mnie bez problemu można je dostać w osiedlówkach :)
UsuńMam ale drożdżowa i nawet się lubimy :)
OdpowiedzUsuńTa wersja kusi mnie najbardziej ze wszystkich rosyjskich bajerów. ;)
UsuńCiągle mnie kusi, aby coś wypróbować z tych Rosyjskich kosmetyków, ale nie wiem kiedy zużyję całą resztę;| ehh błędne koło. Kupuję to co wpadnie mi w oko, zamiast się lepiej zastanowić ;D No nic, może kiedyś będę miała okazję wypróbować :)
OdpowiedzUsuńOj, znam to az za dobrze! :D
UsuńJa miałam z tej serii maskę drożdżową i sprawdzała się u mnie świetnie :) Co do protein moje włosy je kochają więc pewnie i ta wypadła by wysmienicie ! :) Szkoda, że z ich dostępnością jest tak słabo :(
OdpowiedzUsuńJa akurat stacjonarnie nie mam z nimi problemu, więc bardzo się cieszę :)
UsuńWidzę że ta marka ostatnio na blogach ma duży ruch.
OdpowiedzUsuńA to nie od wczoraj. :D
UsuńSolo sposywała się słabo, szorstko i spuszono, ale np. z humektantami i potem z emolientową maską całkiem całkiem :)
OdpowiedzUsuńU mnie wszystko zależało od dnia - czasami było ok, a czasami nawet porządna dawka oleju nie załatwiała sprawy. ;)
UsuńNajbardziej lubię jej drożdżową siostrzyczkę, ale ta maska też bardzo przypadła mi do gustu, w ogóle babka Agafia rządzi :)
OdpowiedzUsuńTak mnie kusicie tą drożdżową! :D
UsuńI jeszcze nie próbowałaś?! Wstyd :P
Usuńnie miałam jej nigdy, ale moje włosy lubią proteiny więc być może kiedyś się na nią skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJeśli Ci służą, to jak najbardziej polecam! :)
Usuń