Cześć! Dziś mam dla Was ekspresową recenzję tuszu, o którym wspominałam Wam już jakiś czas temu. Mowa o Sexy Pulp - ultra pogrubiającej maskarze, którą Yves Rocher rozdaje za darmo. O tym, jak jak wejść w jego posiadanie przeczytacie po kliknięciu w zdjęcie powyżej, a o tym, jak spisuje się na moich rzęsach dowiedzieć się możecie już za chwilkę. :)
Jak dość często u mnie bywa, z napisaniem tego posta miałam nieźle pod górkę. Z początku aparat niemiłosiernie protestował i kompletnie nie mógł załapać ostrości gdzie trzeba, więc zrobiwszy te dwa nadające się do publikacji zdjęcia oczu stwierdziłam, że za sam tusz już nawet się nie biorę. Byłam zresztą pewna, że dobre zdjęcia produktu mam już na dysku. Okazało się, że mam dość zaawansowaną sklerozę i szczoteczki nie obfotografowałam. Mam nadzieję, że mimo wszystko sobie poradzimy. :)
Zacznijmy tradycyjnie, od wyglądu opakowania. Jest to zwężająca się ku końcom tubka, która pewnie leży w dłoni. Szata graficzna jest dość typowa dla produktów YR, prosta, ale ujmująca swym minimalizmem. :) Niestety, z czasem napisy się zdzierają, a połyskująca powierzchnia kosmetyku bardzo się rysuje, ale winę za to ponosi pewnie bardziej moja kosmetyczka. Szczoteczka jest gruba i sztywna, włoski o różnej długości rozmieszczone są na niej dość gęsto. Jest to dość standardowe rozwiązanie i nie widzę w nim nic innowacyjnego - podobne szczoteczki mają choćby Collosale. Na tego typu tusze zwykłam mawiać szczotki do klozetu. Tak obrazowo rzecz ujmując. ;)
A co z efektami? Ano, są one bardzo zadowalające. Choć niezbyt lubię takie wielkie szczotki, tusz ten przypadł mi do gustu już od pierwszego użycia. Przede wszystkim bardzo ładnie podkręca i unosi rzęsy. Nie używam zalotki, więc uzyskanie takiego efektu tylko za pomocą samej masakry jest dla mnie bardzo ważne. Drugą ważną dla mnie cechą jest fakt, iż tusz ten naprawdę szybko zasycha. Dość dobrze prezentuje się też kwestia trwałości. Mimo, iż używam go niecałe trzy miesiące, nie dokucza mi jeszcze problem obsypywania i kruszenia się. Byłam też zaskoczona, że maskara ta jest jakby plastyczna. Nawet po kilku godzinach od nałożenia pierwszej warstwy śmiało można nakładać drugą, aby wzmocnić makijaż. Nie skleja przy tym włosków i nie pozostawia grudek, co także jest dla mnie bardzo ważne. Kolejnym atutem Sexy Pulp jest naprawdę konkretne pogrubienie. :)
Jak wspomniałam, tusz można dostać od YR absolutnie za darmo. Jeśli jednak przyszłoby nam go kupić w sklepie, trzeba by się nastawić na wydatek 54 złotych. Jak dla mnie jest to zdecydowanie za dużo, nawet za tak dobry tusz. Jeśli będę miała okazję kupić go kiedyś na dużej promocji, to na pewno się skuszę!
Na zdjęciach widzicie jedną, standardowej grubości warstwę tuszu. Jego mocniejszą odsłonę możecie zobaczyć w poprzednim poście - #Makijaż z wybiegu.
A Wy, miałyście już ten tusz? Może polecicie mi dla niego godnego zastępcę? :)
Przeslicznie podkreslone rzesy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńZdobyłam go w ten sam sposób i jest naprawdę dobry, ale nienawidzę niesilikonowych szczoteczek, więc nawet na promocji nie kupię następnej.
OdpowiedzUsuńA ja w sumie wolę takie tradycyjne szczotki. Mam dość długie rzęsy i silikonowe niepotrzebnie dodatkowo je wydłużają, przez co mam odcisniety tusz pod brwiami. :d
UsuńJaki ładny efekt! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. :)
UsuńAle masz gługaśne rzęsy!
OdpowiedzUsuńHaha, dzięki. Podobno jak u krowy.:D
UsuńJa miałam go dwa razy i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim dużo przychylnych opinii,widocznie jest całkiem przyjemny.:)
UsuńTeż go używam i jestem mega zadowolona :). Jest delikatny, nie skleja rzęs, idealny na co dzień :).
OdpowiedzUsuńO tak, dokładnie. :)
UsuńNie wiem czy zauważyłaś, ale jak się widziałyśmy to gapiłam Ci się na rzęsy strasznie :D Są piękne <3
OdpowiedzUsuńHaha, naprawdę? :D nie zwróciłam uwagi. ^^
UsuńMasz prfzepiekne i dlugie rzesy :) Tusz w kazdym razie laduje na moja chciej liste ;)
OdpowiedzUsuńRany, dziękuję. :) Mam nadzieję, że i u Ciebie się spisze!
Usuńpodoba mi się ten efekt, ciekawe jak prezentowałby się na moich rzęsach
OdpowiedzUsuńJeśli masz w okolicy Yves Rocher możesz się o.tym przekonać całkiem za darmo.:D
UsuńBardzo ładnie prezentuje się na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńMnie też podoba się ten efekt. Jest taki w sam raz- ani zbyt delikatny, ani za bardzo krzyczacy. :p
UsuńMiałam i lubiłam za efekt, ale niestety szybko wysycha. Zdobyłam w taki sam sposób jak Ty;). Gdybym kupiła byłabym zła, bo jednak trochę kosztuje. Wolę collosala.
OdpowiedzUsuńO tak, mimo wszystko tylu pieniędzy w życiu bym za tusz nie dała. :D
UsuńEfekt bardzo fajny. Wiem że dają go jako prezent do pierwszego zamówienia a ja właśnie takie planuję.
OdpowiedzUsuńOby i u Ciebie dobrze się spisywał! :)
UsuńU mnie ostatnio tylko silikonowe szczoteczki, najładniej wydłużają moje króciutkie z natury rzęsy ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak wolę tradycyjne, lepiej pogrubiają. ;)
UsuńEfekt naprawdę niezły. I jeszcze za darmo! :)
OdpowiedzUsuńI to jest w tym wszystkim najlepsze. :D
UsuńTez mam i tez o nim pisałam. Lubie go jako przecietniaczka na codzień, jednak ta duża szczotka czasem narobila mi kłopotów o poranku kiedy nie jestem w stanie zbytnio skupić się na tym by się nie upaćkać;p
OdpowiedzUsuńTez na początku miałam z tym problemy, jednak więcej doświadczenia mam w obsłudze wąskich szczotek :D
UsuńJeszcze nie miałam okazji go spróbować, ale może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz w pobliżu YR, koniecznie załóż kartę, a będziesz się nim cieszyć za darmo! :)
Usuńteż go mam ale nie testowałam jeszcze;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy i Ty tak go polubisz :)
UsuńMam i ubóstwiam! To już trzecie me opakowanie i właśnie uwielbiam to pogrubienie bez zalotki + podkręcenie :)
OdpowiedzUsuńO tak, podkręca to on naprawdę fajnie! :)
Usuń