Jak pewnie zauważyłyście, lubię tanie kosmetyki i to właśnie im przyglądam się podczas zakupów w pierwszej kolejności. Jeszcze bardziej lubię, kiedy tani kosmetyk ma bardzo ładny skład. A jeśli takie coś okazuje się perełką, to wtedy jestem już wniebowzięta. :)
Taki scenariusz spełnił się właśnie w przypadku tego niepozornego balsamu z Rossmanna. Czaiłam się na niego od dłuższego czasu, ale w ostateczności z jego zakupem zwlekałam kilka miesięcy. Wreszcie skusiłam się na niego podczas promocji. Kosztował wtedy nieco ponad 4 złote, a cena regularna to niecałe 6 złoty. Produkt znajduje się w miękkiej, plastikowej tubce z wytrzymałym zamknięciem. Z łatwością można ją ścisnąć tak, aby wydusić resztki produktu. Jeśli chodzi o objętość, to jest stosunkowo niewielka, jednak balsam stanowczo nadrabia wydajnością! 150 ml kosmetyku wystarczyło na ponad miesiąc codziennego użytkowania. A cóż z zapachem? Jest lekki, kremowy, słabo wyczuwalny. Lepsze to, niż taki #tutti kurna frutti, który pod tym względem bardzo mnie zawiódł.
I główny punkt programu, czyli skład! Bardzo ładny, zwłaszcza jak na kosmetyk tak tani. Widzimy już na drugim miejscu glicerynę (nie wszyscy ją lubią, ale u mnie akurat spisuje się całkiem w porządku), a na czwartym olej ze słodkich migdałów. Dalej kilka emolientów, a z rzeczy znajomych i pożądanych - sok z aloesu, ekstrakt z nagietka i pantenol.
Przejdźmy do aspektu najważniejszego, czyli do działania. A działa to ten balsam niczego sobie, i to w wielu sytuacjach! Zastosowany zgodnie z przeznaczeniem, czyli po goleniu, ładnie nawilża skórę, przyśpiesza gojenie się ran i podrażnień (nagietku, aloesie, dziękuję!), nie szczypie i nie powoduje zaczerwienień. Poznając wszystkie te dobroczynne właściwości smarowałam nim nie tylko nogi, ale także pachy i okolice bikini. Dzięki temu niemile widziane czerwone krostki dużo szybciej znikały, pozostawiając skórę miękką i gładką.
Zadowolona z działania, zaczęłam używać go codziennie, jako zwykły balsam. Efekt oczywiście taki sam, jak w przypadku użycia po goleniu. W sytuacjach awaryjnych zdarzyło mi się stosować ten balsam jako krem do twarzy - w tej roli też spisywał się w porządku, nawilżał i nie powodował podrażnień. Na dłuższa metę raczej bym na niego nie postawiła, ale w nagłych wypadkach jest jak najbardziej nieszkodliwy. :)
To jeszcze nie koniec, a mianowicie razu pewnego postanowiłam nakremować włosy tymże właśnie balsamem. Duża dawka gliceryny zagwarantowała całkiem niezłą objętość, a włosy były dość toporne w dobrym tego słowa znaczeniu. Fale trzymały się o wiele lepiej, jest to więc dobry patent na jakieś większe wyjście, kiedy zależy nam na mocnym utrwaleniu fryzury bez konieczności ładowania tony lakieru.
Obecnie dzięki #Paczce od Garniera mam zapas balsamów do następnego lata, ale myślę, że do tego produktu na pewno kiedyś jeszcze wrócę. Czy widzę w nim jakieś minusy? Zapach mógłby być bardziej pociągający, a nałożony na włosy jednak nie zastępuje oleju. Ale czy to tak naprawdę ważne? W roli tradycyjnego balsamu spisuje się doskonale, a niewielka objętość może być zaletą w przypadku wyjazdów i ogólnonarodowej akcji kompresowania kosmetyczki podczas pakowania. :)
Znacie ten produkt? A może tak jak ja, potrzebujecie czasu, aby wreszcie się na niego skusić? :)
Nigdy go nie mialam, raczej sie nie skusze ;)
OdpowiedzUsuńTeż długo przechodziłam obok niego obojętnie. ;)
UsuńLubię takie wielofunkcyjne kosmetyki. Na pewno wypróbuję.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze i Tobie się spodoba. :)
UsuńChętnie go przygarnę przy kolejnych zakupach :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak już go przetestujesz! :)
UsuńMam takie (być może głupie przeświadczenie) że jak coś jest tanie to raczej dobre nie jest ;)
OdpowiedzUsuńTeż długo tak miałam. Ale trafiłam na kilka tanich perełek i już mi przeszło. :D
UsuńLubię produkty isany więc się skuszę: >
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona. :)
UsuńDo ciała może jeszcze się skuszę, ale na włosy nie (glicerynko, precz!) ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, ale masz z nią drastyczne przeżycia. :D
UsuńChętnie sprawdzę go na sobie :)
OdpowiedzUsuńOby działał tak dobrze, jak u mnie. :)
UsuńNie widzialam go, pewnie umknal mojej uwadze. Musze go wyprobowac, bo cena jest kuszaca i ta wielorakosc zastosowania.
OdpowiedzUsuńW moim Rossie stoi na półkach z piosenkami
Usuń.do golenia i maszynkami, więc nie tak trudno go przeoczyć. ;)
Jeszcze nie miałam kosmetyków Isany :) Może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńSą tanie i w większości naprawdę dobre,myślę że warto! :)
UsuńJeszcze nigdy go nie miałam chociaż składem i ceną zachwyca ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! :)
UsuńNigdy bym nie pomyślała, żeby używać balsamu po goleniu do smarowania ciała! :D #blondynka
OdpowiedzUsuńMoja mała blondyneczka. :D
Usuńbalsam po goleniu mam z Eveline i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńZ tej marki z kolei bardzo sobie chwale krem do depilacji. :)
UsuńNie miałam jeszcze nic takiego :) Ale widzę że warto to zmienić :) Isanka ma fajne kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńFajne i tanie! :D
Usuńnie miałam go;))
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę to chyba zbyt popularny nie jest. ;)
Usuńmuszę go zakupić i wypróbować na różne sposoby :D jestem w szoku, że tak dobrze sobie radzi!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie sobie radził i u Ciebie!
UsuńNie powiem, prezentuje się w porządku :) Balsam po goleniu na włosy, ty to pomysłowa jesteś, mnie by nawet takie coś do głowy nie przyszło :D
OdpowiedzUsuńHaha,młodość, brawura, wiesz jak jest. :D
UsuńNo, ja już stara jestem xD Ale jak widać sprawdza się ta brawura :)
Usuńteż mam podrażnienie po depilacji, może i u mnie by się sprawdzić
OdpowiedzUsuńWarto spróbować - cena raczej nie odstrasza. :)
Usuńteż go właśnie używam, uwielbiam jego zapach:)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś szczególnie nie zachwycił,ale Fajnie, że komuś się tak podoba! :)
UsuńChetnie wypróbuję, ale jestem zaskoczona tym wielofunkcyjnym zastosowaniem;) balsam na wlosy:) hehe nieźle;))
OdpowiedzUsuń