niedziela, 3 sierpnia 2014

75. Jak minął lipiec?




Wam też tak szybko lecą te wakacje? Kurcze, minął już miesiąc, a ja kompletnie nie zdążyłam się nacieszyć słońcem i wolnym. Na szczęście udało mi się uzbierać kilka zdjęć, zapraszam więc na comiesięczne bajdurzenie! :)




Zacznijmy już tradycyjnie, od blogowych podsumowań. Popatrzcie, jakie piękne cyferki ujrzałam 24 lipca! 100 obserwatorów i 20 000 wyświetleń, dziękuję, dziękuję! <3 Zakładając pół roku temu bloga w życiu nie spodziewałam się, że aż tyle osób zostanie ze mną na dłużej. :) Cieszę się niezmiernie i z tego miejsca po raz kolejny chciałam podziękować dziewczynom, które są niemal pod każdym postem: Gumi, Iz, Kasiu, Ewo, Zuzo, Lavania, Carmen, Magdaleno - dziękuję serdecznie! :) Na równi dziękuję też innym komentatorkom, które poświęcają te kilka sekund, żeby zostawić tu po sobie jakiś ślad. Wszystkie przynosicie mi maaasę radości i motywacji! 

Jeśli chodzi o blogowanie, lipiec był dla mnie bardzo ciężkim miesiącem. Obecnie posiadam bardzo skąpy dostęp do internetu, napisanie każdej notki zajmuje mi kilkadziesiąt minut dłużej, niż w normalnych warunkach. Po za tym wracając z pracy czuję się już tak odmóżdżona, że nie mam siły. Mój dzień zaczyna się przed 5:00, a koło godziny 20:30 nadaję się już tylko do spania. Z tego powodu sama siebie zadziwiłam, że udało mi się napisać dla Was aż czternaście postów. :D Full szacun. A tak apropo pracy...




To tak właśnie spędziłam większość wakacji. Seksi look, zalotna bandana i dawaj na szklarnie. Widzicie, jakie mam czyściutkie rączki? To właśnie ta pieruńska substancja, jaka czyha na człowieka na pomidorach. :D To zdjęcie miało wyrażać prośbę o ratunek i zabranie do domu, wyszło jednak jak zawsze, bo na zakładzie nawet nie ma zasięgu, żeby wysłać mmsa. :D Tak, ogólnie przez ostatnie trzy tygodnie przerzuciłam ładne kilka ton czerwonych draństw, obcięłam masę liści, wyrywałam pędy... kobieta pracująca, nie ma co. :D Praca wyjątkowo mozolna, monotonna i męcząca, a lipcowe temperatury tylko dobijały. Ale nie mam co narzekać, przynajmniej wreszcie mogłam sobie pozwolić na kilka rzeczy, na które zawsze było mi żal pieniędzy. ;)


http://bubijum.blogspot.com/2014/07/65-isana.html


Poza pracą czasami zdarzyło mi się narzucić coś na głowę, a czasami to coś okazało się nową kosmetyczną miłością. Niepozorna Isana Oil Care stała się ulubioną maską lipca, a jej recenzja - najchętniej czytanym postem minionego miesiąca! Ponadto moje włosy zbyt dobrze ze mną ostatnimi czasy nie miały. Recenzję Isany przeczytasz po kliknięciu w zdjęcie, a o tym, co się działo z moimi włosami, pisałam wczoraj w aktualizacji: #ciach.



W drugim tygodniu lipca brałam udział w warsztatach "angielski z Kanadyjczykami". Projekt choć bardzo fajny, niestety nieco mnie zawiódł. Rozmowa z native speaker'ami - super sprawa, ale jak to zawsze bywa w grupie - ktoś gada więcej, ktoś mniej, ktoś się wstydzi. Zajęcia trwały dwie godziny, z czego przez jakąś godzinę codziennie graliśmy w mafię, która bardzo wciągnęła uroczych Kanadyjczyków. :D Było sporo śmiechu no i były zakupy w drogerii Jaśmin - absolutnie najlepiej zaopatrzonym miejscu Krakowa. Kiedy weszłam tam po raz pierwszy, przez dziesięć minut zbierałam szczękę z podłogi. 

Oto co kupiłam w lipcu, o żadnym z tych cudeniek jeszcze Wam nie wspomniałam. Póki co zdradzę tyle, że krem od babuszki jest fantastyczny i niebawem pogalopuję po wersję na dzień, a tonik nieszczęśliwie mi się wylał, więc użyłam go jedynie kilka razy. Invisi u mnie nie zachwyca, a mała lakierki od selene mają cudne kolorki. :) 



W ostatnim tygodniu lipca zaliczyliśmy z Lubym nasz tradycyjny rocznicowy wyjazd. Drugi raz to już tradycja, co? :D Naszą trzecią rocznicę z dość mocnym opóźnieniem świętowaliśmy w Sielpi - uroczej wiosce w woj. Świętokrzyskim, gdzie cywilizacja jeszcze na dobre się nie zadomowiła. Czujecie bluesa, że na kilkanaście knajp, absolutnie żadna nie ma wi-fi? :D Jedna nadawała jakiś sygnał, ale jak spytałam barmanki o hasło, to spanikowana stwierdziła, że chyba nie działa, a po tej rozmowie mój telefon już niczego nie wykrywał. Koniec świata, zaprawdę. :)

Nieopodal domku, w którym mieszkaliśmy, stoi taka ciekawa ruina. Wygląda na jakiś dworek lub pałacyk, nad wejściem wisi lampa, z boku jest skrzynka z elektrycznością, więc wydaje się wcale nie taka stara. Stan jednak - jak widać - nieco zastraszający. Miejsce bardzo ciekawe, z braku lepszych atrakcji postanowiliśmy się zakraść na kilka słit foci. Bardziej spektakularne panoramy nie zostały jeszcze zmontowane przez Łukasza. ;)




 Większość czasu w Sielpi spędziliśmy na plaży. Usilnie próbowaliśmy złapać jakiś kolorek, ale filtr trzydziestka skutecznie nam to uniemożliwiał. :D Z drugiej strony stwierdziliśmy, że lepiej mieć karnację eskimosa, niż leżeć potem dwa dni w zsiadłym mleku przez oparzenia. Koniec końców zdania na temat naszej opalenizny są podzielone - jedni twierdzą, że nas bardzo chwyciło, a inni, że nie widać nic. :D Takie życie. Osobiście jestem całkiem rada, że nie zostałam mulatką, bo moja opalenizna ma niezbyt ładny, brudnawy kolor. Na dekoldzie na przykład opala mnie w plamki, ahrr. 

Jak mówi stare, polskie przysłowie, tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie. W zupełności się zgadzam, różowy el kłot zdecydowanie na tak! :) Po wejściu do sklepu w Sielpi zaczęłam żałować, że nie zrobiliśmy zapasów napojów wyskokowych w Biedrze. Bo jak, proszę Was, jak zwykły Radler może kosztować 4,50?! :D Mniejsza, zważywszy na  nasze zużycie alkoholu nie było tak najgorzej. Pijąc piwo raz na miesiąc można zaszaleć. Ale już nektarynki 5 zł/kg, podczas gdy w Carrefourze są za 2.50 zł/kg to gruba przesada. ^^

Upalne dni i plażing umilała mi nowa perełka, bez której już nie ruszam się z domu. Woda termalna Uriage, absolutny hit lata! :) Dorwałam ją w SP za 14 złoty. Mało zabrakło, a bym jej nie kupiła. Wszystko przez moją małą mendę. Na zakupach byliśmy razem, gdy tylko zauważyłam ten produkt na półce, rozradowana wrzuciłam go do koszyka. Na co Łukasz:  - woda mineralna taka droga? Dwie godziny na to pracujesz! Zwątpiłam. Ostatecznie - na szczęście - woda pojechała z nami i przyjemnie nas zraszała na przeszło trzydziestostopniowym upale. :)

Jeszcze Wam o tym nie wspominałam, ale mogłabym grać w Zmierzchu bez charakteryzacji. Chyba jeszcze nie było tak bardzo uwydatniającej to słit foci. :D Ludzie w hollywódzie za to ciężkie pieniądze płacą, a mnie matka natura obdarzyła takimi "pięknymi" wampirzymi kłami. Żyć nie umierać! :D




Podczas wyjazdu odwiedziliśmy też dworek Sienkiewicza w Oblęgorku. Bardzo ładnie utrzymane miejsce, trzeba przyznać. :) Co ciekawe, całą tą ogromną posiadłość zakupiono z funduszy, które zebrał naród dla Sienkiewicza w podzięce. Wyobrażacie sobie coś takiego w tych czasach? 

Po zwiedzaniu udaliśmy się do kawiarni. Parasol widać na dalszym planie po lewej. :) Spodziewałam się czegoś na wypasie, kurka. W końcu ciasto i kawa na włościach Sienkiewicza to musi być coś, nie? W ofercie mieli szarlotkę i sernik. Za sernikiem generalnie nie przepadam, ale miła, choć nieco zagubiona pani oświadczyła, ze szarlotki na chwilę obecną nie ma. Chcieliśmy więc zamówić sernik z bitą śmietaną i malinami. Bitej śmietany niestety także zabrakło. Stanęło ostatecznie na latte, serniku z malinami i dwoma gałkami lodów. Troszkę się zdziwiłam, jak dostałam kawę z automatu i kawałek placka na plastikowym talerzyku, z plastikowym widelczykiem.  :D Z tego wszystkiego to wolałam już gofry na deptaku w Sielpi, bardziej wykwintne. ^^




Kolejną nowością, jaka pojawiła się w ostatnim miesiącu był mój debiut na insta. :D Jeśli jeszcze nie macie mnie dość, zapraszam do folołowania również i tam. ;) Swoją drogą... tak się śmiałam z tego portalu, a to w gruncie rzeczy całkiem fajne miejsce. Nie tylko miliard samojebek, ale i ładne makijaże czy pazurki można pooglądać. :) Link do mojego profilu znajdziecie w kolumnie po prawej. :)

Wyjazd skończył się zdecydowanie za szybko, podobnie jak cały lipiec. Sierpień zapowiada się nieco luźniej, mam nadzieję, że wygospodaruję więcej czasu na lenistwo i cieszenie się wakacjami. :) Jak Wam minął lipiec? Zaliczyłyście jakiś dłuższy urlop? :)

Miłego tygodnia! :)  

14 komentarzy:

  1. Muszę powtórzyć to po raz milionowy- jaka z Ciebie piękna dziewczyna <3 Bardzo podoba mi się Twoja niebieska koszula na zdjęciu z Isaną :D a w ogóle mega Ci zazdroszczę wyjazdu ;)
    A w ogóle też mogę grać w Zmierzchu bez charakteryzacji- ale dlatego, że jestem biała jak trup :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaj, dziękuję. :* A ta koszula to akurat jest stara jak świat. :D O kurde, to musimy się zgłosić, jak będą kręcić jakiegoś remake'a. :D

      Usuń
  2. Gratuluję statystyk :) Ja mam do Sielpi jakieś 60 km,ale jeszcze nigdy tam nie byłam. Oj Kochana, po tej pracy to chyba nie będziesz mogła patrzeć na pomidory :D
    Kupiłam tą maskę Isany, po pierwszym użyciu-jako odżywkę-jestem zadowolona,ale zobaczymy jak nasza znajomość potoczy się dalej ;)
    Ślicznie razem wyglądacie :)
    Ja niestety już mam po wakacjach,zaczęłam praktyki. Skończyło się lenistwo,z przymusu właściwie,bo na miesiąc nikt mnie nie chciał zatrudnić. Wyjechać też nigdzie nie wyjechałam,bo wydatków było mnóstwo.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie lubiłam pomidorów, a teraz to już mam głęboką awersję. :D To współczuję, ale jednocześnie.. ciekawe chociaż te praktyki? :) Jeśli tak, to kurde. Cóż za luksus w porównaniu do szklarni. :D

      Usuń
    2. Ciekawe- w domu dziecka, ale cóż z tego, jak nie dostanę nawet złamanego grosza. Będę pracować przez dwa miesiące za darmo ;/

      Usuń
  3. Życzę Wam dużo szczęścia!:) ach, zęby wampirki - znamy się, wrr:3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dość że śliczna jesteś, pięknie wychodzisz na zdjęciach, to jeszcze fajną parkę tworzycie z Twoim ukochanym, poważnie wyglądacie razem uroczo, szczęścia Robaczki:)
    Dworek ze zdjęcia sama chętnie bym odwiedziła :)
    Twojego bloga uwielbiam, tak jak i Twoje włosiska i Gratuluję sukcesu blogowego iżyczę następnych :)
    P.S musimy kiedyś zorganizować spotkanie jakieś i jeszcze z Kasią i może ktoś się dołączy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję za tyle słodkości. :* Tyle że jestem szalenie niefotogeniczna. Zrobienie mi normalnego zdjęcia zajmuje pół wieku. :D O ile jeszcze selfie jakoś ogarniam, o tyle jak ktoś mi robi zdjęcia, to nie daję rady. xD
      Ano pewnie, że musimy! :* Może jeszcze w sierpniu się uda? :)

      Usuń
    2. Proszę bardzo, te słodkości się należą :)
      Może faktycznie by się udało:) Musimy się zgadać drogą mailową :)

      Usuń
  5. Deserek - mmmm... W Sielpi nie byłam, ale moja znajoma 5 razy z rzędu była - taka zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super - oby tak dalej - życzę wytrwałości w blogowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. P.S. Trafiłam do Ciebie z portalu Przepis na Kobietę - zaobserwowałam bloga, bardzo mi się podoba - mialabym prośbę - zajrzyj do mojego wpisu i jeśli możesz oddaj na mnie głosik ! :)
    http://www.rewelka-testuje.blogspot.com/2014/08/zagosujesz.html

    OdpowiedzUsuń
  8. No to gratuluję 100 obserwatorów (a właściwie już stu szesnastu)! :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin