Pierwszy miesiąc wakacji - niestety - już za nami, pora więc na tradycyjną opowieść o tym, co moje włosy spotkało w ciągu minionych trzydziestu dni. Zapraszam na aktualizację!
Lipiec minął głównie pod znakiem pracy. Osiem, w porywach do dziesięciu godzin na szklarni to naprawdę nic dobrego ani dla włosów, ani dla cery, ani dla paznokci. Te ostatnie są już tak liche, że boję się rozpinać rozporka, żeby nie uszkodzić kolejnego. Łamią się i kruszą jak szalone, a wszystko przez lateksowe rękawiczki. Ale nie o nich przecież miałam dzisiaj mówić...
Z całej tej trójki uciemiężonych, włosy trzymają się najlepiej, choć wcale zbyt dobrze z nimi nie jest. W lipcu zaobserwowałam wzmożone wypadanie, o co winię cudne pomidorki ze szklarni. Nienawidzę pomidorów, mówiłam już kiedyś o tym? :D Są pokryte jakąś pieruńską substancją, która osadza się wszędzie, a już zwłaszcza na głowie. Podobno w robocie przez to coś jestem ruda. Skutki są tego takie, że po wyjściu z pracy nie dość, że ma się hełm na głowie, to jeszcze przez to paskudztwo wypada masa włosów przy myciu.
Apropo mycia, w lipcu ograniczyłam je do dwóch - trzech razów na tydzień. W moim przypadku to coś niebywałego, od wielu lat myję włosy codziennie. Teraz jednak zauważyłam, że mniej włosów tracę, jeśli po pracy wyczeszę świństwo #biedronkowym TT. Po za tym codzienne mycie i tak ma niewiele sensu, jeśli następnego dnia biedactwa znowu będą wytarzane w tych przeklętych pomidorach. Moja skóra głowy chyba już się przestawiła na taki tryb i włosy nie przetłuszczają się już tak szybko, co traktuję jako niewątpliwy plus. :)
A ponadto, muszę się przyznać, leniłam się okropnie. Z płukankowego planu nici. W sumie płukanki lipowo-kawowej użyłam dwa razy, a samej lipowej może z cztery. Nie zauważyłam, żeby miały one jakikolwiek wpływ na stan włosów, szybko więc ich zaniechałam. Jako że zostało mi jeszcze sporo torebek, spróbuję zrobić #odżywkę w sprayu na wywarze z lipy. Może w towarzystwie mleczka pszczelego czy kapki oleju zauważę fajniejsze efekty. :)
A jakie kosmetyki towarzyszyły mi w lipcu? Jako szampon nadal jedwabisty Yves Rocher, choć dużo częściej niż zazwyczaj fundowałam sobie mocniejsze oczyszczanie, tym razem cudnie pachnącym szamponem waniliowym dla dzieci z Inter Marche. W roli odżywki na co dzień przeważnie występowała #Maska z Isany, często mieszana z BingoSpa z olejkiem arganowym, który samodzielnie nie radzi sobie z moją czupryną zbyt dobrze. Tenże miks spełniał także rolę maski nawilżającej. Protein już tradycyjnie dostarczał mi BingoSpa ze spiruliną i keratyną. W ostatni tydzień lipca swoje pierwsze testy przeszedł Garnier AiK. Czy zachwycił mnie tak, jak pół blogosfery? Niestety, szału nie ma, ale źle też nie jest.
Koniec końców, mimo braku intensywnej pielęgnacji, włosy jakoś żyją i nie jest z nimi najgorzej. Są troszkę przesuszone, ale taki stan zdarzał się im już wielokrotnie. Kilka sesji z dobrą maską i olejem powinny im pomóc. ;)
O tym, cóż to za piękne miejsce za mną opowiem Wam jutro w podsumowaniu miesiąca. :) Muszę Wam jeszcze pokazać pudło dobroci, jakie przyszło do mnie w zeszłym tygodniu od Garniera! <3
Jak Wasze włoski czują się po pierwszym miesiącu wakacji?
Pozdrawiam i życzę słonecznego sierpnia! :)
ja bardzo lubię samą płukankę kawową;)
OdpowiedzUsuńU mnie sama kawa bardzo usztywnia. :(
UsuńTo dobrze, że się trzymają, bo "pomidorowa substancja" przeraża:)
OdpowiedzUsuńBoję się do pracy iść. :D
UsuńO będą kosmetyki Garnierowe do testowania chyba :)
OdpowiedzUsuńWłosiska wyglądają pięknie mimo tego wszystkiego co napisałaś :) MNie się podobają :)
A co do Inter Marche to uwielbiam go :p Jak jestem u babci zawsze tam wstępuję :)
U nas niedawno otworzyli takie wielkie Inter Marche i jest szał na całą gminę. :D dziękuję pięknie. :)
UsuńHmmm tak się zastanawiam jakie to pomidorki kupujemy potem w sklepach :)
OdpowiedzUsuńAle włoski i tak wyglądają dobrze:)
U nas na szklarni i tak jest oszczędnie, bo jest naturalne zapylanie przez szerszenie, więc nie mogą używać żadnych agresywnych opryskow. Dziękuję!
UsuńŁadne włoski. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. :)
UsuńPiękne włosy! I bikini z pierwszego zdjęcia także, chudzinko! A paczkę z Garniera widziałam juz na insta, prezentuje się bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńE tam, zdjęcie z tyłu strategicznie zakrywa co trzeba. :D
UsuńMoje włosy w lipcu trochę ucierpiały przez całodzienną pracę na zewnątrz ale już się za nie biorę i mam nadzieję że niebawem odżyją.
OdpowiedzUsuńO tak, słońce bardzo wysusza. :(
UsuńWspolczuje tych pomidorow ;/ Najwazniejsze, ze wlosieta sie trzymaja i ladnie sie prezentuja ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńNie jest źle! Ale muszę Ci powiedzieć, że i ja miałam tydzień braku pielęgnacji. Tylko myłam szamponem Facelle, używałam odżywki Elisse i zabezpieczałam końce olejem lnianym. Jeszcze nigdy nie miałam takiej włosowej tragedii!
OdpowiedzUsuńTakie rzeczy bolą, oj bolą. :D
Usuńwłosy masz piękne! gęste, długie, ślicznie się błyszczą ;) pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńDo gęstości jeszcze dużo im brakuję, ale dziękuję za mile słowa! :)
Usuń