Cześć! Dziś mam dla Was kolejną recenzję bardzo taniego, ale jakże przyjemnego kosmetyku do włosów. :) Przedstawiam Wam niepozorną maskę firmy Kallos, o której wspominałam Wam już przy okazji #Ulubieńców Wiosny. Czemu tak bardzo się polubiliśmy? Zapraszam! :)
Produkt zamknięty jest w małym, 275 ml słoiczku. Jest on bezpieczny i trwały, przetrwał wiele podróży w trudnych warunkach mojej torby. Wydajność jest bardzo w normie - nie powala, ale nie rozczarowuje tak jak w przypadku #Balsamu GP. Maska ma zbitą, kremową konsystencję i dość przyjemny, acz chemiczny zapach. Utrzymuje się na włosach do następnego mycia. :)
INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Linum Usitatissimum Seed Oil, Citric Acid, Benzophenone - 3, Propylene Glycol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Maska dedykowana jest włosom farbowanym, skusiła mnie jednak swoim bardzo ładnym, krótki składem. :) Już na trzecim miejscu mamy wartościowy olej z lnu, zaraz za nim kwas cytrynowy - i to w zasadzie byłoby na tyle pielęgnacyjnych składników. Mało? Wystarczająco. :)
Jak ten mały, niepozorny kolega spisuje się na moich marudach? Ano przede wszystkim bardzo ładnie nawilżał. Już przy spłukiwaniu maski z głowy czuć było, że włoski po prostu są zadowolone. :) Ponadto dociążała, panowała bardzo dobrze nad puchem. Prawdziwe cuda działy się jednak po dodaniu pólproduktów! Najwspanialsze trio to kallos + aloes + olej makadamia - miękkość, blask i aż chce się macać. :) Maska bardzo ładnie współpracowała także z keratyną, która u mnie potrafi wyrządzić porządne kuku. Używałam jej w każdej możliwej konfiguracji - przed myciem, po myciu, na chwilkę, na dwadzieścia minut, codziennie, raz na tydzień - w żadnej z nich nie zawiodła. :)
A co w tym wszystkim jest najpiękniejsze? Cena, 6,50 złotych polskich. Po tę maskę na pewno sięgnę jeszcze nie raz, kiedy dopadną mnie chude lata i nie będę miała funduszy na dalsze eksperymenty. Obok Biovaxa z trzema olejami jest to mój drugi absolutny pewniak, który nigdy krzywdy nie wyrządzi. :)
Miałyście tę wersję? Jakie inne maski tej firmy przypadły Wam do gustu?
Ważne! Gdybyście jej szukały, koniecznie zerknijcie na skład. Ponoć niektóre opakowania różnią się INCI i wpakowany jest tam silikon. Szczerze mówiąc, gdybym dorwała taki egzemplarz to chętnie przygarnęłabym go na lato. ;)
Tej wersji nie miałam ale moje włosy pokochały maskę z keratyną :)
OdpowiedzUsuńMoim strasznie topornie przychodzi cokolwiek z proteinami, więc unikam póki co hitowych Kallosów latte np. ;)
UsuńHej, a gdzie to to można kupić :)?
UsuńJa miałam Kalloska Latte tylko i uwielbiam go :) A innych jeszcze nie próbowałam, ale mam nadzieję że będę miała okazję :)
OdpowiedzUsuńTak go wszyscy chwala, że kiedyś w końcu będę musiała się przekonać. Ale to dopiero jak zdenkuje bingospa z keratyna. :p
UsuńOd kilku dni mam Kallosa Latte, chociaż jeszcze nie testowałam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Ty tez go tak pokochasz. :)
UsuńMuszę ją kupić przy najbliższym przypływie gotówki, bo kończy mi się wersja waniliowa :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz gdzieś pod ręką stacjonarnie to polecam jak najbardziej. :D
UsuńMam, powoli testuję, zobaczymy, jak to będzie z nią u mnie ;)
OdpowiedzUsuńZa to kallosa keratin kocham miłością szczerą ;)
Ale jestem ciekawa jak się spisze u Ciebie!
UsuńMoja ulubiona maska od jakiegoś czasu. Mam już trzecie opakowanie chyba :)
OdpowiedzUsuńPiateczka!
Usuńmuszę kiedyś wypróbować te maski Kallos :) bo jeszcze żadnej nie miałam :)
OdpowiedzUsuńSą tak tanie, ze naprawdę warto! :)
UsuńMiałam kiedyś odżywke jaśminową Kallos i byłam bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTej wersji też jestem bardzo ciekawa. :)
UsuńMuszę w końcu wypróbować te maski Kallos :) Czytałam o nich tyle dobrego, a jeszcze żadnej nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJa miałam dwie, trzecia podkradalam. O ile placenta i latte to nie moje bajka, tak colora kocham! :)
Usuńuwielbiam maski kallos, miałam late, a z tej serii niebieską i różową, ta czeka na swój moment
OdpowiedzUsuńSą tak tanie, ze można szaleć bez wyrzutów sumienia. :D
UsuńZ Kallosa miałam tylko mleczną odżywkę,to ogromne opakowanie którego w ciągu roku nie zużyłam w całości niestety.Myślę, że warto każda wypróbować bo ceny są na prawde niskie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja właśnie nie kupuje tych wielkich słoi, nie ma szans, żebym takiego kollosa sama zuzyla. :p
UsuńZapisuję na wishlistę :D
OdpowiedzUsuńA co tam jeszcze masz? :D
Usuńtakie cenowe hity lubię :) a gdzie kupujesz? :)
OdpowiedzUsuńJa mam je w takiej niewielkiej sieci drogerii Firlit. :) oprócz tego na pewno są w hebe i w większości sklepów typowo fryzjerskich. :)
Usuńniedawno ją zakupiłam, ale jeszcze nie używałam :) dobrze przeczytać pozytywną opinie o niej :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak sprawdzi się u Ciebie. :)
Usuń