wtorek, 15 lipca 2014

67. Półprodukty dla początkujących: Od czego zacząć? - Część druga.



Hej! Prąd wrócił do domu i chwała mu za to, bo chyba bym zwariowała, gdybym miała pisać posty z telefonu. :D Za chwilkę wezmę się za poprawianie literówek i dokopywanie polskich znaków tam, gdzie ich zabrakło wczoraj, ale teraz... Mam dla Was drugą część Półproduktów dla początkujących! :) Mam nadzieję, że spodoba się i będzie dobrym uzupełnieniem #części pierwszej. Zapraszam!








Małe objętości droższych olei, np. olej makadamia.


Kompletując zamówienie w sklepie online warto zerknąć na podstronę poświęconą olejom. Moim zdaniem godne uwagi są niewielkie objętości tych drogich oraz trudno dostępnych. Warto zainteresować się więc olejem arganowym, z avocado, z jojoba, Moringa, Tamanu, z czarnuszki i innymi, które ciężko nam znaleźć stacjonarnie. Przed kupnem dużej butli takiego oleju warto przetestować najpierw te kilkanaście mililitrów, żeby wiedzieć, czy warto w niego inwestować! :)

Ja przy pierwszym zamówieniu wybrałam olej makadamia. Dlaczego? Jest polecany skórze wrażliwej i suchej, a także delikatnym i łamiącym się włosom - czyli wypisz wymaluj biedna ja. :P Jak się spisał? Całkiem w porządku, choć muszę przyznać, że dość niechętnie nakładam go na twarz ze względu na intensywny zapach, dla mnie średnio przyjemny. Dodawałam go więc do masek do włosów, a także do różnych odżywek w sprayu. Szkoda mi nim było olejować włosów solo, kilka razy zmieszałam go zatem z oliwką BD i faktycznie, było widać różnicę -  na plus rzecz jasna! :) Świetnie sprawdził się także przy okazji olejowania paznokci, o którym pisałam #TUTAJ.



Olejki eteryczne, np. olejek lawendowy.

To kolejna ciekawa propozycja, jaką oferują nam sklepy z półproduktami! :) Większość takich olejków można dostać stacjonarnie, przeważnie są jednak zmieszane np. z parafiną. Online natomiast możemy dostać gotowe, pięknie pachnące olejki w malutkich buteleczkach, które są niesamowicie wydajne! Wybór jest ogromny i wszystko zależy oczywiście od preferencji zapachowych.

Ja wybrałam olejek lawendowych. Pachnie niezwykle intensywnie i już jedna kropelka robi niezłe zamieszanie! Zapach jest charakterystyczny, mocny... lawendowy. :) Jak można wykorzystać takie cudo? Czasem kropelkę dodaję do porcji maski do włosów, aby cieszyć się pięknie pachnącymi kosmykami aż do następnego mycia. Zawsze ląduje też w olejku do paznokci, czyniąc aplikację dużo przyjemniejszą i uciszając niesympatyczny zapach makadamii. Oprócz tego możne znaleźć zastosowanie w aromaterapii, czasami kropelkę nanoszę na nadgarstki jako perfumy. 

Oprócz zapachowych rewelacji, olejki eteryczne gwarantują nam też dodatkowe korzyści. :) Lawenda skusiła mnie właściwościami przeciwbakteryjnymi i przeciwgrzybicznymi, przeciwtrądzikowymi i przeciwropnymi. Na dodatek jest to naturalny środek odstraszający komary, warto więc przetestować go wieczorową porą. :)


A może coś na promocji? Olej słonecznikowy. 



Zdecydowanie warto też przeglądnąć zakładkę z promocjami i tak jak ja, trafić na coś za grosze, po czym nigdy nie spodziewałybyście się dobrych rezultatów. :) Ja upolowałam olej słonecznikowy za bodajże 2 złote, postanowiłam więc wrzucić go do koszyka. Następnym razem na pewno wezmę większą objętość. :) Czym zachwycił mnie ten pospolity przecież olej?

Jest leciutki i ekspresowo się wchłania. Po kilku minutach znika ze skóry tłusta warstewka, a pozostaje cudowne uczucie miękkości. :) Razem z kwasem hialuronowym (#ciach) tworzy wspaniały duet nawilżający i niezastąpione serum na noc. Dodałam go do swojego kremu, często też mieszałam z gotowym kremem. Oprócz tego kilka kropelek trafiło do wspomnianego olejku do paznokci. W moim przypadku to najlepszy olej do pielęgnacji cery mieszanej, jaki znalazłam. :) Szkoda mi go było dawać na włosy, nie wiem więc, jak zareagowałyby na niego moje kapryśne jędze.

Olej ze słonecznika wykazuje właściwości przeciwzapalne i normalizujące. Ma niemal niewyczuwalny zapach i leciutko żółte zabarwienie. Zresztą, znamy go przecież z kuchni. :)






Ekstrakt z żeń - szenia


Ekstrakty owocowe to kolejne tanie substancje, którym warto się przyjrzeć, zwłaszcza gdy borykamy się z różnymi problemami z cerą. Zeń - szeń zyskał ostatnio dobrą sławę w branży kosmetycznej i można go spotkać zarówno w kremach i toniakach, jak i produktach do włosów. Jak spisywał się u mnie?

Ekstraktu używam głównie w pielęgnacji cery - na włosach nie robi większego wrażenia, postanowiłam więc dokładnie przetestować jego wpływ na moją marudzącą bardzo skórę. Dodaję go do toniku do przemywania twarzy, którym odświeżam twarz po przebudzeniu. Przywraca skórze zdrowy koloryt i działa jak taka mała szklaneczka Tigera. ;) Ponadto kilka razy dodałam do go #żelu do mycia twarzy , oprócz tego z jego udziałem ukręciłam krem, który zyskał jasnobrązową barwę, przypominającą... niech każdy sobie dokończy to zdanie. :D Mimo tych ekscesów, nie można odmówić żeńszeniowi dobrego wpływu na stan skóry - już po kilku użyciach staje się widocznie jędrniejsza, o zdrowszym kolorze. Można także pomyśleć o wcierce z udziałem tego właśnie ekstraktu.

Ekstrakt ten ma postać dość dobrze rozpuszczalnego w ciepłej wodzie proszku o mocnym zapachu, który mnie osobiście średnio się podoba, ale po zmieszaniu z innymi składnikami wyraźnie słabnie. Warto się na niego skusić ze względu na właściwości ujędrniające, antycellulitowe. Regeneruje, poprawia ukrwienie i kosztuje niecałe 5 zł za szatańsko wydajne 5g. Kręconym włosom powinien pomóc w skręcie. :)



Ekstrakt z soku granatu


To kolejny tani ekstrakt owocowy, w który postanowiłam się zaopatrzyć. Skusiłam się na niego głównie po sukcesie #Odżywki Green Pharmacy do włosów zniszczonych mając nadzieję, że spodoba się moim włosom równie mocno. W gotowych kosmetykach nie widuje się go aż tak często, choć czasami można go napotkać w różnych tonikach i kremach. Jak go wykorzystuję?

Otóż niemal tak samo, jak ekstrakt z żeń szenia. Również dodaję go do toniku do twarzy. Zastępuje on poprzednika wtedy, gdy na mojej twarzy pojawia się dużo krostek i wyprysków, granat jest bowiem szczególnie polecany w pielęgnacji cery trądzikowej. Dorzucam go także do żelu do mycia, szczypta wzbogaciła niejedną odżywkę w sprayu. Na włosach sprawuje się bez zarzutu - nie przesusza, ale nie daje też fenomenalnych efektów - przynajmniej u mnie. 

Ekstrakt ten to ciemny proszek o mocnym zapachu, dobrze rozpuszczający się w wodzie. Po zmieszaniu - jak w przypadku żeń szenia, jego zapach staję się bardzo słabo wyczuwalny. 10 g kosztuje mniej niż 5 zł, myślę więc, że posiadaczki skóry skłonnej do wyprysków powinny się nim zainteresować. :)




Spirulina 


Ten zielony śmierdzielek swoją karierę w blogosferze już zrobił jakiś czas temu. :) W gotowych kosmetykach często napotkamy go w odżywkach i maskach, a także kremach i maseczkach do twarzy. Zdobyła serca wielu blogerek, tym moje. Całe i bez reszty. :D Za co kocham coś, co pachnie rybą?

Opis z ZSK podaje, że jest to najbogatsza roślina, jaką do tej pory odnalazł człowiek - i ja osobiście w pełni się z tym zgadzam! :) Stosuję ją przede wszystkim w formie maseczki do twarzy, której poświęciłam osobnego posta - #klik. Jeśli masz problemy z nadmiernym wydzielaniem sebum, wypryskami i niezdrowym kolorem skóry serdecznie zapraszam, a tutaj wspomnę tylko, że w takiej roli działa cuda! Ponadto dodawałam jej do żelu do mycia twarzy, który dzięki niej zyskiwał lekko peelingujących właściwości. Na moich włosach niestety nie spisuje się tak dobrze, chwalą sobie ją jednak zakręcone osóbki, jeśli więc natura obdarzyła Cię czymś więcej niż kilkoma leniwymi falkami jak w moim wypadku, śmiało możesz spróbować tej zielonej magii!

Spirulina ma postać ciemnozielonego, drobnego proszku, rozpuszcza się w wodzie, ale nigdy nie udało mi się całkiem jej roztworzyć. Ma wspomniany już rybi zapach, jeśli ktoś miał kiedyś akwarium, to na pewno wie, o czym mówię. ;) Warto się przemóc i wypróbować ją na sobie - efekty są naprawdę spektakularne! :)








Baza samoemulgująca z olejem z pestek moerli

Jest to bardzo ciekawa rzecz, za którą na pewno warto się rozejrzeć, jeśli macie ochotę na własny krem, a nie do końca wiecie co i jak. Ukręcenie na nim swojego cuda trwa dosłownie pięć minut, potrzebujemy tylko jednej zlewki (czyli w domowych warunkach szklanki ;)), nie ma czego zepsuć, a gotowy produkt ma konsystencję jak najbardziej kremową. :)

Do tej pory zrobiłam na niej dwa kremy - jeden dla kuzynki, drugi dla siebie i babci, oba jednak nie było dopracowane na tip top, dlatego nie chwaliłam się nimi na blogu. W najbliższym czasie planuję kolejne zamówienie i jestem pewna, że trafi do mnie więcej, niż standardowe 5 g tego ciekawego specyfiku. :)

Przy okazji samoróbnych kremów warto zaopatrzyć się też w papierki wskaźnikowe, coby mieć pewność, że pH produktu jest odpowiednie dla skóry. :)



Korund mikrodermabrazja

Mikrodermabrazja jest ostatnio bardzo zachwalana w reklamach gabinetów SPA - i nie bez powodu, bo peeling wykonany tak malusieńkimi kryształkami naprawdę robi sporą różnicę! Jak wykorzystywać ten dziwny biały proszek i jakie efekty przynosi? 

Otóż jest to typowy peeling mechaniczny, z tą różnicą, że jest drobniusieńki. Na stronie ZSK podają trzy sposoby na używanie korundu - z kwasem hialuronowym, z olejem i żelem do mycia. Ja polecam pierwszy sposób, który u mnie sprawdza się najlepiej! Do dużej kropli żelu wsypuję troszeczkę proszku, mieszam palcem i nakładam na czoło, nos i brodę - czyli problematyczną strefę T, oraz bardzo delikatnie dookoła nosa, gdzie występuje mnóstwo zaskórników. Unikam peelingowania policzków, gdyż są one bardzo skłonne do podrażnień. Taki zabieg powtarzam raz na tydzień. Co zauważyłam? Z pewnością oczyszczenie porów i zmniejszoną ilość zaskórników. Skóra po użyciu korundu jest jakby uspokojona, matowa i gładka, wchłania wszystko jak szalona. :)

Korund trafił do mnie przez przypadek, w miejsca zamawianego przeze mnie ekstraktu z truskawki. Początkowo nie byłam zbytnio zadowolona z tego powodu, ale teraz wiem, że nie mam czego żałować! :) Polecam posiadaczkom cery tłustej, skłonnej do zaskórników. 







Opakowania kosmetyczne

A gdy już obłowimy się w dziwne proszki, kuleczki, malutkie buteleczki i inne fajne zabawki, trzeba jeszcze mieć gdzie się nimi bawić. :) Warto więc zaopatrzyć się w puste opakowania, które można kupić zarówno w sklepach online, jak i stacjonarnie. Buteleczka pochodzi z Rossmanna, a pudełeczko z ZSK. Oczywiście można także przechowywać zużyte opakowania po gotowych produktach, nie zawsze jednak mamy takowe pod ręką. 

Takie pojemniczki są tanie i higieniczne, warto zaopatrzyć się w takie z atomizerem lub z pompką pianotwórczą. Oczywiście wszystko zależy od tego, co chcemy w nich przechowywać. :)





Tym sposobem opisałam Wam wszystkie półprodukty, jakie dotychczas weszły w moje posiadanie. Jeśli macie jakiekolwiek pytania odnośnie wykorzystania konkretnego z nich, z czym i jak go mieszać, jak nakładać - proszę się nie krępować, w miarę możliwości spróbuję odpowiedzieć na wszystkie z nich. :)

Kiedyś pewnie uda mi się napisać część trzecią, a póki co odsyłam raz jeszcze do #CZĘŚCI PIERWSZEJ, jeśli jeszcze jej nie przejrzałyście. :)

Pozdrawiam i życzę miłego, bezburzowego tygodnia! ;)

21 komentarzy:

  1. Oj tak, żeby tylko w piątek nie było burzy, bo wybieram się w długą podróż rowerem :D
    Chętnie przetestowałabym olej makadamia i spirulinę. Ostatnio wyczytałam, że ma również właściwości antycellulitowe :D Koleżanka robiła body wrapping z jej użyciem i efekty był zdumiewające.
    Gdy będę zamawiać, z pewnością zgłoszę się do Ciebie na konsultacje :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po spirulinie można się spodziewać wszystkiego.: D miłej wycieczki! A konsultacjami była bym zaszczycona. :)

      Usuń
  2. Sporo tego wszystkiego:)
    Ale choć 'przegapiłam " pierwszą część to przyznaję że pomysł z półproduktami i zamawianiem w mniejszych ilościach na wypróbowanie jest dobry.
    Muszę przejrzeć czego potrzebowała by moja skóra i włoski i co było by dla nich odpowiednie..przy czym olejek z czarnuszki i arganowy znam używam i chwalę sobie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto się rozejrzeć, może akurat coś wpadnie Ci w oko.:)

      Usuń
  3. Sporo tego :D Jeszcze nigdy nie bawiłam się półproduktami, ale bardzo mnie kuszą :) Świetne wpisy na temat tych półproduktów, sporo się można dowiedzieć, szczególnie kiedy nie ma się na ten temat zielonego pojęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Np ja jestem w tym temacie zielona ;P

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za pochwałę. :D jeśli naprawdę komuś pomogę ty mi postami, moje życie nabierze sensu.: D

      Usuń
  4. Polubiłam zabawę z półproduktami (kierowałam się głównie internetem i Twoim poprzednim postem) ale coś zaszkodziło mojej skórze głowy i lipa ;( póki co zaprzestałam :( Mam nadzieję, że niedługo moja podrazniona skóra się zregeneruję, a ja zacznę szukać innego zestawu dla siebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, może przesadzilas z którymś stężeniem? Napiszę maila w wolnym czasie i spróbujemy znaleść winowajce. :)

      Usuń
  5. Mi najbardziej zależy na oleju z pestek malin i mleczku pszczelim w glicerynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten olej już od dawna wola do mnie "weź mnie":)


      Usuń
  6. Jejku, ile fajnych produktów, może kiedyś się skuszę na nie :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z półproduktów na razie mam tylko glicerynę i to tylko dlatego, że była dostępna stacjonarnie. Może kiedyś złożę większe zamówienie na zsk, jak tylko będę wiedziała do czego te półprodukty zużyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też długo ciagnelam na samej glicerynie. :p w końcu się skusilam na.ZSK i przepadlam. :)

      Usuń
  8. Sporusienko tych polproduktow :) Udanych mieszanin zycze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, co bardziej udanymi na pewno się będę dzielić.:D

      Usuń
  9. od 2 lat próbuję coś zamówić, ale jak już wrzucam do koszyka to suma jest za duża, oj za duża i stwierdzam, że następnym razem zamówię - i tak w kółko :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Od roku używam półproduktów i będę musiała w końcu coś na ich temat napisać :)Myślę że to bardzo fajna alternatywa dla drogeryjnych produktów :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja poproszę o przepis na krem/balsam na tej bazie. Jak tworzysz kosmetyki z wielu półproduktów?

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin