Dziś mam dla Was obiecany już jakiś czas temu post o tym, co zrobić, kiedy kupiony przez nas kosmetyk jest przyczyną płaczu, wyrzutów sumienia i nerwowego zaglądania do portfeli.Schowałyście w szafkach kilka bubli, na które wolałyście nie patrzeć, żeby się nie denerwować? Może jest dla nich jeszcze szansa! ;)
Post postanowiłam podzielić na dwie części, coby było treściwiej, czytelniej i mniej odstraszająco. Mniemam, że taka forma jest lepsza w odbiorze, niż jakieś długaśne epopeje. ;) Ok, bez zbędnego biedolenia, postaram się Wam opisać jak najwięcej zasłyszanych i przetestowanych sposób na zużywanie niesprawdzonych kosmetyków. Zaczynajmy!
Jeśli krem do twarzy ma niezły, niestraszący skład, ale okazał się zbyt lekki i niedostatecznie nawilżający, najlepszym wyjściem jest oczywiście dodanie półproduktów - oleju, mleczka pszczelego, soku aloesowego, żelu hialuronowego - do wyboru do koloru, odsyłam do poprzedniego posta #TUTAJ. W ten sposób ulepszałam na przykład krem nawilżający z Melisy. Dodawałam do niego oleju i hydrolatu z kwiatu lipy, otrzymując tym samym wciąż lekki, ale bardzo mocno nawilżający krem dosłownie za grosze. :)
Podobnie można postąpić ze słabym balsamem do ciała - tutaj najekonomiczniejszym wyjściem byłoby zmieszanie go z dowolnym olejem. Choć przedstawiony na zdjęciu balsam Isany jest naprawdę niezły, niemal zawsze mieszam go z oliwką BD. Mięciutkie nogi i absolutny brak podrażnień po depilacji - I'm lovin' it!
A co jeśli krem zapycha, wysusza? Wtedy najlepiej odstawić go jak najdalej od twarzy, a poszukać jego zastosowania w innym miejscu. Przedstawiony krem Nivea jest moim ulubionym kremem do stóp, warto więc spróbować zużyć go w miejscach, w których zaskórniki nie będą protestować. ;)
A jeśli krem czy balsam jest taką paskudą, że nie nadaje się absolutnie nigdzie? Tłustym kremem można spróbować pastować skórzane buty. Ten sposób podsunęła mi pani w sklepie obuwniczym. :) Ponoć cienka warstewka klasycznego kremu Nivea nie tylko nadaje skórze połysku, ale i zabezpiecza przed przemoczeniem. Warto spróbować także z torebkami. :)
Z odżywkami chyba najłatwiej po prostu nie trafić w preferencje swoich włosów - zwłaszcza na początku przygody, kiedy jeszcze nie orientujemy się zbytnio, jakie składniki naszym włosom pasują, a jakie nie. Jeśli odżywka okaże się zbyt lekka, niedociążająca, pusząca, idealnym rozwiązaniem jest dodanie do porcji kosmetyku kilku kropel ulubionego oleju. W ten sposób bardzo dobrze dogadywałam się z emulsją Glorii, która w połączeniu z olejem z pestek moreli działała cudownie. :)
Maskę zbyt ciężką i obciążającą, możemy nakładać przed myciem. W ten sposób dostarczymy włosom dobroci, a unikniemy mało sympatycznego przyklapu. Można także zmieszać ją z wodą przed nałożeniem na włosy, fantastycznie byłoby, gdyby był to na przykład napar z lipy czy z siemienia lnianego. :) Dobrym wyjściem jest także mieszanie kilku odżywek i nakładanie ich razem - może się okazać że kosmetyki, które solo zupełnie się nie spisują, razem mogą stworzyć udany mix. :)
A jeśli odżywka ma mocno niesprzyjający skład, zawiera takie smaczki, które są przez nas absolutnie nietolerowane, zawsze można zużyć ją jako piankę do golenia nóg czy odpowiednik rozsławionego przez reklamy balsamu do ciała pod prysznic. Na pewno jest to lepsza alternatywa, niż śmietnik, a można zaoszczędzić parę groszy. :)
Oczywiście to tylko część mojego małego lakierowego zboczenia, nie miałam wszystkich przy sobie, robiąc te zdjęcia. Tak czy inaczej, co zrobić, jeśli dany lakier nam się nie podoba? Można spróbować nałożyć go pod lub na warstwę innego lakieru - w ten sposób otrzymamy nowy odcień, który może okazać się naprawdę ładny. :) Postępuję tak zawsze z czerwienią od Astora - nałożona solo kompletnie mi się nie podoba, ale jeśli pokryję ją cieniutką warstwą ciemnego bordo z Avonu, tworzy się bardzo ładny kolor ciemnego wina.
Jeśli męczy nas talent, a trafi nam się wyjątkowo lejący się lub zasuszony lakier, smużący i nienadający się do malowania paznokci, możemy spróbować zaangażować go w ozdabianie najróżniejszych przedmiotów! Skarbonka, szafka, kosmetyczka, nudne kolczyki, futerał do telefonu, a może pojemniczki na przyprawy? Jednym ograniczeniem jest nasza kreatywność i... pojemność felernego lakieru. ;)
Tymczasem zapraszam na moje rozdanie! Zgłosiło się już więcej niż 30 osób, na pewno więc zostanie wylosowana nagroda pocieszenia! :) Jeśli i Wy chcecie mieć szansę na kilka małych przyjemności, kliknijcie w banner. :)
P.S
Przepraszam za tak długą nieobecność i kompletny brak aktywności pod Waszymi postami - ten tydzień okazał się bardziej intensywny, niż planowałam, dlatego kompletnie nie miałam czasu, żeby włączyć komputer. :o
A, jeszcze jeden komunikat - i ja uległam magii insta, zapraszam więc do followowania wszystkie instabloggerki. :)
Najłatwiej mi idzie z szamponami- jednym nawet kiedyś myłam podłogę :D
OdpowiedzUsuńO tak, one są najmniej problematyczne. :D Będą w następnej części, jakby Ci przypadkiem pomysłów brakło. :D
UsuńHaha ok, będę czekać :D
UsuńKochana, zapraszam na rozdanie u mnie :)
O faktycznie, widziałam na insta i miałam sobie nawet gdzieś zapisać, żeby wejść jak będę na komputerze, ale coś cienko mi to idzie.:D
UsuńJa zawsze znajdę jakiś sposób żeby zużyć niechciane kosmetyki. W ostateczności oddaję je siostrze. Nie lubię niczego wyrzucać.
OdpowiedzUsuńTeż mi się zdarza podrzucac ludziom jakieś niewypały. :)
Usuńno ciekawe propozycje :) Muszę zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję. :)
Usuńświetny pomysł z łączeniem 2 kolorów lakierów, na pewno wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńTaki prosty, a taki fajny:D też na niego wpadłam stosunkowo niedawno, przy okazji akcji przekonywania samej siebie, ze nie potrzebuje więcej kolorów ^^
Usuńa ja wszystkie jakieś dziadowe olejki, szampony, nawet lżejsze kremy do ciała itd zużywam jako dodatek do kąpieli :)
OdpowiedzUsuńO, Super pomysł. Nie wpadlabym na to, bo nie mam wanny. :(
UsuńTak, zawsze lepiej znaleźć inne zastosowanie jakiegos bubla niż wyrzucić. Mam jedna odżywkę b/s z isany, którą stosuje zamiast pianki do golenia nog :) zero podrażnienia :)
OdpowiedzUsuńO, czyli ten sposób się sprawdza nie tylko u mnie. :)
UsuńJA nielubiane lakiery mieszam ze sobą:) do nieładnego różu dodałam kilka kropel granatu i mam wspaniały fiolet:)
OdpowiedzUsuńTeż super pomysł, ale wymaga już nieco wyczucia artystycznego. :D żeby nie wyszedł jakiś kolor blotka.
UsuńDezodorant/perfumy - odświeżacz powietrza
OdpowiedzUsuńSzampon - środek o mycia podłóg i blatów
Odżywka, maska, krem - pielęgnacja skóry i sztucznej skóry
Lakier do paznokci - ozdóbki i znaczenie kluczy
To moje sposoby :)
Super sposób ze znaczeniem kluczy! :)
UsuńW wiekszosci postepuje podobnie, choc chyba jednak zadna maska nie jest wstanie obciazyc moich wlosow ;) Z lakierami bardzo fajny pomysl :)
OdpowiedzUsuńMoje o dziwo też nie sa aż tak skore do przyklapu, jak sugerowalaby to ich objętość. ;)
UsuńKrem Nivea używam do czyszczenia torebek, butów i skórzanych kurtek. Bardzo ładnie odświeża :)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia o tym, ze także czyści! Dziękuję za patent. :)
UsuńJa najczęściej nietrafione odżywki/maski zużywam do golenia nóg, przynajmniej później są takie gładkie. :D
OdpowiedzUsuńO, następna zadowolona. :D
UsuńMi szampon, który kompletnie się nie sprawdził, posłużył do golenia nóg :DD
OdpowiedzUsuńTo ja jednak częściej używam jako zwykłego żelu pod prysznic. :D
UsuńJa oddaję to, co mi się nie sprawdziło mamie- jej się zawsze sprawdza :D
OdpowiedzUsuńJa po prostu zostawiam niektóre kosmetyki w łazience i same wychodzą^^
UsuńFajne sposoby. Jeśli mi się trafi szampon lub żel pod prysznic który okaże się totalnym bublem, zużywam go do... mycia wanny :D Zabrudzenia szybko schodzą, a nie niszczy tak rąk jak jakiś typowy detergent do łazienki :)
OdpowiedzUsuńO to właśnie jeden z pomysłów, które miałam zapisane do kolejnego posta. :d
Usuń