niedziela, 6 lipca 2014

63. Od czego zacząć? Półprodukty dla początkujących - część pierwsza.






Hej! :)
Wreszcie nadeszły wakacje, a więc czas wolny dla większości z nas. Pomyślałam, że właśnie w tym okresie osoby, które zawsze miały na to ochotę, mogą zacząć swoją półproduktową przygodę. Sama miałam niezły problem z tym, czego ja w zasadzie chcę, mam więc nadzieję, że moje rady okażą się pomocne. Przy okazji pokażę Wam, co już trafiło w moje łapska.Wpis w trakcie tworzenia postanowiłam podzielić na dwie części, gdyż stawał się on bardzo długi. Mam nadzieję, że takie rozwiązanie spisze się lepiej, niż dodanie ogromnej epopei, przez którą nikt nie będzie w stanie przebrnąć bez dwóch kaw. :D

 Co warto wrzucić do swojego pierwszego koszyka, do czego może się przydać dana substancja? Za czym rozejrzeć się w sklepie online? Zapraszam! :)






Hydrolizat keratyny


Każda włosomaniaczka z tym białkiem zna się zapewne bardzo dobrze. Jest jednym z budulców włosów i paznokci. Często możemy go spotkać w składzie odżywek, masek i szamponów. I właśnie do tego najlepiej ją stosować! :) Do swojej ulubionej, emolientowej maski dodaj kilka kropel keratyny, aby otrzymać prawdziwie proteinową bombę. Oczywiście, niewolno przesadzać. Można ją także wcierać w paznokcie. Powinna je wzmocnić i zlikwidować przebarwienia.

Hydrolizat jest rozpuszczalny w wodzie, nadaje się więc także do sporządzania odżywek w sprayu, o których pisałam #TUTAJ. Kręconowłose pewnie polubią się z keratyną w formie reanimacyjnego sprayu do loków. 

Hydrolizat keratyny jest klarowną cieczą o żółtawej barwie, jak dla mnie pachnie przyprawą magii. Zapach na szczęście nie utrzymuje się na włosach. 15 ml. na ZSK kosztuje 3,99 - zastosowań multum, a cena - jak widać. :)

#ZSK

Wyciąg z soku aloesu



Tego magika również nietrudno napotkać w gotowych kosmetykach. Ze względu szereg dobroczynnych właściwości, znajdziemy go w kremach, szamponach, odżywkach, płynach i żelach. Co zawdzięczamy aloesowi? Nawilżenie, działanie bakteriobójcze, uelastycznienie skóry i włosów, zwalczanie łupieżu, przyśpieszenie gojenia się ran i wiele innych. Brzmi kusząco, prawda? :D

Aloesu można używać niemal do wszystkiego. Warto wzbogacać nim maski i odżywki (trio maska+olej+aloes spisuje się u mnie doskonale), kilka kropel można wlać do odżywki w sprayu #ZNÓW LINK. Dodaję go do toniku do przemywania twarzy, o którym niedługo napiszę, oraz do swojego #ŻELU DO MYCIA TWARZY na bazie z płynu Facelle. Z jego udziałem można też ukręcić swój własny krem. Powinien także pomóc suchej i spękanej skórze, w połączeniu z mocno nawilżającym balsamem.

W różnych sklepach można dostać wyciągi zatężone w różnym stopniu. Ja wybrałam koncentrat zatężony dziesięciokrotnie. Mój ma zółtawy kolor i delikatny zapach, który nie utrzymuje się na skórze ani na włosach. Kosztuje niecałe 6 złotych i moim skromnym zdaniem, jest to absolutne MUST HAVE jeśli chodzi o półprodukty. :)



Mleczko pszczele w glicerynie



Ten półprodukt już nie gości w gotowych kosmetykach tak często jak aloes czy keratyna, jest jednak dość popularny. Mleczko pszczele jest substancją produkowaną przez pszczółki jako pokarm dla larw oraz królowej. Królowa składa dziennie około 3000 jaj, wyobraźcie sobie więc, jak wysokie ma zapotrzebowania energetyczne. Mleczko pokrywa 100 % jej dziennych wymagań żywieniowych - to musi być niezwykła substancja. :D

Jak działa? Nawilża, koi, uelastycznia, wygładza. Jest witaminową bombą, dzięki czemu zapobiega starzeniu się skóry, działa też antybakteryjnie. Jest humektantem, a więc substancją wchłaniającą wodę. Mleczko można z powodzeniem stosować w tonikach do twarzy - do swojego zawsze dodaję kilka kropli. Dodaję go także do wspomnianego już #ŻELU, niewielką ilość czasami zaprawiam maskę do włosów. Swoje trzy gorsze dorzuca też w odżywkach w sprayu. Można kombinować i dodać kropelkę do porcji gotowego kremu. Mleczko przyśpiesza gojenie się ran, można więc spróbować nakładać je na wypryski czy blizny.

Mleczko jest rozpuszczalną w wodzie, bladożółtą cieczą. Podobno pachnie miodowo, choć ja nie opisałabym tak tego zapachu.Magia za 3,90 zł!






Gliceryna

Tani i często spotykany składnik wielu kosmetyków - znajdziemy go w kremach, żelach pod prysznic, wszelkich balsamach, odżywkach i szamponach. Działa jak gąbka, zbierając wilgoć na powierzchni skóry. W połączeniu z olejami tworzy więc dobry duet nawilżający. Ponoć dzięki małym cząsteczkom przenika przez warstwy rogowe naskórka, a oznacza to tyle, że nawilżać może nie tylko z zewnątrz. :)

Jak można wykorzystać glicerynę? Całkiem podobnie, jak mleczko pszczele, czyli niemal wszędzie. Warto spróbować dodać jej do proteinowej odżywki lub do sprayu pod olej. Dobrze powinna się sprawdzić w tonikach. Dużo osób się na nią skarży - ze zapycha cerę i puszy włosy. Warto jednak przekonać się na własnej skórze, jak działa, bo naprawdę warto! W razie czego można dodawać ją masowo do kremów do rąk i stóp - tutaj na pewno szkód nie wyrządzi, a może nawilżyć problematyczne miejsca. 

Glicerynę można kupić w każdej aptece za około 3 złote. Jest to więc bezdyskusyjnie najłatwiej dostępny półprodukt, który przyda się niemalże do wszystkiego. :)



Kwas hialuronowy 1%



Każda z nas na pewno słyszała o nim w reklamach kremów przeciwzmarszczkowych. Nie trzeba mieć jednak pierwszych załamań i pajączków, żeby pokochać ten związek! Prócz kremu spotkać go można w większości produktów przeznaczonych do pielęgnacji cery i ostatnimi czasy reklamy przyniosły mu całkiem dobrą sławę. Dlaczego?

Kwas hialuronowy zatrzymuję wodę w skórze. Niepozorne H20 to 3/4 masy naszego organizmu, a kwas hialuronowy utrzymuje większość niej, czyli - krótko mówiąc - jest niezły. :D HA jest substancją higroskopijną, a więc odpowiada za odpowiednie nawilżenie. Tworzy na skórze leciutki film. Można go stosować do woli w najróżniejszych kremach, tonikach, maseczkach. U mnie ląduje zarówno w żelu do mycia twarzy, jak i w #MASCE SPIRULINOWEJ oraz w peelingu. Można go mieszać z olejem i nakładać jako serum na noc - możliwości jest cała masa i na pewno każda znajdzie coś, co spodoba się jej skórze!

Jest gęstym żelem i jako że jest to substancja identyczna do tej, która drzemie sobie pod skórą, nie wywołuje żadnych reakcji alergicznych. Rozpuszcza się w wodzie, działa cuda i kosztuje niecałe 6 złotych - grzech nie spróbować!




Hydrolaty, np. z kwiatu lipy

Hydrolaty stosowane są najczęściej w kremach, choć można je znaleźć także w takich produktach jak mleczka czy spraye. Najczęściej są składnikami faz wodnych. Czasem można się z nimi spotkać w kosmetykach do włosów. O hydrolatach dużo i mądrze pisze Kasia, do której serdecznie #ZAPRASZAM. (Jak zresztą o innych półproduktach :D)

Ja miałam przyjemność stosować hydrolat z lipy. Dodawałam go do wszystkiego, co lądowało na mojej twarzy - do toników, kremów i żeli. Spisywał się fenomenalnie, bardzo ładnie nawilżał. Hydrolatów jest naprawdę sporo, w związku z czym każda cera znajdzie coś dla siebie. Warto rozejrzeć się za różanym, oczarowym, melisowym, miętowym czy rumiankowym - każdy z nich działa nieco inaczej, warto więc zapoznać się z opisami i wybrać coś, co pomoże w konkretnych skórnych problemach. :)

Hydrolaty powstają przy destylacji roślin, są więc substancjami naturalnymi. Warto wybrać taki bez konserwantów, gdyż to im zdarza się uczulać. Rozpuszczają się w wodzie i przeważnie mają zapach zbliżony do rośliny, z której powstały, choć bywają wyjątki. Pozycja na liście zakupów obowiązkowa!



Część druga pojawi się wkrótce. Mam nadzieję, że taka forma opisu jest czytelna i przydatna i że - co dla mnie najważniejsze - pomogę komuś w skompletowaniu pierwszych zamówień! :) Półprodukty to ogromna ekonomia, mnóstwo frajdy i okazja do przestudiowania, jakie pojedyncze substancje dobrze wpływają na nasze włosy czy cerę. 

Jakie półprodukty już zamówiłyście? A może wciąż się wahacie lub po prostu nie chcecie się z nimi pobawić? Piszcie! :)

#LINK do CZĘŚCI DRUGIEJ

24 komentarze:

  1. Bardzo przydatny post :) Ciekawa jestem działania aloesu i gliceryny. Keratyna dla moich włosów odpada- nie lubią jej. Czytałam,że rozjaśniane włosy się z nią nie lubią i chyba coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, u mnie też się sprawdza! Rozjaśniałam kiedyś połowę długości i właśnie z keratyny nigdy nie są zadowolone końcówki. :) To przy okazji wizyty w aptece możesz dorzucić glicerynę, może akurat się z nią polubisz! :)

      Usuń
    2. Z chemii nigdy nie byłam orłem i nie orientuję się w tym wszystkim zbyt dobrze- dla mnie to czarna magia, humekanty, emolienty etc. Nie wiem co z czym łączyć, masakra xD Muszę się chyba podszkolić z chemii, jeszcze miesiąc wolnego mam :)

      Usuń
    3. E tam, tak naprawdę to wcale nie jest trudne. Pólproduktami można tylko wzbogacać gotowe produkty i wcale nie trzeba zbyt dużo wiedzieć o tym, co się dzieje. :D A może po prostu mnie takie rzeczy wybitnie cieszą i wreszcie widzę sens w mojej chemicznej edukacji. ;)

      Usuń
  2. Ja nie zamawiałam jeszcze żadnych półproduktów, no może poza olejami, ale chętnie trochę bym z nimi pokombinowała i Twój wpis na pewno mi się do tego przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje pierwsze zamówienie z półproduktami wyglądało bardzo podobnie do Twojej listy:) Muszę koniecznie jeszcze wypróbować mleczko pszczele :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobre produkty wskazałaś. ;) Sama jak pierwszy raz zamawiałam na zsk to wybrałam : mleczko pszczele, aloes zatęzony x10 i hydrolizant keratyny, olej sojowy. Z produktów jestem bardzo zadowolona, dokupię sobie jeszcze glicerynę a aptece. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli bardzo podobnie do mnie:) Także jestem bardzo zadowolona. To są takie rzeczy, które przydadzą się na pewno :)

      Usuń
  5. Ja mam na razie małe doświadczenie z półproduktami ale właśnie zastanawiałam się nad zamówieniem i już wiem co wybrać. Ciekawi mnie mleczko pszczele w glicerynie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę kupić jeszcze mleczko pszczele i hydrolat z lipy! Ale to za jakiś czas, bo mam bana na zakupy i oszczedzam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sobie nałożyłam. Jeszcze tylko wcierke kupię:D

      Usuń
  7. Oprocz hydrolatu, mam wszystkie wymienione przez Ciebie polprodukty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. hydrolizat keratyny i wyciąg z aloesu mam :) do tego olej lniany :P ja dodaję parę kropel hydrolizatu keratyny do szamponu i też spisuje się wspaniale :) na pewno skorzystam z porad :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje akurat nie są wstanie zdzierzyc tyle protein na raz, więc keratyna ląduje na nich naprawdę sporadycznie:)

      Usuń
  9. Gliceryne mam w domu ;) do olejkow do e papierosow hehe ;) sprobuje wersje z odzywkami ;) swietny post przydatny dla rakich poczatkujacych ciemnotek jak ja, nigdzie nie moglam jakis czas temu znalezc rakiego posta z tyloma informacjami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, ze post okazal się przydatny:)

      Usuń
  10. Albo nie dodał się komentarz, albo zapomniałam dać "opublikuj" ;)
    Z glicerynką niestety nie przepadamy za sobą, cerę mi podrażnia ,a włosy bardzo często puszy, nawet z emolientami :)
    Ale keratynkę uwielbiam, może kolagen z elastyną jeszcze byś polubiła :)

    Hydrolat lipowy również wielbię, ale deczko bardziej chyba hydrolat z kwiatów jaśminu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gliceryna u mnie za to w odpowiedniej ilości fajnie zwiększa objętość.:) a z proteinami u mnie lekko nie jest, używam ich wtedy, kiedy nie planuje zbyt wychodzić do ludzi i mogę przecierpiec sztywność klakow. :p rany, następny hydrolat, który muszę zamówić. :)

      Usuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin