środa, 26 lutego 2014

1. Początek.

Blog ów powstał głównie po to, aby odciążyć chłopa mego od konieczności wysłuchiwania moich włosowo - paznokciowych żali. Toteż w akcie szczerej miłości i współczucia postanowiłam znaleźć zamiennik dla jego uszu, żeby nie truć mu już więcej o czymś, o czym pojęcia zbytniego nie ma. Powód drugi był już nieco bardziej praktyczny, mianowicie stwierdziłam, że przydałoby mi się uporządkować jakotako pielęgnację moich kudłaczy. Od dwóch lat wszystkie zdjęcia mi się gubią, zapominam o pomiarach, o tym, kiedy ostatnio co nakładałam itd - w każdym razie ufam, że spisywanie tego wszystkiego tutaj trochę sprawę mi ułatwi. ;)




Opowieść o potworach z mojej głowy:

Moje włosy są... dziwne. To najlepsze określenie jakie dla nich znajduję. Od zawsze są cienkie i dość rzadkie, odziedziczyłam to po rodzinie od strony mamy. W sumie wśród moich krewnych nikt jakoś szczególnie czupryną nie zachwyca, więc genów zbyt dobrych nie mam. :P Niestety zdjęć z lat wczesnej młodości nie posiadam. Pamiętam, że podczas wilgoci zakręcały się w pojedyncze loczki, po za tym zawsze były ścinane na krótko. Potem wiadomo - Komunia - więc włosy zapuszczane. Nigdy nie były jakoś imponująco długie, zawsze jednak brakowało im objętości i szybko się przetłuszczały. W sumie zawsze starałam się o nie dbać, choć przez wiele lat bardzo nieudolnie. Byle jaki szampon i odżywka, w gimnazjum zadbałam chyba nawet o odżywkę w sprayu dla łatwiejszego rozczesywania, także szał. :P Było to jednak absolutne minimum z nieprzemyślanej pseudopielęgnacji. Aż wreszcie w listopadzie bodaj roku 2012 trafiłam na skarbnicę wiedzy włosowej, czyli wizaż i blogi. Startowałam z czymś takim:

Listopad '12 r.

Zdjęcie robione tosterem, niewiele więc widać. Włosy były jednak przesuszone, skalp bardzo się przetłuszczał, wyglądały ogółem źle. Nie były jakoś wybitnie zniszczone, nie kombinowałam nic z kolorem, prostowałam może z pięć razy w życiu, suszyłam bardzo rzadko. Nigdy raczej nie miałam zapędów do szarpania ich szczotkami i tych podobnych destrukcyjnych zachowań. Wtedy też dość intensywnie usiłowały się wywijać, co zdjęcie już trochę lepiej ukazuje. Nigdy nie były proste, zawsze coś tam im odstawało i się wykręcało, jednak tak konkretnie żeby się zakręcić, zafalować - to nie. Takie kapryśne dziady.

Zaczęła się moja walka o zdrowe włosy. Przede wszystkim marzyłam o długich, miękkich, gładkich włosiętach. Jako że nigdy takich nie uświadczyłam, byłam naprawdę napalona na wyhodowanie takowych. Początki były takie, jak u większości znanych mi przypadków: maski domowe, płukanki z mleka, olejek rycynowy, babydream. Zakupiłam pierwszego biovaxa, potem olejek alterry, jantara i tak poszło. Coś ruszyło, coś się polepszyło, ale szału nigdy nie było. Strasznie się puszyły, nie były gładkie, wolno rosły.  Uhodowałam coś takiego:

Lipiec '13

Widać że dalej coś tam się wykręca po swojemu, ale wyglądało to nie za fajnie. Wcześniej jeszcze natchnęło mnie na ombre, który wykonałam sama w domowym zaciszu. W sumie efekt samą mnie zadziwił, bo zamiast zniszczyć dość zdrowe włosy, rozjaśniacz jedynie wypalił zniszczone końcówki a reszta pozostała w dobrej kondycji. Cieszyło mnie to niezmiernie, ponieważ podcięcie mogłam przesunąć o jakieś dwa miesiące. Tak sobie rosły, olejowane i maskowane, ale już bez takiego szalu jak na początku, tylko spokojniej.

Potem przeprowadziłam się do Krakowa, a było to w październiku. Ta zmiana strasznie odbiła się na całym moim organizmie. Od tej pory mam problemy z cerą, przesusza mi się skóra, łamią paznokcie. Obwiniam o to po trochu wodę, po trochu krakowski smog. Nie bez znaczenia jest też pewnie stres itd.. W każdym razie nadal starałam się dbać o to, co na głowie jeszcze mi zostało. Od długiego dość czasu włosy podcinałam sama. Wreszcie w grudniu znalazłam czas na fryzjera i konkretniejsze cięcie. Zdjęcia sprzed wizyty:

Grudzień '13
 Były bardzo matowe, jakby bez życia. Mimo olejowania i nakładania masek, nawilżenie bardzo szybko z nich uciekało. Puszyły się szalenie i ani trochę nie przypominało włosów, o które walczyłam od roku. :c
U fryzjera poszło dość sporo na długości, pojawiło się mocniejsze cieniowanie. Kolor został nieruszony, jedynie oświetlenie w pomieszczeniu było dużo lepsze.

Grudzień '13 - po ścięciu.

Jaśniepanom chyba  spodobało się to, że je skróciłam. Pozbyłam się też znacznej części rozjaśnianych końcówek. Zdjęcie kiepsko to oddaje, w rzeczywistości wtedy już praktycznie nie było aż takiej różnicy koloru na długości. Dalej dzielnie je pielęgnowałam. Wtedy też po raz kolejny zaszalałam na punkcie porostu, bo skróciły się o jakieś 4 centymetry, miejscami trochę więcej.

Mimo starannej pielęgnacji, nadal się puszyły, kosmyki jakoś się falowały, zawsze coś odstawało. Pewnego razu pomyślałam... a może, kurka, z nich będą fale?

Fale - podejście pierwsze


Fale - podejście drugie.

 Tak prezentują się po ugniataniu, suszeniu z dyfuzorem, ugniataniu. Tak, czyli nijak. :< Wyglądają, jakby były pomięte jakieś. Ogółem coś tam się kręci, ale zakręt na miarę Kopernika to to nie jest. Codziennie nie ugniatam ich jakoś namiętnie. Albo śpię w ślimakopodobnych konstrukcjach i efekt jest podobny, albo luźno związuje na noc i wtedy wyglądają bardzo podobnie, jak na poprzednich zdjęciach, sprzed ugniatania.


 
Luty '14
Moja obecna pielęgnacja:

Mycie:  Szampon aloesowy, Equlibra (codziennie)
Rypadło: Joanna Naturia, Szampon z miętą i wrzosem (raz na około tydzień, czasem dwa)

Odżywki: Nivea Intense Repair (maks. dwa razy w tygodniu)
Isana żółta (względnie przy każdym myciu)

Maski: Biovax trzy oleje (i najróżniejsze wariacje z nim związane :))
Biovax jedwab+keratyna (dość rzadko)

Oleje: Olej z pestek winogron (raz w tygodniu w różnych wersjach)
Olejek z pestek moreli (niemal codziennie, dolewany do odżywek lub pacany na mokre)

Wcierki: Joanna, Wcierka z Czarną Rzepą
Jantar (tydzień jedna, tydzień druga)

Wewnętrznie: Tran, skrzypopokrzywa, siemię lniane.

Długość: Od środka głowy do najdłuższych pasm: 54 cm.

Pielęgnacja raczej mało wyskokowa. Staram się znaleźć złoty środek w sprawie protein w moim życiu - moje włosy baardzo ich nie lubią. Jednak są one budulcem włosa, dlatego staram się przynajmniej raz na tydzień w choćby niewielkich ilościach je przemycać. Nie obraziłabym się też, gdyby coś im z przyrostem kopnęło - takie za połową pleców mi się marzą *.*

Kończąc te przydługą i mało porywającą nowelę, chciałabym apelować do serc wszystkich dziewcząt, o włosach podobnych do moich potworków. Jeśli mój opis zgadza się z tym, co dumnie nosisz na głowie, daj znać! :D

Na koniec pozostaje dodać, że do weekendu już tylko trzy dni, a prognoza pogody jest dość obiecująca Tak więc życzę miłej środy, a ja tymczasem wreszcie muszę zabrać się za moją edukację.

Bu.


7 komentarzy:

  1. Tu myszka z zakręconego wątku na wizażu ;) Czym
    ugniatałaś kochana, bo nie widziałam, albo mi umknęło. Żel drogeryjny, a może lniany?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej! :* Za pierwszym razem tylko na odżywce d/s. Za drugim na płukance z lnu (bo żel nie wyszedł ^^), a potem na żelu drogeryjnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *żel jakiś... lorento? Porwałam to, co akurat było w domu. :p

      Usuń
  3. To chyba żel z biedronki :) Moje włosy bez stylizacji są prawie że proste z wywijającymi się końcówkami, więc wszystko przed Tobą :D
    Musisz znaleźć swoją metodę stylizacji i ilość żelu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo mnie pocieszyłaś, mam nadzieję, że do czegoś dojdę. :) chodzi za mną aloesowy żel apteczny - nawet jeśli nie przypasuje do stylizacji, to będzie go można wykorzystać do innych celów. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju mam prawie ze identyczne wlosy jak Ty.
    UKLADAJA SIE IDENTYCZNIE. Pierwszy raz cos takiego widze :D
    Tylko Ty masz więcej ich i dłuższe...
    Muszę chyba też założyć bloga i wrzucić jakieś fotki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje można też bardziej podkręcić,ale trzeba się namęczyć, ale pewnie moje można bardziej niż twoje bo są krótsze i cieńsze.
    Ile masz cm w kucyku? Ja 6 :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy komentarz! To ogromna nagroda i motywacja! :) Bardzo proszę - jeśli komentujesz jako Anonim, podpisz się. Fajnie wiedzieć, kto poświęca mi czas na zostawienie po sobie paru słów. :)

Na pytania odpowiadam bezpośrednio pod postami. Jeśli zależy Ci na szybkiej odpowiedzi - pisz śmiało na bubijum@gmail.com! :)



Komentarze służące tylko reklamie są usuwane. Wklejanie linków jest zbędne.

Linkin